Close

Najlepszy samochód elektryczny? Nawet według Niemców to Kia

Renomowany niemiecki instytut ADAC sprawdził realne zasięgi aut na prąd oraz to, jakie starty energii powstają podczas ich ładowania. A na końcu policzył, zakup którego modelu jest najbardziej opłacalny. Na podstawie tych danych można wysnuć wniosek, że najlepszy samochód elektryczny to Kia e-Niro. Oraz Kia e-Soul.

Czego potrzebuje elektryczny samochód, żeby można było o nim mówić, że jest uniwersalny? Czyli, że nadaje się nie tylko do jazdy po mieście, ale również w trasie? To oczywiście zasięg na jednym ładowaniu baterii. I właśnie to w pierwszej kolejności postanowili sprawdzić eksperci ADAC – renomowanego niemieckiego instytutu, który zajmuje się dogłębnym badaniem aut od ponad 100 lat (został założony w 1903 r.).

CZYTAJ RÓWNIEŻ: Elektrykiem w długą trasę? To żaden problem

Dlaczego ADAC zdecydował się poddać elektryki takiej próbie? Ponieważ unijna procedura WLTP, jaką muszą stosować sami producenci zakłada, że kierowca stosuje zasady eco-drivingu. ADAC podeszło do tego trochę inaczej – sprawdziło, ile takie auta zużywają energii podczas normalnego użytkowania. Czyli dynamiczniejsze przyspieszanie, jazda autostradami i drogami ekspresowymi z wyższymi prędkościami etc. Oto, co z tego wynikło:

najlepszy samochód elektryczny zasięg

Jak widać, największym zasięgiem mogą się pochwalić Tesle: Model X 100D (451 km) oraz Model 3 Long Range (429 km). Oba auta mają jednak ogromne baterie mieszczące odpowiednio 100 i 75 kWh energii. No i są drogie. Natomiast kolejne dwa miejsca zajęły Kia e-Niro i e-Soul (z akumulatorem 64 kWh), których wynik ociera się o 400 km. Można powiedzieć, że nie mają pod tym względem konkurencji, przynajmniej póki co. Nissan Leaf z baterią o podobnej pojemności (62 kWh) realnie przejeżdża tylko 300 km – o ponad 100 mniej, niż e-Niro. Kiepsko wypadły też elektryczne SUV-y marek premium – Audi e-tron, Mercedes EQC czy Jaguar i-Pace. Mają one akumulatory o pojemności 80-100 kWh, a robią na nich tylko po 330-360 km.

Ile prądu traci najlepszy samochód elektryczny podczas ładowania?

Inny test, jaki przeprowadziło ADAC polegał na zmierzeniu tego, jakie straty energii mają miejsce podczas ładowania elektryków. Co to w ogóle oznacza? Załóżmy, że bateria ma pojemność 100 kWh. Ale to nie oznacza wcale, że aby ją napełnić od 0 do 100 proc. potrzebujemy 100 kWh prądu. W rzeczywistości będzie go więcej, bo część zostanie przeznaczona na starty. Można to trochę porównać do przelewania wody z wiadra do butelki. Butelka się napełni, ale część wody rozleje się podczas nalewania wokół butelki. Tak samo jest z prądem. Te straty są spowodowane choćby tym, że podczas ładowania baterie się nagrzewają, a przecież ciepło to energia. Dodatkowo mają systemy chłodzenia, które również potrzebują prądu do działania.

ADAC poddało próbie 15 modeli – każdy ładowało ładowarką o mocy 22 kWh AC od 50 do 100 proc. I tak sześć razy z rzędu. A potem policzono, ile średnio energii weszło do baterii, a ile pobrano z sieci energetycznej. W niektórych przypadkach różnice okazały się – mówiąc dyplomatycznie – elektryzujące. 

Najlepszy samochód elektryczny czas ładowania

W przypadku Tesli Model 3 Long Range straty wyniosły aż 24,9 proc. To oznacza, że uzupełniając ją 75 kWh prądu (taką pojemność ma bateria), zużyjemy tak naprawdę 92 kWh (czyli 17 kWh ekstra). Powyżej poziomu 20 proc. uplasował się też mały Seat Mii Electric. Dwanaście modeli zmieściło się w widełkach 10-20 proc. (średnia dla wszystkich to 16,3 proc.), a tylko jeden poniżej 10 proc. Rezultat Kii e-Niro to 9,9 proc. – najlepszy w całym zestawieniu. Czyli to najlepszy samochód elektryczny także pod tym względem. Rezultat e-Soula jest nieco gorszy (12,2 proc.) ale nadal grubo poniżej średniej, co daje mu drugie miejsce (ex aequo z BMW i3).

Najlepszy elektryk jest też najtańszy?

Jeżeli patrzymy na cenę nominalną samochodów na prąd, to bez dwóch zdań najtańsze są te najmniejsze modele. Ale ADAC sprawdziło, jak to będzie wyglądało, gdy przyjmiemy trochę inny wyznacznik: relację ceny do zasięgu. Choć zrobiono to dla rynku niemieckiego, to w Polsce będzie bardzo podobnie.

Jak widać na załączonym obrazku, „najtańszy” elektryk to Seat Mii – w jego przypadku płacimy 96 euro za 1 km realnego zasięgu. Tyle, że ten maksymalny wynosi tylko 215 km, a samo Mii jest maleńkim autkiem segmentu A. Natomiast Kia e-Soul i e-Niro są „droższe” tylko o 1 i 2 euro, ale przejeżdżają na jednym ładowaniu prawie 400 km. Dla porównania, Nissan Leaf w wersji z podobną baterią (62 kWh) i mniejszym zasięgiem (300 km) „kosztuje” o 50 proc. więcej – 149 euro za 1 km. Drożej od Kii wypada nawet Hyundai Kona, i to o ponad 10 proc. – „kosztuje” 110 euro za 1 km. Porównywalne może być jedynie Renault Zoe, ale to auto typowo miejskie pod względem gabarytów. I tu dochodzimy do kolejnej kwestii…

ADAC tego nie uwzględnił w swoich badaniach, ale gdy spojrzy się na wszystkie te powyższe wyliczenia i rankingi to wyraźnie widać, że elektryczne Kie są rownież największymi autami w zestawieniu, oczywiście poza SUV-ami premium. Innymi słowy, na chwilę obecną nie mają konkurencji. Wniosek? e-Niro, albo e-Soul to naprawdę najlepsze auto elektryczne, jakie można kupić. Po prostu. 

Powiązane artykuły

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zgoda na przetwarzanie danych osobowych

Zgoda marketingowa