Close

Pięć faktów na temat ładowania samochodów elektrycznych

Infrastruktura do ładowania jest kiepska, zasięgi są mizerne, czas oczekiwania na naładowanie zbyt długi – od lat w dyskusjach na temat elektryfikacji pojawiają się te same argumenty. Tyle, że w dzisiejszych czasach i przy współczesnej technologii, wiele z nich jest już nieaktualnych. Oto pięć faktów, które pomogą lepiej zrozumieć specyfikę ładowania samochodów na prąd. Nie tylko elektryków, ale również hybryd plug-in.

1. Ładowarka ładowarce nierówna

Wszyscy eksperci zgodnie powtarzają, że najlepszy i najbardziej ekonomiczny sposób to ładowanie z gniazdka we własnym domu czy garażu. Szczególnie w przypadku plug-ina. Sorento PHEV będzie miało pełną baterię po około pięciu godzinach. Ustawiamy timer w aucie na godzinę 22:00, gdy zaczyna się nocna taryfa i wstając rano mamy pełną baterię.

Gdy mamy elektryka z dużą baterią, bardziej opłaca się zainwestować w tzw. wall-boxa. Kiedyś takie urządzenia kosztowały 10 tys. zł, dzisiaj bardzo dobre trójfazowe ładowarki domowe kupimy za 3-4 tys. zł (zazwyczaj to modele 11 lub 22 kWh). Jednofazową, która nie obciąża za bardzo sieci (prędkość ładowania do 7,5 kWh) można mieć już za około 2 tys. zł. W tym drugim przypadku bateria w Kii e-Niro 64 kWh, będzie pełna po około 10 godzinach. Czyli rozpoczynając ładowanie o 22 wieczorem, o 7 rano wskaźnik naładowania pokaże 100 proc.

Alternatywą są ładowarki publiczne wyposażone we wtyczki Type 2 i CCS. Hybrydy plug-in ładujemy wyłącznie tymi pierwszymi i ładowanie Sorento PHEV czy XCeeda PHEV w takim wypadku odbywa się prędkością 3,3 kWh. SUV będzie miał pełne akumulatory po niecałych 4 godzinach, a crossover po niespełna trzech.

W przypadku elektryków, jak e-Niro czy e-Soul, warto szukać szybkich ładowarek o mocy 50 lub 100 kW i oczywiście ze złączem CCS. Można je znaleźć w centrach miast, przy biurowcach, centrach handlowych i na parkingach publicznych, a także przy autostradach i na niektórych stacjach benzynowych (głównie Orlen i Lotos). Ładowanie e-Niro z mocą 100 kW oznacza, że po 54 minutach mamy już 80 proc. baterii!!! A każde 15 minut ładowana daje około 100 km zasięgu!

2. Różnorodność stawek

O ile ceny za benzynę czy olej napędowy są mniej więcej takie same w całym kraju, to w przypadku ładowania rozbieżności są kolosalne. Za naładowanie e-Niro możemy zapłacić 150 zł ale równie dobrze i… kompletnie nic.

Wszyscy się zgadzają, że najwygodniej i najekonomiczniej jest ładować się w domu. Napełnienie akumulatorów w Sorento PHEV w taryfie nocnej kosztowało będzie 6-7 zł. A przejedziemy na tym po mieście nawet 70 kilometrów, więc wyjdzie po 10 groszy za kilometr! W przypadku e-Niro za pełną baterię zapłacimy około 30 zł, a przejedziemy na tym średnio 455 km, zaś po mieście nawet ponad 500 km!

W przypadku ładowarek publicznych można jeszcze znaleźć takie, za skorzystanie z których w ogóle nie trzeba płacić. Na przykład nadal darmowe są punkty Orlenu, choć już nie wszystkie i koncern systematycznie wprowadza opłaty. W przypadku operatorów prywatnych, jak GreenWay, ceny są uzależnione od rodzaju abonamentu, mocy ładowarki, czasu ładowania. Takich sieci jest obecnie w Polsce kilka. Ceny w przypadku najszybszego ładowania mogą przekraczać 2 zł za każdą 1 kWh.

Właściciele aut Kia są w bardziej komfortowej sytuacji, ponieważ mają dostęp do usługi KiaCharge. Mogą ładować się na dziesiątkach tysięcy „stacji” w całej Europie, płacąc mniej i nie musząc się rejestrować u setek różnych operatorów.

KiaCharge, czyli ładowanie elektryka jeszcze nigdy nie było tak proste!

3. Nie musisz ładować się tak często, jak myślisz

Przeciętny kierowca przez 95 proc. czasu jeździ po mieście. Dziennie pokonuje dystans 25-30 km. W praktyce oznacza to, że nawet Sorento PHEV nie trzeba będzie ładować codziennie – wystarczy, co dwa dni. Z kolei w przypadku e-Niro czy e-Soula z baterią 64 kWh, wystarczy jedno ładowanie na tydzień, albo i dłużej!

Co więcej, o ile samochody z silnikami spalinowymi więcej palą w mieście, a mniej w trasie, to z elektrykami jest odwrotnie. W mieście odzyskują sporo energii np. z hamowania, więc zasięg rośnie. Do nawet 550 w przypadku e-Niro i e-Soula!

Badania dowodzą, że większość osób, które mają elektryka, najczęściej i tak ładuje go w domu i prawie w ogóle nie korzysta na co dzień z publicznych ładowarek. Robią to tylko wtedy, gdy udają się w dłuższą trasę. Albo gdy jadą na zakupy i mają łatwy dostęp do darmowego słupka.

4. Życie z elektrykiem jest łatwiejsze

W dużych miastach szybkich ładowarek już teraz jest więcej, niż stacji benzynowych. Co więcej, przepisy znacząco ułatwiają życie właścicielom aut na prąd.

Ustawa o elektromobilności daje kierowcom elektryków prawo do poruszania się buspasami! To oznacza, że gdy inni stoją w korku, Wy możecie jechać płynnie i na każdym dojeździe do pracy czy powrocie do domu zaoszczędzić kilkadziesiąt minut. W sakli całego roku mogą to być setki godzin!

Co więcej, elektryki parkują w strefach płatnego parkowania zupełnie za darmo! To oznacza kolejne oszczędności – niekiedy nawet kilkuset złotych miesięcznie. 

Tyle wynika z ustawy, ale oprócz tego wiele miast wprowadza dodatkowe ułatwienia. Na przykład pozwala wjeżdżać elektrykom tam, gdzie auta ze spalinowymi motorami obowiązuje zakaz ruchu.

5. Wcale nie musisz czekać

Jeden ze stereotypów głosi, że podczas ładowania elektryka traci się cenny czas. Może tak jest, gdy ładowarka znajduje się w szczerym polu. Ale większość z nich położona jest w miejscach, z których i tak często korzystamy. Instalowane są w galeriach handlowych, przy kinach, miejscach użyteczności publicznej, czy nawet przy restauracjach. Gdy nasze auto się ładuje, my robimy zakupy, jemy, bawimy się, oglądamy film. 

A najwygodniejsze pozostaje wspomniane ładowanie we własnym domu. Bo gdy auto napełnia się energią, my nawet nie musimy zwlekać się z łóżka. A przyznacie sami, że akurat trudno zatankować paliwo do klasycznego auta, nie przerywając snu.

Powiązane artykuły

Komentarz (1) do “Pięć faktów na temat ładowania samochodów elektrycznych

  1. Dżyszla

    Tym razem sporo uwag: 1. Nie mylmy mocy ładowarki (wyrażanej w kW lub od biedy: kWh/h) z ilością energii (w kWh). 2. Proces ładowania nie jest liniowy, dlatego błędne jest uogólnianie przełożenia czasu ładowania daną ładowarką na zasięg – ładowanie nie odbywa się tym samym prądem (mocą) w całym zakresie. 3. Warto by zwrócić uwagę, że ładowanie “na tydzień” jest znacznie mniej opłacalne, niż częstsze a mniejsze doładowanie. A na pewno bardziej opłacalne czasowo i ze względu na żywotność baterii, która ani nie będzie wdzięczna za pełne, dułgie cykle ładowania (okupione też wysokimi temperaturami), ani nie utrzyma bez straty energii przez dłuższy czas (szczególnie w nieoptymalnych warunkach atmosferycznych).
    Niestety, dla osób nie wytwarzających energii elektrycznej, wkrótce posiadanie elektryka może przestać być opłacalne. Ciągłe podwyżki nie tylko ceny samego prądu, ale także coraz większe opłaty stałe (a kto zrobi przyłącze 25kW, ten się może się zdziwić) zaczynają poddawać w wątpliwość oszczędności, które by pozwoliły zrekompensować cenę elektryka w planowanym okresie czasu.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zgoda na przetwarzanie danych osobowych

Zgoda marketingowa