Close

Rodzinne SUVy za 140-150 tys. zł (porównanie)

Musi być pojemny, dobrze wyglądać i dynamiczne jeździć. Dobrze by było, żeby miał też napęd na cztery koła i automatyczną skrzynię biegów. No i oczywiście porządne wyposażenie. To wymagania, jakie przed SUV-ami stawia większość kupujących. Na co można liczyć, gdy ma się do wydania 140-150 tys. złotych? 

Z analiz międzynarodowej firmy Jato wynika, że już ponad 40 proc. wszystkich nowych samochodów sprzedawanych w Europie należy do segmentu SUV-ów i crossoverów. I – szczerze mówiąc – nie ma co się temu dziwić. Zazwyczaj są one nieco droższe niż tradycyjne sedany, hatchbacki czy kombi, ale też bardziej praktyczne i przestronniejsze. Wygodniej się do nich wsiada, ze środka jest lepsza widoczność, można też wjechać w lżejszy teren dzięki zwiększonemu prześwitowi i napędowi na cztery koła.

SUV-y i crossovery obecne są już w zasadzie w każdym segmencie – od miejskiego B, przez C, D i E, a na F skończywszy! Takie samochody jak BMW X7 czy Mercedes GLS to odpowiedniki luksusowych limuzyn, a ich ceny potrafią zbliżyć się do miliona złotych. Zdecydowanie największą popularnością cieszą się modele segmentu C, godzące dużą przestronność z rozsądną ceną. Podstawowe wersje kosztują 80-100 tys. zł, ale zazwyczaj – jak pokazują m.in. dane instytutu Samar – klienci decydują się na wersje za 140-150 tys. zł. Mają już one lepsze silniki i wyposażenie, często również automatyczne skrzynie biegów oraz napęd na cztery koła. I dokładnie takie założenia przyjąłem do tego porównania. Mówiąc wprost, postanowiłem sprawdzić, co dostaniemy u poszczególnych marek za tę kwotę 140-150 tys. zł.

Na początku musiałem wyeliminować samochody, które nie spełniają kryterium cenowego. Wypadła Mazda CX-5, która w wersji z napędem na cztery koła kosztuje ponad 161 tys. zł.

Za CX-5 z napędem AWD zapłacić trzeba minimum 161 tyś. zł. Tańsze wersje maja tylko napęd na przód

To samo tyczy się Tiguana Comfortline, który ze 190-konnym motorem 2.0 TSI, skrzynią DSG i napędem 4motion kosztuje ponad 150 tys. zł. Oczywiście można mieć go taniej, bo są też silniki 1.5 TSI (150 KM), ale ostatecznie zdecydowałem, że wezmę do porównania coś innego i tańszego z tego koncernu. Ze względu na cenę odrzuciłem również Nissana Qashqaia, który w interesującej nas wersji przekroczyłyby budżet i to przynajmniej o 20 tys. zł. 

Citroen C5 Aircross i Peugeot 3008 nie występują w wersji benzynowej z napędem na cztery koła (AWD dostępny jest tylko w PHEV). Mimo to, są dość drogie. C5 ze 180-konnym silnikiem i napędem tylko na przód kosztuje prawie 144 tys. złotych, a 3008 ponad… 162 tys. zł! Fakt, że są to samochody w najbogatszych wersjach wyposażenia, ale… nie takich aut szukamy.

Peugeot 3008 nie występuje z napędem na cztery koła, a mimo to dobrej specyfikacji kosztuje ponad 160 tys. zł!

Na upartego mógłbym spróbować z Fordem Kugą z motorem 1.5 EcoBoost 150 koni, ale… Nie, nie chodzi o to, że ma trzy cylindry. Ani, że nie występuje z napędem na cztery koła. Najgorzej, że nie ma nawet automatu! Ten jest dostępny tylko w dieslach i hybrydach (podobnie jak AWD). A ceny takich wersji, to już poziom przynajmniej 150 tys. zł.

Po przeprowadzeniu pełnego odsiewu, na placu boju pozostały cztery modele:

Kia Sportage w wersji specjalnej Black Edition z motorem 1,6 T-GDI, skrzynią dwusprzęgłową 7 DCT i napędem na cztery koła. Cena? Poniżej 130 tys. złotych, więc dołożyłem mu jeszcze pakiet Black Edition Plus i wyszło 136 990 zł.

Skoda Karoq 2.0 TSI o mocy 190 koni, również ze skrzynią dwusprzęgłową 7 DSG i napędem na obie osie. Budżet pozwolił nam na wersję Sportline, a więc lepiej wyposażoną, z lekko sportowym sznytem.

Toyota RAV4 z motorem wolnossącym 2.0 (173 KM), napędem AWD i skrzynią bezstopniową CVT. Taka wersja występuje niestety tylko w dość ubogiej wersji Comfort lub w topowej Executive. Ta ostatnia jest bardzo droga i kosztuje 168 400 zł. Dlatego do porównania wziąłem Comfort za wyjściowe 141 400 zł.

Hyundai Tucson z motorem 1.6 T-GDi z technologią mild hybrid. Oczywiście też mamy tu automatyczną skrzynię biegów i napęd na cztery koła. Oraz wyposażenie Executive – już sama nazwa sugeruje bogactwo. Cena też, bo wyjściowo za takiego Tucsona zapłacić trzeba 152 900 zł. To ciut więcej, niż zakłada nasz budżet, ale uznałem, że możemy spróbować z Hyundaiem, który jest najnowszym autem w zestawieniu i ma podobny pod względem mocy motor, co Sportage. 

Założyłem, że wszystkie samochody muszą być wyprodukowane w 2021 roku. Uwzględniłem oficjalne promocje i rabaty (np. Toyoty). Wyposażenie starałem się wyrównać na tyle, na ile to możliwe, ale nie zawsze było to osiągalne. 

Jak to wszystko wygląda w szczegółach? Najlepiej pokazać to, jak to robię zazwyczaj, w tabeli:

Podsumowanie zaczynamy standardowo od najdroższego samochodu w zestawieniu:

Skoda Karoq, 158 650 zł. Niby tania marka Volkswagena, a cena po doposażeniu kosmiczna. Owszem, jest to najmocniejsze auto w zestawieniu i ma największy silnik, ale kwota z opcjami dodatkowymi powala. Co więcej, za te pieniądze nadal nie mamy systemu rozpoznawania znaków, adaptacyjnego tempomatu, nie wspominając o skórzanej tapicerce, czy elektrycznych i wentylowanych fotelach. Na plus samościemniające lusterka boczne i felgi w rozmiarze 19 cali. 

Hyundai Tucson, 155 200 zł. Najnowszy w zestawieniu Hyundai jest tańszy od Skody, a ma lepsze wyposażenie niż ona. Do wyjściowej wersji Executive dorzuciłem tylko elektryczną klapę bagażnika, która w SUV-ie jest dość istotną rzeczą. Na plus na pewno zaliczyć można duży ekran multimedialny o przekątnej 10,25 cala plus cyfrowe zegary – Tucson ma te rzeczy, jako jedyny w porównaniu. Czego mu brakuje? Na przykład skórzanej tapicerki, elektrycznej regulacji foteli, nie są też one wentylowane. Wyposażenie z zakresu asystentów jazdy też nie jest kompletne. Brakuje choćby monitorowania martwego pola. 

Toyota RAV4, 147 500 zł. Do wersji Comfort dorzuciłem pakiet Style, w skład którego wchodzi między innymi dostęp bezkluczykowy i elektryczna klapa bagażnika. Dobrałem też nawigację za 3200 zł. Tak wyposażona RAV4 nadal jednak nie ma podgrzewanych foteli ani kierownicy, elektryki foteli, skórzanej tapicerki, czy przednich czujników parkowania. Co ciekawe, jest adaptacyjny tempomat.

Kia Sportage, 136 990 zł. Najtańszy samochód w zestawieniu, a mimo to, wyposażony nieporównywalnie lepiej, niż konkurenci. Wszyscy. Black Edition Plus ma nawet skórzane, wentylowane i elektrycznie sterowane fotele, podgrzewaną tylną kanapę oraz kierownicę. Na pokładzie jest niemal pełen zestaw systemów wspomagających kierowcę, łącznie z monitorowaniem poprzecznego ruchu pojazdów podczas cofania. Brakuje tylko adaptacyjnego tempomatu. Są reflektory i lampy tylne w technologii LED, nawigacja, usługi on line, bezdotykowy dostęp do auta i elektryczna klapa bagażnika. Mnie osobiście brakuje tylko 18-, albo nawet 19-calowych felg (w zestawie są 17-calowe). Inni mogą argumentować, że chcieliby też większy ekran nawigacji i cyfrowe zegary, jak w Tucsonie. Ale… Czy są warte niemal 20 tys. złotych? Bo taka, bez mała, jest różnica w cenie między Sportage, a Tucsonem. Cała reszta wyposażenia przemawia za Kią. Podobnie, jak 7-letnia gwarancja (w Hyundaiu to 5 lat).

Można lubić niemiecką motoryzację albo mieć słabość do awangardowych kształtów czy techno-nowinek, ale nikt chyba nie ma wątpliwości, że jeżeli chodzi o relację ceny do tego, co się za nią dostaje, Kia Sportage nie ma sobie równych. Topowe, dobrze wyposażone SUV-y z mocnymi silnikami, automatami i z napędem na cztery koła kosztują dzisiaj dobrze ponad 150 tys. zł. A topowe wersje 160-170 tys. zł. Tymczasem za dopakowaną po sufit Kię Sportage trzeba zapłacić niecałe… 140 tys. zł. Jeżeli zatem chcecie w obecnych, niełatwych czasach kupić mądrze, to chyba nie ma w tym segmencie alternatywy dla Sportage’a Black Edition.

Powiązane artykuły

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zgoda na przetwarzanie danych osobowych

Zgoda marketingowa