Close

Elektryk musi wydawać dźwięki, jak… szczoteczka do zębów

Jedną z największych zalet samochodów elektrycznych jest cisza. To na nią w pierwszej kolejności zwracają uwagę osoby, które po raz pierwszy w życiu jadą autem na prąd. Ale to nie oznacza, że elektryków w ogóle nie słychać. Przy niskich prędkościach już dzisiaj muszą wydawać dyskretne dźwięki, dla bezpieczeństwa pieszych. A w niedalekiej przyszłości z powodzeniem będą mogły emitować dźwięk motorów V8, statków kosmicznych czy pędzącej lokomotywy – dla naszej frajdy.  

W klasycznym silniku spalinowym (czy to benzynowym, czy wysokoprężnym) dochodzi w ciągu każdej minuty do setek mini eksplozji, które ludzkie ucho odbiera, jako ciągły dźwięk. Im wyższe obroty, tym częstotliwość tych eksplozji jest większa i stają się głośniejsze. Zamieniają się w coś, co nieliczni (fani mocnych wrażeń) nazywają rykiem, a większość po prostu hałasem.

W klasycznym silniku spalinowym dochodzi do mini eksplozji mieszanki paliwowej. Do tego mamy mnóstwo elementów, które się kręcą, wirują, ocierają, tłoczą, pompują, dmuchają etc. Wszystko to wytwarza hałas

A samochodzie elektrycznym sprawy mają się zupełnie inaczej. To, co słychać zza kierownicy, to najwyżej cichutki „gwizd” silnika elektrycznego, ewentualnie delikatny szum powietrza opływającego nadwozie i toczących się opon. Ta cisza, to jednak miecz obosieczny. Kierowcy i pasażerom przynosi korzyści, ale dla pieszych czy rowerzystów może stanowić zagrożenie. Szczególnie w sytuacji, gdy aut elektrycznych, hybryd i pluginów jest na drogach coraz więcej.

Czy da się usłyszeć prąd?

Żeby zapobiec sytuacjom, gdy np. pieszy nie słyszy nadjeżdżającego samochodu, od jakiegoś czasu obowiązkowe jest instalowanie w autach z motorami elektrycznymi generatorów dźwięku. Dotyczy to nie tylko elektryków, ale także wspomnianych pluginów i hybryd. Czyli wszystkich modeli, które w jakimś stopniu potrafią poruszać się wyłącznie na prądzie. Ale oczywiście te dźwięki nie są tymi, jakie znamy z motorów spalinowych. – To „podprogowe sygnały akustyczne”, które nie drażnią uszu, ale są słyszalne. Rowerzysta czy pieszy mogą odpowiednio zareagować słysząc np. czy auto przyspiesza czy hamuje – tłumaczy Rajus Augustine z firmy Harman, zajmującej się budową profesjonalnych systemów audio. To jej rozwiązania trafią do najnowszych elektrycznych Kii, w tym do EV6.

Podczas jazdy po mieście z niskimi prędkościami, auta elektryczne muszą emitować dźwięki. Dla bezpieczeńtwa pieszych i rowerzystów. Na wypadek, gdyby jednak i tak ich nie usłyszeli, Kia EV6 już w podstawowej wersji wyposażona jest w system autonomicznego hamowania w sytuacji zagrożenia

“Elektryczne dźwięki” mają nawet swoją nazwę – AVAS (Acoustic Vehicle Alerting System), czyli akustyczny system ostrzegania o pojeździe. – To forma aktywnego zarządzania dźwiękiem. System wykorzystuje ukryte głośniki z przodu i z tyłu samochodu, aby tworzyć sygnały, które słyszą piesi i rowerzyści. To zwiększa bezpieczeństwo – wyjaśnia Augustine. AVAS wykorzystuje czujniki prędkości i położenia pedału przyspieszenia do określania głośności i charakterystyki dźwięku wytwarzanego przez samochód. 

Zgodnie z obowiązującymi unijnymi przepisami, nawet samochód elektryczny do prędkości 20 km/h musi emitować dźwięki o natężeniu minimum 56 decybeli. Tak mniej więcej „hałasuje”… elektryczna szczoteczka do zębów. Badania dowiodły, że ludzie zwracają na taki dźwięk uwagę, ale nie jest on dla nich w najmniejszym stopniu uciążliwy czy męczący. Z kolei ze środka auta w ogóle go nie słychać. Ponadto, powyżej 20 km/h dźwięk ten może samoczynnie nie wyłączać, bo po przekroczeniu tej prędkości wystarczającym ostrzeżeniem dla pieszych jest szum toczących się kół.

Dźwięk przyszłości

Rozporządzenie Komisji Europejskiej precyzuje jedynie natężenie dźwięku, ale nic nie mówi o jego rodzaju. Innymi słowy, równie dobrze mógłby to być gwiazdek lokomotywy, skrzecząca papuga, jak i bulgot poczciwego V8. To daje producentom wręcz nieograniczone możliwości. Pojawia się szansa na to, że z naszych ulic zniknie monotonny stukot diesli i hałaśliwy warkot benzyniaków, a pojawią się zupełnie nowe doznania akustyczne.

Już teraz elektryki potrafią wykrywać pieszych i ostrzegać ich dźwiękowo, że nadjeżdżamy

– Producenci mogą nadać swoim samochodom niepowtarzalny dźwięk, w zależności od tego, co lubią ich klienci i co najlepiej pasuje do ich marki. Można odtworzyć werk sportowego silnika lub wprowadzić bardziej nowoczesny dźwięk przypominający choćby statek kosmiczny – tłumaczy Augustine z Harmana. Czyżbyśmy zbliżali się do punktu, w którym samochody będą wydawały z siebie odgłosy, jak w „Piątym Elemencie” Luca Bessona?

Niezależnie od tego, czy elektryki będą naśladowały silniki V8, statki kosmiczne, czy V Symfonię Beethovena, inżynierowie stoją przed nowym wyzwaniem. Technologia, która w założeniu miała poprawić bezpieczeństwo pieszych i rowerzystów, jednocześnie może sprawić, że na drogach zrobi się nie tylko estetyczniej, czyściej, bardziej zdrowo i eko, ale także różnorodnie. Cóż, dzięki elektryfikacji motoryzacja wjeżdża na zupełnie nową ścieżkę. Także dźwiękową.

Powiązane artykuły

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zgoda na przetwarzanie danych osobowych

Zgoda marketingowa