Close

Wjeżdżamy w 2022 rok. Czego się po nim spodziewać?

W ujęciu ogólnym 2021 nie był dobrym rokiem dla branży motoryzacyjnej. Na pandemię nałożył się kryzys czipów i ograniczenia w produkcji, a Unia zaczęła nakładać na producentów horendalne kary za emisję CO2 powyżej przepisowych norm. Czy jest szansa, żeby w Nowym Roku sytuacja się ustabilizowała? Co nas czeka? Co przygotowała dla nas Kia?

Branża motoryzacyjna mocno liczyła na to, że po pandemicznym 2020 r., uda jej się odbudować rynek w 2021. Ale niespodziewanie w sektor uderzył inny problem – deficyt półprzewodników (czipów), bez których produkcja pełnowartościowych aut jest po prostu niemożliwa. Efekt? Do końca listopada w krajach Unii, EFTA i Wielkiej Brytanii zarejestrowano 10,8 mln nowych samochodów osobowych – aż o jedną trzecią mniej niż w analogicznym okresie 2019 r. Choć trzeba przyznać, że niektórym markom udała się rzecz niemożliwa – ich sprzedaż wzrosła i to dwucyfrowo! W tej wąskiej grupie jest też Kia, ale o tym napiszę mniej więcej w połowie stycznia, jak już będą znane grudniowe wyniki rejestracji w Europie i Polsce. W tym materiale natomiast chciałbym pospekulować, jaki może być dla branży i dla kierowców 2022 rok.

Czy kryzys czipowy zostanie zażegnany?

Gdyby trzeba było odpowiedzieć na to pytanie jednym, krótkim zdaniem, brzmiało by ono: nikt tego nie wie. Na pewno niespotykana i niespodziewana sytuacja na rynku półprzewodników uświadomiła wielu koncernom, że zbyt bardzo uzależniły się one od pojedynczych poddostawców, najczęściej azjatyckich. Potwierdzają to przypadki firmy, które wcześniej zdywersyfikowały dostawy czipów i nie miały aż takich dużych problemów z produkcją i podażą. Wśród nich były m.in. koreańskie Kia i Hyundai.

Dzisiaj najwięksi producenci półprzewodników zapewniają, że dokładają wszelkich starań, by zaspokoić popyt ze strony koncernów motoryzacyjnych. Nie jest to jednak łatwe z kilku powodów:

  • Przestoje w niektórych fabrykach półprzewodników, spowodowane pandemią koronawirus, wynosiły po kilka miesięcy.
  • Ogromne „ssanie” na czipy ma branża IT, chodzi szczególnie o kopalnie Bitcoina i innych kryptowalut. Zaawansowane komputery i karty graficzne podrożały trzykrotnie i jest duży problem z ich dostępnością.
  • Sama motoryzacja bardzo szybko ewoluowała. W ostatnich dwóch latach zaczęła się nie tylko dynamiczne elektryfikować, ale też wprowadzać do swoich samochodów usługi cyfrowe, czy stosować coraz bardziej zaawansowaną autonomię. A to wszystko wymaga czipów.

Jedno nie ulega wątpliwości – nikomu nie zależy, by sztucznie ograniczać podaż czipów. Na tym rynku panuje zbyt duża konkurencja – przychody tylko dziesięciu największych na świecie producentów wynoszą 300 mld dolarów rocznie, zaś całej branży ponad 700 mld.

W ostatnich miesiącach wiele koncernów motoryzacyjnych ogłaszało zawarcie sojuszy z firmami od półprzewodników, albo własne inwestycje w ich produkcję. Ale czy to rozwiąże problem w najbliższym czasie? Zdania są podzielone. Jedni spodziewają się, że kryzys czipowy zostanie zażegnany jeszcze w pierwszej połowie 2022 roku, inni sugerują że może przeciągnąć się na rok 2023. Prawdą jest, że część marek w ogóle wstrzymała zamówienia na niektóre modele (szczególnie te mniej rentowne, z dużą ilością elektroniki), inne wprost mówią że czas oczekiwania na nowe auto może wynieść rok, a nawet półtora!

Ci, którym udało się zapanować na czipowym kryzysem, mają znacznie sensowniejsze terminy. Na nową Kię Ceed i nowego Sportage z manualną skrzynią biegów czeka się tylko 3-4 miesiące od złożenia zamówienia,  co jak na współczesne standardy jest bardzo dobrym wynikiem. Dwa miesiące dłużej poczekamy na Ceeda i Sportage ze skrzynią automatyczną. Do 6 miesięcy wynosi czas oczekiwania na Picanto, Rio, Stonica, Niro, Soula i Stingera. Gorzej jest z Sorento i EV6 – w tym wypadku czas oczekiwania może się wydłużyć do 10 miesięcy, ale związane jest to nie tyle z półprzewodnikami, co z ogromnym popytem na te modele, który przerósł oczekiwania samego producenta. 

Mówiąc krótko, trudno powiedzieć, czy kryzys czipowy zostanie w tym roku zażegnany. Nawet jeżeli, to nie będzie tak, że z dnia na dzień na rynku pojawi się mnóstwo samochodów dostępnych od ręki. Odbudowanie stocków zajmie trochę czasu. Ale prawa konkurencji i rynkowe są nieubłagane i niezmienne od lat – prędzej czy później podaż dogodni popyt. A potem wszystko się ustabilizuje i wrócimy do standardów sprzed pandemii. Tylko nikt nie jest w stanie ocenić, kiedy dokładnie to nastąpi.

Ciąg dalszy elektryfikacji

Nie ma już odwrotu od elektromobilności i najlepiej świadczą o tym liczby. W listopadzie już co czwarte auto wyjeżdżające z europejskich salonów miało wtyczkę, czyli było elektrykiem bądź plug-inem. W tym roku takich samochodów zarejestrujemy jeszcze więcej. W zasadzie każdy nowo prezentowany model, będzie elektrykiem lub będzie miał wersje HEV i PHEV. Wszystko po to, by spełnić unijne normy, które są coraz surowsze.

Komisja Europejska przyjęła, że maksymalna średnia emisja może wynosić 95 gramów dwutlenku węgla na kilometr. Kara za każdy gram powyżej tej normy to 95 euro. Razy liczba zarejestrowanych w danym roku samochodów! Sprzedając auta z alternatywnymi napędami (takie o emisji mniejszej niż 50 g), producenci mogą obniżyć kary. W 2020 roku jedno takie ekologiczne auto było liczone jak dwa (czyli np. jeden sprzedany elektryk i jedno spalinowe auto o emisji 240 gramów dawało średnią 80 g/km). W 2021 roku każdego PHEV-a i BEV-a liczyło się już jako 1,66 auta (czyli średnia rośnie do 90 g/km). A w 2022 r. będzie to już tylko 1,33 auta, co w naszym przykładzie da średnią 103 g/km. To oznacza, że koncerny będą narażone na wyższe kary, w związku z czym będą jeszcze więcej inwestowały w elektromobilność. Co to oznacza w praktyce? Większy wybór. Dobrze widać to na przykładzie Kii.

Premiery nowych modeli

Najnowszego Sportage można zamawiać od miesiąca i już w styczniu pojawi się na drogach w wersji benzynowej, diesla a także hybrydowej. W marcu dołączy do nich plug-in, który tylko na prądzie będzie w stanie przejechać ponad 50 km (więcej o nowym Sportage przeczytacie TUTAJ).

Na wakacje zapowiedziano w Polsce premierę Niro. Już opublikowano jego zdjęcia i potwierdzono, że podobnie jak obecna generacja, oferowane będzie z trzema napędami – hybrydowym, plug-in oraz jako pełny elektryk (znany u nas jako e-Niro).

Na wrzesień planowany jest debiut XCeeda po faceliftingu. Prawdopodobnie zostaną w nim te same silniki, co dotychczas, łącznie z 204-konnym 1.6 T-GDI oraz – dla równowagi – z napędem PHEV.

Prawdziwa petarda czeka na w czwartym kwartale. Wówczas na drogi wyjedzie EV6 w wersji GT. Czyli 585 koni oraz 3,5 sekundy do setki. Prawdopodobnie też poniżej 11 sekund od 0 do 200 km/h. I maksymalnie 260 km/h. To wszystko oznacza osiągi na poziomie Porsche Taycana Turbo, ale w znacznie przestronniejszym samochodzie. I oczywiście za nieporównywalnie mniejsze pieniądze.

Nowe przepisy i wyższe mandaty

Na koniec coś, co dotyczy bezpośrednio nas wszystkich, czyli kierowców. Od 1 stycznia zmieniają się przepisy drogowe i taryfikator mandatów. Będzie znacznie surowiej i drożej.

Za przekroczenia prędkości kary będą następujące: 

  • do 10 km/h  – 50 zł 
  • od 11 do 15 km/h – 100 zł
  • od 16 do 20 km/h – 200 zł
  • od 21 do 25 km/h – 300 zł
  • od 26 do 30 km/h – 400 zł
  • od 30 km/h – 800 zł
  • od 40 km/h – 1000 zł
  • od 50 km/h – 1500 zł
  • od 60 km/h – 2000 zł
  • od 70 km/h – 2500 zł

Wzrastają też mandaty za inne wykroczenia, na przykład za nieustąpienie pierwszeństwa pieszemu zapłacimy nawet 1500 zł. Zbieg różnych wykroczeń może narazić nas na łączny mandat nawet 6000 zł. Do tego za niektóre z nich dostaniemy już nie 10, ale aż 15 punktów karnych. Na przykład za przekroczenie prędkości o ponad 50 km/h zarówno w terenie zabudowanym, jak i na autostradzie czy ekspresówce.

To nie koniec złych wiadomości. Zmienia się również „zarządzanie” punktami karnymi. Do tej pory zerowały się po roku, od 1 stycznia stanie się to dopiero po dwóch latach. I to liczone nie od momentu wykroczenia, lecz opłacenia mandatu. Z powodów technicznych ta ostatnia zmiana będzie obowiązywała od września 2022. Wtedy też wejdzie w życie zasada podwójnego karania recydywistów – jeżeli drugi raz zostaniemy przyłapani np. na przekroczeniu prędkości o 40 km/h to kara wyniesie nie 1000, a 2000 zł!

Oficjalna retoryka jest taka, że wszystko to ma poprawić bezpieczeństwo na drogach. Czy tak się stanie? Oby. Choć obawiam się, że politykom bardziej zależy na większych wpływach do budżetu, niż na naszym bezpieczeństwie. No, chyba że za kasę z mandatów zamierzają budować nowe kładki dla pieszych i oświetlone przejścia, czy chodniki żeby dzieci nie musiały chodzić do szkoły poboczami etc. Póki co jednak, to producenci aut zrobili więcej dla naszego zdrowia i życia niż jakikolwiek polityk. Choćby tworząc, rozwijając i instalując w swoich samochodach TAKIE SYSTEMY

Korzystając z okazji, bezpiecznego Roku 2022 Wam życzę! Bez mandatów, bez zawirowań, bez pośpiechu, za to z samymi pozytywnymi wydarzeniami i emocjami. Szczęśliwego!

Powiązane artykuły

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zgoda na przetwarzanie danych osobowych

Zgoda marketingowa