Europejski Samochód Roku 2024. Kia znowu w finale!
Trzeci rok z rzędu Kia dostała się do finału Car Of The Year (COTY) – najbardziej prestiżowego konkursu motoryzacyjnego w Europie. I moim zdaniem model EV9 ma szansę powtórzyć sukces EV6, które zostało samochodem roku 2022. Bo rywali ma nie tyle słabych, co po prostu takich, którzy niczego nowego do motoryzacji nie wnoszą.
Listopad 28, 2023
Udostępnij
Spis treści:
Gdyby jeszcze 10 lat temu ktoś powiedział, że Kia będzie regularnie trafiała do finałowej siódemki najważniejszego i najstarszego konkursu motoryzacyjnego w Europie, nikt by nie uwierzył. Tymczasem udało się jej to już szósty raz. I trzeci z rzędu.
Po raz pierwszy dziennikarze motoryzacyjni ze Starego Kontynentu wyróżnili koreańską markę w 2008 r. – wówczas w finale znalazł się cee’d pierwszej generacji. 10 lat później ten honor spotkał Stingera, a w 2019 roku znowu Ceeda, tym razem trzeciej generacji. W listopadzie 2022 roku wyróżniono EV6, które ostatecznie zostało Samochodem Roku 2023. Rok później szanse na powtórzenie tego sukcesu dostało nowe Niro. A teraz przed podobną szansą stoi EV9.
Już sam fakt, że Kia tak często gości w finale europejskiego COTY, dowodzi tego, jak ogromnego postępu marka dokonała w ostatnich latach i jak dobrze oceniane są jej produkty na tle konkurencji. I to oceniane przez najbardziej uznanych dziennikarzy motoryzacyjnych z Europy, którzy zasiadają w jury konkursu. Jest ich 59 (w tym dwóch z Polski – Maciej Ziemek i Roman Popkiewicz), reprezentują 22 europejskie kraje i w tym roku oceniali 28 nowych modeli. Kilka dni temu wybrali spośród nich siedmiu finalistów, którzy teraz zostaną poddani dokładnej ocenie:
BMW 5
BYD Seal
Kia EV9
Peugeot e-3008
Renault Scenic
Toyota CH-R
Volvo EX30
Teraz każdy z dziennikarzy musi bliżej zapoznać się z każdym modelem z finałowej siódemki i każdemu przyznać ocenę opartą na własnych spostrzeżeniach. Zwycięzcę poznamy 26 lutego podczas Salonu Samochodowego w Genewie. Ale ja już teraz śmiem twierdzić, że największe szanse na zwycięstwo ma EV9. A to dlatego, że jego rywale są… po prostu zwykli. Nie wnoszą niczego nowego do motoryzacji. To zwyczajne samochody, tak pod względem designu, jak i technologii. Pozwólcie, że rozwinę tę myśl.
BMW serii 5
To drugie, po BMW 7, auto koncernu, które ma płytę modułową pozwalającą budować na niej zarówno wersje spalinowe, jak i elektryczne. To oznacza, że nowa seria 5 jest oferowana zarówno jako benzyna, diesel, hybryda plug-in oraz elektryk (i5). No i super. Problem w tym, że samochód ma dobrze ponad 5 metrów długości, a na jego tylnej kanapie jest tyle miejsca, co w… Ceedzie. Bagażnik też nie urzeka. Design wnętrza jest kopią tego, co znamy z innych BMW. Szybkie ładowanie wcale nie jest takie szybkie, bo maksymalna moc to 205 kW. Osiągi wersji M60 może i są imponujące (601 KM, 3,8 sek. do setki, maksymalnie 230 km/h), ale zapłacić za nie trzeba minimum 500 tys. zł, a z dodatkowym wyposażeniem nawet 600 tys zł. Dla porównania, Kia EV6 GT z pełnym wyposażeniem kosztuje 399 900 zł, na tle i5 ma ogromne wnętrze, do 100 km/h przyspiesza w 3,5 sekundy, maksymalnie może jechać 260 km/h i ładuje się z mocą 240 kW. Mówiąc krótko, nowe BMW 5 absolutnie w niczym nie jest przełomowe. Kia już 2,5 roku temu zrobiła elektryka przestronniejszego, szybszego i tańszego.
BYD Seal
Świat się kończy! Po raz pierwszy w historii konkursu COTY, który organizowany jest od 1964 roku, do finałowej siódemki wjechało auto chińskiej marki. Czy to oznacza, że produkty zza Wielkiego Muru są już tak dobre, że mogą stawać w szranki z modelami europejskimi, koreańskimi i japońskimi? Nie wiem, bo BYD-em nie jeździłem, ale nie podoba mi się już sam fakt, że Seal wygląda na… kopię Tesli 3. Nie widzę w tym samochodzie niczego nowatorskiego, wyróżniającego go, innego. To po prostu nieznana bliżej w Europie marka, która ma w ofercie elektryka o podobnych parametrach, co najmniejsza Tesla. Jednak największym problemem tego auta jest to, że… kosztuje tyle co Tesla! Więc pozwólcie, że zapytam: kupilibyście smartfona nieznanej chińskiej marki zamiast iPhone’a w podobnej cenie? Tak myślałem.
Peugeot e-3008
To już trzecia generacja crossovera, który zrobił całkiem błyskotliwą karierę nie tylko we Francji, ale i poza jej granicami. Jak na Peugeota przystało, mamy tutaj rzucający się w oczy design i oryginalny projekt deski rozdzielczej. Jest po francusku, czyli ciekawe materiały, niebanalne formy, wyszukane detale. Pod względem napędów też nie ma się czego czepiać. W wersji z baterią o pojemności 98 kWh i silnikiem o mocy 230 KM auto ma przejeżdżać około 700 km. Oprócz niej będzie jeszcze wersja 210 KM z akumulatorem 73 kWh, a także 320-konna AWD, w której napęd na cztery koła będzie działał… tylko do 135 km/h. Przedziwne. Nie mniej dziwna, jak na współczesne standardy, jest maksymalna moc ładowania, wynosząca zaledwie 160 kW. Przy akumulatorze o pojemności 98 kWh może to oznaczać konieczność dość długich postoi pod ładowarkami.
Reasumując, e-3008 może się podobać i z pewnością jest oryginalny, a wersji Long Range oferuje solidny zasięg, choć takie sobie osiągi (8,9 sek. do 100 km//h). Niemniej to po prostu elektryczny crossover – nowe 3008 z bateriami. I z czasem szybkiego ładowania nie przystającym do współczesnych realiów.
Renault Scenic E-Tech
Gdy usłyszałem, że Scenic powraca, naprawdę się ucieszyłem. Bo na rynku brakuje przestronnych vanów, aut siedmiomiejscowych, komfortowych samochodów pozwalających całej rodzinie cieszyć się każdym przejechanym kilometrem. A potem zobaczyłem zdjęcia, zapoznałem się z danym technicznymi i ręce mi opadły. Teraz Scenic to kompaktowy crossover o długości niespełna 4,5 metra. Ma pięć zwykłych miejsc (czyli w praktyce bardziej cztery), a wyglądem, przynajmniej z tyłu, przypomina Volkswagena Tiguana.
Do wyboru dwa silniki elektryczne – 170 albo 218 KM, napęd tylko na oś przednią. Zasięg od 420 (w słabszej odmianie) do 620 km (w mocniejszej). Ładowanie z mocą zaledwie 130-150 kW. Mówiąc krótko, Scenic to na papierze i zdjęciach największe rozczarowanie tegorocznego finału COTY. Nie ma w tym samochodzie absolutnie niczego, co skłoniłby mnie do przyjrzenia mu się bliżej. To po prostu podwyższone Renault Megane na baterie.
Toyota CH-R
Następca bardzo dobrze przyjętego przez europejskich klientów modelu z pewnością ma nietuzinkowy design. Bez dwóch zdań dysponuje też sprawdzonymi napędami hybrydowymi (do wyboru klasyczny HEV w trzech odmianach, jak i PHEV). Niestety rozczarowuje ilością miejsca na tylnej kanapie, ceną (180 tys. zł za dobrze wyposażony egzemplarz) i brakiem wersji elektrycznej. To po prostu kolejna generacja popularnego crossovera, która nie wnosi niczego nowego i świeżego do świata motoryzacji.
Volvo EX30
Tym modelem Volvo chce trafić do znacznie szerszego grona odbiorców. Głównie za sprawą ceny, która w Polsce wynosi 170 tys. zł. Nieźle, jak na elektryka, który ma 272 KM, przyspiesza do setki w niecałe 6 sekund i na jednym ładowaniu przejeżdża 344 km. A to wersja podstawowa, bo jest jeszcze taka o rozszerzonym zasięgu (455 km), a także Performance z dwoma silnikami, która setkę robi w 3,6 sekundy, ale kosztuje już minimum 230 tys. zł. Na papierze wszystko wygląda naprawdę nieźle. Niestety nie ma nic za darmo. Jakość użytych do wykończenia wnętrza materiałów pozostawia wiele do życzenia i nie licuje z prestiżem marki. Wszechobecny jest twardy plastik o nieprzyjemniej w dotyku fakturze. Niemniej i tak na tle konkursowych konkurentów EX30 się wyróżnia. Przyjemnym designem, ceną i jej relacją do osiągów. Ale czy jest rewolucyjne? Niekoniecznie.
Kia EV9
Ponad pięć metrów długości, 310 cm rozstawu, sześć albo siedem miejsc. W drugim rzędzie kanapa trzyosobowa, dwa niezależne fotele odwracane tyłem do kierunku jazdy albo dwa fotele relaksacyjne, elektrycznie rozkładane do pozycji półleżącej (więcej pisałem o nich TUTAJ). Mnóstwo przestrzeni we wnętrzu, futurystyczny design, ładowanie z mocą 240 kW, zasięg od 505 do 563 km. A do tego materiały wykończeniowe jakości premium, które powstały z naturalnych surowców i przetworzonych śmieci. Kia po raz kolejny złamała schematy. Na tle rywali wygląda jak samochód z przyszłości. Jej projektanci nie postawili sobie za zadanie jedynie „zrobienia kolejnego elektryka” tylko „zrobienie czegoś nowego”. I im się udało. O ile to, co Renault zrobiło z legendarnym Scenikiem wprost należy nazwać żałosnym, to Kia do EV9 podeszła odważnie, z pomysłem i z wizją. I za sam ten fakt należą się Koreańczykom oklaski, a EV9 tytuł Samochodu Roku. Bo moim skromnym zdaniem właśnie ta „wizja” wyróżnia ostatnio samochody Kia, a jednocześnie wizji tej brakuje innym producentom. Robią samochody na podobną modłę, upychając w nich jedynie akumulatory i silniki elektryczne. Nowy Peugeot e-3008 i Toyota C-HR nie różnią się niczym od swoich poprzedników poza wyglądem i bateriami w podłodze. BMW serii 5 nie jest ani trochę nowatorskie, za to ciasne. Z kolei BYD Seal to kserokopia Tesli.
Z finałowej siódemki widzę tylko dwóch pretendentów do tytułu europejskiego Car Of The Year 2024. To Volvo EX30 i Kia EV9. Ze zdecydowanym naciskiem na tę drugą. A to dlatego, że Kia skupia się nie tylko na elektryfikowaniu samochodów, ale przy okazji chce znacznie poprawić komfort przemieszczania się, budować auta z materiałów neutralnych dla środowiska, zmienić nasz sposób myślenia o podróżowaniu – tak, aby było w nich jak więcej relaksu, odpoczynku i wytchnienia, a jak najmniej stresu. EV9 jest ucieleśnieniem tej filozofii. Jest inne, jedyne w swoim rodzaju nie tylko jeżeli chodzi o design, ale także sposób, w jaki można się nim przemieszczać. I właśnie dlatego bardziej niż konkurenci zasługuje na tytuł COTY 2024.
Mało jest dzisiaj samochodów, które można kupić za mniej niż 100 tys. zł, a oferują tak dużo. Przestronność, praktyczność, jakość,…
Ta strona korzysta z ciasteczek aby świadczyć usługi na najwyższym poziomie. Dalsze korzystanie ze strony oznacza, że zgadzasz się na ich użycie.ZgodaPolityka prywatności