Close

And the Oscar goes to…

W tegorocznym konkursie na Światowy Samochód roku (WCOTY), który często nazywany jest motoryzacyjnymi Oscarami, bank rozbiły Porsche i Kia zgarnęły nagrody w czterech z pięciu kategorii. To wręcz historyczne wydarzenie i niebywałe osiągnięcie, szczególnie dla Koreańczyków. Nie zmienia to faktu, że niektóre wybory mogą budzić mieszane uczucia.

World Car Of The Year to najbardziej prestiżowy, najstarszy (organizowany nieprzerwanie od 2004 r.) i najbardziej rozpoznawalny ze wszystkich globalnych plebiscytów, w których wyróżnia się najlepsze auta w danym roku. Motoryzacyjny odpowiednik filmowych Oscarów. Jego wiarygodność buduje przede wszystkim fakt, że rolę jury pełni tu ponad 80 dziennikarzy motoryzacyjnych z całego świata (Polskę reprezentuje Maciej Pertyński, znany choćby z kanału Pertyn Ględzi na YouTube). I nie oceniają oni – jak to często bywa w różnych motokonkursach – cukierka po papierku. Jeżdżą każdym autem, porównują je ze sobą, wskazują na zalety, wytykają wady, przyznają punkty. Sami więc przyznacie, że gdy potem wyciąga się średnią ocen, to nie może być mowy o pomyłce. Trzy, cztery czy pięć osób w jury mogłoby się dogadać i podjąć decyzję w oparciu o nieobiektywne kryteria, ale ponad 80? To po prostu niemożliwe. Ale ja jestem bardzo wybredny i nie do końca normalny, więc niektóre wybory i tak budzą we mnie mieszane uczucia.

Porsche Taycan. Światowy samochód luksusowy

Nikt nie ma wątpliwości, że Porsche należy do segmentu premium, czyli do grona marek zwanych często luksusowymi. Mamy tu więc świetne wykonanie, dużo skóry, szlachetnych materiałów i ogóle poczucie, że nie jeździmy zwyczajnym samochodem tylko Porsche. Sęk w tym, że nic Wam po fotelu obitym skórą i drogim cygarze w jednym ręku i jeszcze droższym koniaku w drugim, gdy siedzicie akurat w ciasnej komórce. Trudno wówczas mówić o luksusie, prawda? I trochę podobnie jest z Taycanem – moim zdaniem na tytuł luksusowego auta roku nie zasługuje, bo ma wręcz klaustrofobiczne wnętrze (szczególnie z tyłu), jest zbyt mało komfortowy i nie ma w nim niczego nadzwyczajnego poza napędem elektrycznym.

Taki wybór budzi we mnie mieszane uczucia szczególnie z tego względu, że jury miało w tej kategorii do wyboru np. BMW X7 i Mercedesa GLS – samochody, które faktycznie wniosły na zupełnie nowy poziom kwestię luksusu w rozmiarze XXL. Szczególnie czuć to w X7, które pod kątem materiałów, ich spasowania, uwagi jaką poświęcono na dopracowanie szczegółów, jest już w zasadzie konkurentem Bentleya. A Porsche Taycan wygląda przy nim jak żebrak.

Porsche Taycan. Światowy samochód sportowy

O, i to jest właściwa kategoria, w której Taycanowi należało się zwycięstwo. I to bezapelacyjne! I nie chodzi wyłącznie o to, że w wersji Turbo S jego silnik generuje 761 koni i kosmiczne 1050 Nm, a przyspieszenie odbiera mowę i zrywa skórę z twarzy. Przede wszystkim Porsche dowiodło, że napęd elektryczny ma sens i przyszłość w każdej dziedzinie i każdym segmencie motoryzacji – także tym, gdzie za „tradycję” i coś absolutnie oczywistego, konserwatyści uznają wyłącznie motory V8, V10 czy V12. Po prostu Taycan wniósł wrażenia z jazdy sportowym autem na zupełnie inny, nieznany dotychczas poziom. Jest game changerem. Już sam ten fakt wystarczy do tytułu najlepszego auta sportowego. 

Mazda 3. Światowy samochodowy design roku

Nowy kompakt Mazdy został wyróżniony za stylistykę. W tym wypadku mam mieszane uczucia. Przede wszystkim już na pierwszy rzut oka mamy do czynienia po prostu z kolejną generacją znanego auta. Trochę, jak z Volkswagenem Golfem – za każdym razem to ewolucja, a nie rewolucja. Owszem, Mazda 3 jest ładna, ale czy to wystarczy, by uznać ją za najlepiej zaprojektowany samochód? Śmiem się nie zgodzić nie tyle z tym wyborem, co generalnie z koncepcją oceniania wyglądu samochodów przez grupę ludzi, którzy – spróbuję to ująć dyplomatycznie – nierzadko są na bakier z modą i poczuciem estetyki.

Dlatego znacznie bardziej cenię wydarzenia, w których na temat designu zabierają głos ludzie, którzy na kształtach, fakturach i estetyce faktycznie się znają. Takim konkursem jest choćby Red Dot Design Awards. Jego jury docenia nie tyle rzeczy ładne (bo „mi się podoba” to rzecz względna i subiektywna) lecz takie, które wnoszą coś świeżego i nowego. Również do motoryzacji. A teraz posłuchajcie najlepszego: w ubiegłym roku Red Dot wyróżniło… Mazdę 3. To najlepszy dowód na to, że się nie znam. Równolegle taką samą nagrodę dostał Peugeot 508, Ferrari SP38, chiński Wey VV7 i aż trzy Kie: Ceed, Ceed kombi i ProCeed.

Kia e-Soul. Światowy samochód miejski 

Tak, zdecydowanie. Po pierwsze, jest to pełnowartościowe auto z obszernym wnętrzem, niezłym bagażnikiem, do tego wygodne, porządnie wyposażone, o niebanalnej stylistyce etc. Po drugie ma przyzwoitą cenę na tle innych elektryków – w Polsce kosztuje od 139 990 zł. Innymi słowy, jest to „normalny” samochód, tyle że z silnikiem elektrycznym. I jeżeli cały świat zamierza jechać w kierunku elektromobilności, to zdecydowanie powinien to robić właśnie przy pomocy takich modeli, a nie pudełeczek pokroju Renault Zoe z jednej strony, albo drogich SUV-ów, jak Audi e-tron z drugiej. Mówiąc krótko, potrzebujemy więcej takich elektrycznych aut, jak e-Soul – spełniających oczekiwania zdecydowanej większości kierowców i całych rodzin. Dowodem na to jest choćby fakt, że w ostatecznym starciu Kia pokonała Mini Electric. Oraz nieelektrycznego Volkswagena T-Crossa.

Rozumiem również, że jury WCOTY nadało tytuł „światowego samochodu miejskiego” wersji e-Soula z mniejszą baterią o pojemności 39,2 kWh, która na jednym ładowaniu przejeżdża 270-280 km (według WLTP). Bo w ofercie jest jeszcze wersja 64 kWh, która na pełnych bateriach „robi” ponad 450 km. I to już zdecydowanie nie jest tylko „samochód miejski”. Nie tylko, jeżeli chodzi o zasięg, ale też osiągi (tylko 7,9 sekundy do 100 km/h), gabaryty i wyposażenie (seryjne są m.in. reflektory LED, kamera cofania, multimedia z ekranem dotykowym, automatyczna klimatyzacja, dostęp bezkluczykowy, aktywny tempomat). Zresztą, co ja Wam będę tutaj teoretyzował… Przejdźmy do praktyki! Tak się szczęśliwie składa, że testowałem e-Soula zanim stało się to modne i chyba nawet zanim wsiedli do niego jurorzy WCOTY. I szczegółowo opisałem go TUTAJ. Przejechałem nim 1500 km!

Kia Telluride. Światowy samochód roku

Nie jeździłem tym autem, nie miałem okazji nawet zobaczyć go na żywo, a mimo to chciałem go mieć od momentu, kiedy po raz pierwszy zobaczyłem go na zdjęciach. I to do tego stopnia, że już w listopadzie ubiegłego roku  poświęciłem mu osobny materiał na KIAwiarni (możecie go przeczytać TUTAJ). Bo ja po prostu uwielbiam wozy w amerykańskim stylu, ale zbudowane po europejsku. Czyli potężne, przestronne (Telluride mieści do 8 osób!), z dużymi silnikami, ale jednoczenie porządnie poskręcane, wykonane z najlepszych materiałów, niezawodne, wyposażone we wszelkie zdobyczy techniki. I dokładnie to samo podkreślali członkowie WCOTY. Maciej Pertyński stwierdził, że to „prawdziwy samochód, wielki SUV z wielkim benzynowym silnikiem”.

Telluride musiał zrobić naprawdę ogromne wrażenie na jurorach, skoro pokonał w ostatecznym starciu nowego Volkswagena Golfa, Range Rovera, całą plejadę Mercedesów (GLB, CLA, A35), Mazdy CX-30 i 3. Bardzo, naprawdę bardzo chciałbym osobiście sprawdzić, czy ten wóz jest tak zachwycający, jak sobie wyobrażam i jak wszyscy o nim mówią i piszą. Ale nie będzie mi to dane. Bo największa osobowa Kia nie trafi do Europy ze względu na unijne restrykcje związane z emisją dwutlenku węgla. I to jest właściwie jedyny problem, jaki mam z tym samochodem. Skoro Kii zwyczajnie nie opłaca się go sprzedawać na Starym Kontynencie (firma otwarcie to przyznaje) to… dlaczego przyznano mu tytuł światowego samochodu roku?

Wiem, że nie tylko ja mam z tym problem. Wiele osób uważa podobnie. Ale gdy zacząłem głębiej o tym myśleć to… To przecież trochę tak, jakby Oskara za najlepszy film otrzymała jakaś produkcja nieanglojęzyczna. A przypominam, że 9 lutego statuetkę w tej kategorii wręczono koreańskiemu filmowi „Parasite”. 

Podobnie rzecz ma się z wyborami miss świata – przecież gdy tytuł ten otrzymuje jakaś Kolumbijka to nie mówimy, że „to bez sensu, bo przecież ona nie jest dostępna w Europie”. Dążę do tego, że w przypadku Telluride’a chodzi o to, że jest najlepszym samochodem produkowanym obecnie na świecie. A nam na osłodę pozostaje fakt, że wjeżdżające niebawem na nasz rynek Sorento, będzie do niego podobne.

Powiązane artykuły

Komentarz (1) do “And the Oscar goes to…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zgoda na przetwarzanie danych osobowych

Zgoda marketingowa