Close

Nowa Kia Sportage. Którą wersję wybrać?

Dopiero co wyjechał na drogi, a już narobił sporego zamieszania. I to nie tylko w segmencie kompaktowych SUV-ów, ale generalnie na całym rynku. W styczniu i lutym nowy Sportage był piątym najchętniej kupowanym samochodem w Polsce! W najtańszej wersji kosztuje 109 900 zł, zaś w najdroższej niemal 230 000 zł. A ja postaram się znaleźć taką wersję, która będzie najrozsądniejsza dla przysłowiowego „Kowalskiego”.  Zarówno z praktycznego, jak i finansowego punktu widzenia.

Siedem silników, dwa rodzaje napędu, trzy skrzynie biegów, cztery wersje wyposażenia plus trzy pakiety rozszerzające, trzynaście kolorów, sześć wzorów felg – trudno znaleźć na rynku drugiego SUV-a, który dawałby tak szerokie możliwości wyboru i konfiguracji. Co jednak dla jednych jest zaletą, innym może sprawiać problem. No bo jak tu wybrać najodpowiedniejszą wersję? Benzynę, diesla, czy hybrydę? Napęd na przednie, czy na cztery koła? Skrzynię manualną, czy automatyczną? Wyposażenie podstawowe, czy może dopakować auto po sam sufit?

Oczywiście zdaję sobie sprawę, że klienci są różni, mają różne oczekiwania, możliwości finansowe etc. Niemniej większość sugeruje się przy zakupie jednym – zdrowym rozsądkiem. Dotyczy to przede wszystkim klientów indywidualnych, którzy chcą wydać jak najmniej, ale mieć za te pieniądze jak najwięcej. Sportage ma pełnić w ich domu rolę głównego samochodu, który przez większość czasu będzie jeździł po mieście i na krótkich dystansach, a raz na jakiś czas zawiezie całą rodzinę na wakacje, ferie czy weekend. Bez żadnych wygłupów, offroadów, wyścigów, czy jeżdżenia 200 km/h po niemieckich autostradach. Przede wszystkim ma być praktycznie, przestronnie, wygodnie, nowocześnie, ekonomicznie i bezpiecznie za niewygórowane pieniądze. No to zaczynamy…

Jaki silnik?

Są trzy jednostki benzynowe o mocach 150 lub 180 koni, dwa diesle (115 lub 136 koni), jedna klasyczna hybryda (230 KM) i jedna hybryda plug-in (265 KM). Dopłacanie do diesla nie ma sensu, jeżeli samochód użytkujemy prywatnie, a nie służbowo w długich trasach. Klasyczna hybryda jest kuszącą opcją, ale sporo droższą, bo kosztuje minimum 147 900 zł. Do PHEV-a trzeba dopłacić kolejne 30 tys. zł. Pozostaje zatem coś benzynowego. Czyli jednostka 1.6 T-GDI w jednej z trzech opcji: 150 KM, 150 KM z technologią MHEV lub 180 KM z technologią MHEV.

Oczywiście fajnie byłoby mieć 180 koni, ale problem polega na tym, że de facto do tych dodatkowych 30 KM trzeba dopłacić aż 30 tys. zł. A to dlatego, że mocniejsza wersja ma bogatsze wyposażenie (zaczyna się od „L”), technologię miękkiej hybrydy w standardzie (MHEV) i dwusprzęgłową automatyczną skrzynię 7DCT. Co więcej, różnice w osiągach między wersją 150, a 180 koni nie są jakieś spektakularne. Ta mocniejsza przyspiesza do setki w 8,8 sekundy, podczas gdy podstawowej 150-konnej zajmuje to 10,3 sekundy. Czyli mamy półtorej sekundy różnicy. 10,3 sekundy to nadal niezły  wynik w przypadku kompaktowego SUV-a. W zupełności wystarczy większości kierowców, którzy nie odczuwają w okolicach pachwin potrzeby ścigania się spod świateł. Ponadto silnik 1.6 T-GDI ma tylko 15 Nm mniej niż jego mocniejszy brat, więc przy niższych, tych najbardziej użytecznych obrotach silnika, różnica w osiągach jest praktycznie niewyczuwalna. Mówiąc krótko, jeżeli nie macie duszy sportowca, z czystym sumieniem polecam Wam podstawową 150-konną wersję Sportage’a. Zużycia paliwa też nie musicie się obawiać. Średnio będzie to około 7 litrów – tylko 1,6 litra więcej niż w dieslu 136 KM, który jest wolniejszy.

Jaka skrzynia biegów?

W przypadku 1.6 T-GDI o mocy 150 koni, do wyboru jest sześciobiegowa skrzynia manualna lub dwusprzęgłowy automat 7DCT. W tym drugim przypadku dopłata wynosi 11 tys. złotych, ale jednocześnie dostajecie technologię miękkiej hybrydy. Osiągi takiego MHEV-a są nieznacznie (czyt.: niezauważalnie) lepsze – przyspieszenie do 100 km/h zajmuje 9,6 sek. Zużycie paliwa powinno być o szklaneczkę niższe.

Musicie zatem się zdecydować – czy chcecie klasyczną benzynę z manualem, czy za 11 tys. więcej automat i technologię MHEV. Tradycjonaliści, którzy sięgną po pierwsze rozwiązanie będą mogli cieszyć się jeszcze jednym „bonusem” – odbiorą auto praktycznie od ręki. Kia nadal ma na stocku samochody, które klient może odebrać praktycznie po kilku dniach od złożenia zamówienia. A nawet jeżeli nie będzie odpowiedniego koloru czy wyposażenia, to na zrealizowanie indywidualnego zamówienia ma Sportage’a z manualem czekało się będzie tylko trzy miesiące, co w dzisiejszych czasach jest tempem iście ekspresowym. 

W przypadku zamówienia wersji 1.6 T-GDI MHEV z automatem tak szybko już nie będzie i trzeba uzbroić się w cierpliwość. Od momentu złożenia zamówienia do wyprodukowania samochodu może minąć nawet sześć miesięcy. A skąd takie opóźnienia, dowiecie się z TEGO MATERIAŁU.

Napęd na dwa, czy na cztery koła?

Wiele osób głośno wyraża opinię, że „SUV musi mieć napęd na cztery koła”. Otóż nie musi. Powiem więcej – niekiedy nawet nie powinien. Bo AWD niepotrzebnie podnosi zużycie paliwa (w przypadku Sportage’a o 0,2-0,3 litra) i nieznacznie pogarsza osiągi (0,3 sekundy gorzej). To między innymi efekt wyższej masy – dodatkowy napęd to 70 kg.

Druga sprawa, że AWD przydaje się de facto głownie wtedy gdy mieszkacie w regionach, gdzie przez całą zimę leży śnieg. Ewentualnie regularnie jeździcie w Alpy na narty. W każdym innym przypadku napęd na cztery koła w kompaktowym SUV-ie to… gadżet. Wiem, mocne słowo. Ale z punktu widzenia bezpieczeństwa, znacznie istotniejsze są takie systemy jak ABS, ESC (stabilizacji toru jazdy), czy kontrola trakcji podczas ruszania. A wszystkie one są na seryjnym wyposażeniu każdego współczesnego samochodu. I to one w pierwszej kolejności ratują nas z opresji (na przykład gdy za szybko wjedziemy w zakręt na śliskiej nawierzchni), a nie napęd na cztery koła. 

Z kolei z punktu widzenia jazdy poza asfaltem, ważniejszy od AWD jest prześwit. A ten jest identyczny we wszystkich Sportage’ach i wynosi solidne 17 cm. To on sprawia, że możecie zjechać z asfaltu i przejechać bez stresu polną drogą czy przez las. Oczywiście w głębokim błocie czy na stromych piaszczystych podjazdach da sobie radę już tylko auto z napędem AWD. Ale… naprawdę zamierzacie pokonywać takie przeszkody mając Sportage’a?

Jakie wyposażenie?

Mamy wersje M, L, Business Line oraz GT Line. Już podstawowa „M” ma naprawdę dobre wyposażenie, przede wszystkim jeżeli chodzi o systemy bezpieczeństwa. Dostajemy między innymi system autonomicznego hamowania wykrywający również pieszych i rowerzystów. Jest również asystent utrzymania auta na środku pasa ruchu, a także siedem poduszek powietrznych (w tym centralna). Oprócz tego przednie reflektory w technologii LED (zarówno dziennie, mijania, jak i drogowe), kamera cofania, elektrycznie składane lusterka boczne, skórzana kierownica i elektrochromatyczne lusterko wsteczne. Niestety, ekran dotykowy ma jedynie 8 cali (za to z Apple Car Play i Android Auto), a klimatyzacja jest tylko manualna. Można to zmienić dokupując pakiet Smart za 4000 zł. Wówczas dostajemy dwustrefową klimatyzację automatyczną, czujniki parkowania i czujnik deszczu z automatycznymi wycieraczkami.

Kto jeszcze ma większe wymagania, powinien wybrać wersję „L”. Wówczas, oprócz wszystkich powyższych opcji, dostajemy np. ogrzewane przednie fotele i kierownicę. Zamiast 8-calowego ekranu na środkowej konsoli pojawia się ten piękny monitor o przekątnej 12,3 cala z nawigacją i portami USB wbudowanymi w oparcia przednich foteli. Są czujniki parkowania z przodu i z tyłu, kamera cofania, elektryczna regulacja odcinka lędźwiowego w fotelu kierowcy, światła przeciwmgielne LED i przyciemniane szyby z tyłu.

I moim zdaniem tak wyposażony Sportage spełni oczekiwania 80 proc. osób. Ma już na pokładzie wszystko, co umili kierowcy i pasażerom podróżowanie.

Tani, a dobry

Podstawowa wersja silnikowa 1.6 T-GDI bez MHEV, napęd na przednie koła, skrzynia biegów manualna i wyposażenie „L” – to moim zdaniem najrozsądniejszy wybór, jeżeli chodzi o nową Kię Sportage. Najrozsądniejszy z punktu widzenia kierowców i rodzin, które potrzebują praktycznego, bezpiecznego, komfortowego auta do poruszania się na co dzień, a osiągi – w ich opinii – mają drugorzędne znaczenie. Za 124 900 zł dostają przestronnego kompaktowego SUV-a, 150 koni mechanicznych, prawie 600 litrów bagażnika i świetne wyposażenie. Przyznacie sami, że brzmi to bardzo dobrze. Niemniej dla wielu osób decydujący może być zupełnie inny argument – że taki Sportage jest jednym z niewielu aut na rynku, jakie w obecnej sytuacji można kupić w zasadzie od ręki.

Powiązane artykuły

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zgoda na przetwarzanie danych osobowych

Zgoda marketingowa