Close

ProCeed GT. I dynamicznie, i ekonomicznie (TEST)

Ten model był już w moich rękach kilkukrotnie i jego testy możecie znaleźć m.in. TUTAJ (wersja przed liftingiem) i TUTAJ (po liftingu). Po co zatem kolejny raz do niego wsiadłem i o nim piszę? Bo teraz postanowiłem poszukać odpowiedzi na pytanie, jakie nurtuje większość zainteresowanych kupnem hot-hatcha: czy auto, które zaprojektowano z myślą o dostarczaniu emocji, może jednocześnie być niedrogie w utrzymaniu?

Bardzo lubię hot-hatche. Uważam, że to idealne połączenie zdrowego rozsądku i sportowych aspiracji. Coś, jak amatorska jazda na rowerze szosowym. Już można poczuć dreszczyk emocji, sprawdzić swoje umiejętności, dostarczyć organizmowi trochę endorfin i adrenaliny, a jednocześnie nie trzeba bawić się w to zawodowo, inwestując w sprzęt grubej kasy. Dodatkowo w ProCeedzie GT zawsze ceniłem niespotykaną u jego konkurentów praktyczność, wynikającą z dużego bagażnika. No dobra, może ma mniej koni niż oni, ale za to znacznie więcej litrów bagażnika i świetną na ich tle cenę (szczególnie w obecnych czasach) – taki kompromis do mnie przemawia.

Jednak nie samą ceną, końmi mechanicznymi, sekundami do setki i litrami bagażnika człowiek żyje. Gdy kupuje się tego typu samochód, to bardzo często interesuje nas to, ile pieniędzy będziemy musieli wydać na jego utrzymanie. Kluczowe jest tu zużycie paliwa, szczególnie, gdy mamy zamiar użytkować auto codziennie, a nie tylko okazjonalnie. Nawet właściciele hot-hatchy na co dzień jeżdżą nimi zupełnie normalnie, wykorzystując może 1/3 ich potencjału i możliwości. Szaleństwa zostawiają na wyjątkowe okazje. I właśnie ten fakt natchnął mnie do tego, by dokładnie sprawdzić, jak wygląda zużycie paliwa w przypadku Kii ProCeed GT w różnych warunkach. 

Zaznaczam szczerze i uczciwie, że nie uparłem się, aby zużycie było jak najmniejsze. Jeździłem po prostu normalnie, nigdy poniżej ograniczeń prędkości, zawsze w miarę dynamicznie przyspieszając, ani razu nikogo na drodze nie blokowałem, nie spowalniałem, ani nie zirytowałem. Po prostu jeździłem sprawnie, jak na kierowcę ProCeeda GT przystało.   

Miasto i korki: 8,2 l/100 km

50-tysięczne miasto pod Warszawą. Żadnych Wisłostrad i dróg pozwalających jechać szybciej niż 50 km/h. Dużo skrzyżowań, przejść dla pieszych, ruch raczej spokojny, nienerwowy, ale gęsty. Godziny szczytu. Nie wyznaczyłem sobie żadnego konkretnego dystansu w kilometrach. Przyjąłem, że test trwa do 10 pełnych zatrzymań (na skrzyżowaniach, stopach, przejściach), ale nie licząc zatrzymań w korkach, w których dojeżdża się np. do świateł. Wszystko trwało 16 minut, w tym czasie przejechałem siedem kilometrów. Komputer pokładowy wskazał zużycie paliwa na poziomie 8,2 litra. Bardzo dobrze, zważywszy na fakt, że mamy tu nadwozie a’la kombi i 204 konie. Pamiętam, że podobne ilości paliwa w mieście zużywał Fiat Punto pierwszej generacji mojej mamy. Miał wolnossący silnik 1.4 o mocy 75 KM, brak klimatyzacji, a i tak 8 litrów uznawano wówczas za naprawę dobry wynik. Tym bardziej rezultat osiągnięty przez ProCeeda uznać można za więcej niż satysfakcjonujący.

Inne spostrzeżenia? System start/stop działa bardzo szybko i sprawnie, niemal niezauważalnie, bez wibracji i nie powoduje irytacji. Natomiast stosunkowo krótko utrzymuje silnik wyłączony – zaledwie 15-20 sekund przy temperaturze 22 stopni na zewnątrz (to efekt tego, że nadal nie ma tu technologii MHEV, czyli miękkiej hybrydy). Skrzynia biegów płynnie, miękko, bez najmniejszych szarpnięć zmienia przełożenia przy niskich obrotach silnika. Świetnym rozwiązaniem jest sygnał dźwiękowy i wizualny informujący np. w korku, czy na skrzyżowaniu, że auto przed nami ruszyło i czas na nas. Generalnie, jazda ProCeedem GT po mieście jest totalnie bezstresowa. W warunkach dużego ruchu nie jest ani trochę porywczy, za to bardzo ekonomiczny i wyważony.

Boczne drogi: 5,1 l/100km

Dziesięć kilometrów przejechane w czasie 10 minut. Prędkości od 50 do 90 km/h, trzy ronda po drodze, żadnego wyprzedzania. Po prostu spokojna jazda pozamiejska. W takich warunkach skrzynia zmieniała biegi już w okolicach 1500-2000 obr./min, ale moją uwagę bardziej przykuło co innego – nawet przy delikatnym dodawaniu gazu, auto chętnie przyspieszało. Jakby wszystkie jego konie były cały czas gotowe do galopu i tylko czekały, aż wyda się im odpowiednią komendę. Takie wrażenie to efekt tego, że maksymalny moment obrotowy w silniku 1.6 T-GDI zaczyna się już przy 1500 obr./min., więc samochód przyjemnie „ciągnie” od samego dołu. I nie zwiększa to zapotrzebowania na paliwo. Przeciwnie, utrzymuje się ono na bardzo racjonalnym poziomie – komputer pokładowy pokazał średnią 5,1 l/100 km. Jestem więcej niż pewien, że kierowcy o spokojniejszym usposobieniu zeszliby bez problemu poniżej wartości 5 litrów.

Boczne drogi, jazda dynamiczna: 8,7 l/100 km

Czas się nieco pobawić. W końcu ProCeeda GT kupuje się po to, żeby poczuć trochę emocji. No więc włączamy tryb „Sport” i jedziemy bocznymi, pustymi i krętymi drogami. Dużo hamowań przed winklami, dużo dynamicznych przyspieszeń, wskazówka obrotomierza cały czas powyżej 2000 obr./min., a chwilami wchodząca w zakres 5000-6000 obr./min. Oczywiście nie jest to absolutnie jazda torowa, ale z całą pewnością dynamiczna. Motor bardzo ładnie i płynnie rozwija moc, skrzynia cały czas trzyma przełożenia o jedno, a czasami nawet o dwa niżej, niż w trybie normalnym. Efekt końcowy? Banan na twarzy, szybszy puls i średnia 8,7 litra. Czyli 70 proc. więcej, niż w przypadku spokojnej jazdy tą samą drogą. Dobry rezultat, biorąc pod uwagę frajdę, jakiej dostarcza samochód.

Przede wszystkim jest to jeden z lepiej prowadzących się kompaktów w ogóle. Precyzyjnie i z wyczuciem działający układ kierowniczy daje bardzo dobre wyczucie tego, co dzieje się z przednimi kołami, ale nie jest przy tym nerwowy. Auto nawet w szybkich zakrętach pozostaje stabilne, na suchej nawierzchni obce jest mu zjawisko podsterowności. Choć zawieszenie nie ma regulacji tłumienia amortyzatorów, to daje sobie radę w każdych warunkach – wystarczająco komfortowo wybiera nierówności na gorszej jakości drogach i jednocześnie jest na tyle sztywne, że aby wytrącić je z równowagi, trzeba naprawdę się postarać. Nawet nagła zamiana kierunku jazdy (test łosia) nie robi na ProCeedzie wrażenia. Zresztą profesjonalne testy wykazały, że w teście łosia usportowiona Kia nie ma sobie równych: 

Droga ekspresowa: 6,8 l/100 km

Czas pojechać szybciej, choć spokojniej. Wybieram odcinek drogi ekspresowej S8 w okolicach Warszawy, gdzie jest w miarę płasko, a ruch niewielki. Ustawiam tempomat na 121 km/h, resetuję komputer pokładowy i udaje mi się tak przejechać bez ani jednego hamowania i ponownego przyspieszania prawie 20 km. Wynik spalania możemy zatem uznać za w pełni reprezentatywny i wiarygodny – 6,8 l/100 km. Oznacza to, że na jednym 50-litrowym zbiorniku paliwa możemy przejechać ekspresówką ponad 700 km, co – jak na hatchbacka o sportowym zacięciu – jest świetnym rezultatem.  

Jazda ProCeedem w takich warunkach jest… normalna. Jedyną rzeczą, jaka przypomina o tym, że pod maską mamy 204 konie, a nie 160, jak w wersji 1.5 T-GDI, jest „mruczący” sportowy wydech. Poza tym jest komfortowo, cicho, nieangażująco. Nawet dłuższe trasy nie są w tym aucie męczące, co w przypadku hot-hatchy wcale nie jest oczywistością. Jedyny minus, to szklany dach mocno ograniczający przestrzeń i wygodę nad głową (wysokie osoby nie powinny go zamawiać).

Autostrada: 7,3 l/100 km

Ta część testu nie powiodła się tak dobrze, jak na ekspresówce, ze względu na większy ruch, ale po kilku próbach udało mi się przejechać ze stałą prędkością 141 km/h (na tempomacie) odcinek 11,3 km. Więc i tak nieźle. Zaskoczeniem natomiast jest to, że pomimo wzrostu średniej prędkości o 17 proc., zużycie paliwa wzrosło jedynie o 7 proc., czyli – w liczbach bezwzględnych – o 0,5 litra benzyny. To naprawdę niewielka różnica, a spora zasługa w tym dwusprzęgłowej skrzyni 7DCT. Niemniej przy prędkości autostradowej silnik ma już 3000 obr./min. i jego dźwięk zaczyna być słyszalny w kabinie. Na szczęście nie jest to hałas, który czyniłby jazdę niekomfortową. Nadal możemy swobodnie i bez podnoszenia głosu dyskutować z pasażerami, słuchać muzyki, czy prowadzić rozmowy telefoniczne.

Podsumowanie

Są na rynku hot-hatche mocniejsze, szybsze, bardziej zadziorne i agresywne. Jednak to do ProCeeda należy tytuł najpraktyczniejszego, najbardziej racjonalnego i najlepiej godzącego osiągi, komfort i niskie koszty eksploatacji. To po prostu świetne auto do jazdy na co dzień, które w normalnych warunkach zużywa bardzo rozsądne ilości paliwa, a kiedy trzeba, potrafi przyspieszyć bicie serca i kierowcy, i pasażerom. W dodatku, na tle konkurentów, ma bardzo atrakcyjną cenę. 143 900 zł za tak uniwersalne, szybkie i tak dobrze prowadzące się auto z niemal 600–litrowym bagażnikiem, to naprawdę okazja. 

Powiązane artykuły

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zgoda na przetwarzanie danych osobowych

Zgoda marketingowa