Close

Czy prąd się kiedyś skończy?

Rano bierzesz prysznic, suszysz włosy, parzysz kawę, robisz tosty, sprawdzasz maile i newsy ze świata. Wsiadasz w tramwaj, po drodze słuchasz muzyki, potem pracujesz, wracasz do domu, pierzesz, prasujesz, gotujesz. Wieczorem oglądasz ulubiony program, sprawdzasz na social mediach, co u znajomych, w końcu ustawiasz budzik i gasisz światło. Żadna z tych rzeczy, nie byłaby możliwa bez prądu. A teraz wyobraź sobie, że go nie ma. Prąd znika. Wszędzie. I nie tylko na chwilę, ale na zawsze… Czy taki scenariusz jest w ogóle możliwy?

Energia elektryczna zapewnia nam komfort, bezpieczeństwo i rozrywkę. Ale cena, jaką za to płacimy, jest dosyć wysoka. I nie chodzi o rachunki jakie regularnie otrzymujemy od dystrybutora, ale przede wszystkim skutki dla środowiska. 80 proc. prądu na świecie wytwarza się z paliw kopalnych. Te paliwa „rosły” pod ziemią przez setki milionów lat, a dopiero w ostatnich wiekach człowiek nauczył się je wydobywać, przetwarzać, transportować i wykorzystywać. I robi to tak intensywnie, że – zdaniem ekspertów – odkryte złoża ropy i gazu wyczerpią się całkowicie już za 40 lat. A węgiel w ciągu 150.

Według naukowców złoża ropy naftowej wyczerpią się w ciągu 50 lat

W świetle tego wszystkiego odpowiedź na pytanie zadane w tytule wydaje się oczywista: Tak, prąd się skończy. I to szybciej, niż nam się wydaje. Ale przecież człowiek nie stoi w miejscu i wie, że nie może polegać wyłącznie na spalaniu paliw kopalnych. Dlatego coraz chętniej rozwija technologię produkcji energii elektrycznej z odnawialnych źródeł. Obecnie wytwarza się z nich 20 proc. zużywanej  przez człowieka energii elektrycznej. Do 2030 r. udział OZE w produkcji prądu ma wynieść przynajmniej 32%. Globalnie, bo niektóre kraje postawiły przed sobą znacznie ambitniejsze cele. 

Unia Europejska chce ograniczyć emisje gazów cieplarnianych w ciągu najbliższej dekady aż o 40 proc. To oznacza, że niemal połowa obecnych elektrowni na Starym Kontynencie, zasilanych paliwami kopalnymi, powinna w tym czasie zniknąć i zostać zastąpiona przez OZE. Postępy poszczególnych krajów w realizacji tego celu są bardzo różne. Szwecja już dawno spełniła unijne cele i jest na dobrej drodze do tego, by całkowicie uniezależnić się od ropy, gazu czy węgla. Ale już na przykład Polska raczkuje w temacie.

Tak wygląda nowoczesna…. hydroelektrownia. W produkcji prądu z wody wyspecjalizowały się przede wszystkim kraje Skandynawskie. W samej Norwegii są tysiące takich minielektrowni

Przy okazji przemian, wiele osób zadaje sobie pytanie, czy pełne uniezależnienie się od paliw kopalnych i całkowite przejście na „zielony prąd” ma sens i jest w stanie zaspokoić nasze potrzeby.

Zacząć należy od tego, że urządzenia zasilane energią elektryczną są znacznie wydajniejsze, niż ich odpowiedniki spalające paliwo. Weźmy na przykład samochód elektryczny. Przeciętna sprawność jego silnika wynosi 85-95 proc., co oznacza, że zdecydowana większość energii elektrycznej zamieniana jest w moc i osiągi. Dla porównania, sprawność jednostek spalinowych to zaledwie 35-45 proc., co oznacza, że ponad połowa energii powstałej ze spalania paliwa, jest zwyczajnie marnotrawiona.

Inny przykład? Nowoczesne pompy ciepła służące do ogrzewania domów mają o 50 proc. większą wydajność niż powszechnie stosowane kotły kondensacyjne na gaz ziemny.

Inna zaletą OZE jest to, że np. słońce czy wiatr nigdy się kończą. I są zrównoważonymi źródłami energii elektrycznej. Owszem, zdarzają się dni bezwietrzne i pochmurne, ale generalnie źródło samo w sobie pozostaje niewyczerpalne. A jeżeli np. słońce jednak postanowiło się wyczerpać i np. wybuchnąć to… Cóż, wtedy nikt z nas nie będzie potrzebował już prądu.

Energia słoneczna i wiatrowa mogą się wzajemnie uzupełniać

Niemniej, bardzo istotne jest to, by przechodząc na OZE zminimalizować ryzyka związane z brakiem dostaw energii. Wiatr nie wieje? Bierzemy prąd ze słońca. Słońce przestaje świecić? Czerpiemy energię z wody. Dywersyfikacja jest tu kluczem. Zresztą podobnie jest dzisiaj z paliwami kopalnymi. Polska sama w przeszłości kilkukrotnie odczuła, czym może zakończyć się uzależnienie się od dostaw jednego surowca – w tym wypadku gazu ziemnego z Rosji.

Inna sprawa, że nie można pokryć panelami fotowoltaicznymi setek tysięcy hektarów, bo to też zaburzy tzw. współczynnik albedo Ziemi. Chodzi o stosunek ilości promieniowania odbitego do padającego. Jeżeli będziemy odbijali za dużo światła to, jak na ironię, temperatury jeszcze się podniosą i przyspieszymy proces globalnego ocieplenia.

Dlatego tak istotne jest nie tylko rozwijanie OZE, ale także technologia magazynowania energii. I tutaj ogromną rolę mogą odegrać samochody elektryczne. Wyobraźcie sobie, że ładujecie swoje auto „w szczycie”, kiedy na przykład wieje i farmy wiatrowe działają pełną parą. Przestaje wiać, a Wy… podpinacie samochód do sieci elektrycznej waszego domu i zasilacie go energią zgromadzoną w akumulatorach auta. 

Kia EV6 będzie pierwszym elektrycznym modelem zbudowanym na zupełnie nowej platformie E-GMP, umożliwiające zasilanie urządzeń domowych energią zgromadzoną w akumulatorach auta

Nie, nie poniosła mnie fantazja. Takie rozwiązania już istnieją. Najnowsza platforma E-GMP, na której zbudowano np. Kię EV6, ma funkcję Vehicle-to-Load (V2L), która umożliwia zasilenie domu prądem z baterii auta. Oczywiście prądem o napięciu 230V. Maksymalna moc to 3,5 kW, co wystarczy do uruchomiania kuchenki elektrycznej, włączenia oświetlenia, telewizora, klimatyzatora, lodówki. Byle nie wszystkiego jednocześnie. Co więcej, system V2L może służyć także do ładowania innego auta elektrycznego. 

Co będzie w przyszłości? Już dzisiaj eksperci wróżą, że dzięki bateriom nowej generacji i rozwojowi elektrycznej motoryzacji, a także dzięki OZE, wiele gospodarstw domowych stanie się samowystarczalnych. Prąd wyprodukowany np. przez panele fotowoltaiczne będziemy przechowywali w akumulatorach auta i wykorzystywali go np. wieczorami i w nocy. 

Auta elektryczne są przepustką właśnie do takiego świata. Pierwszym krokiem, który musimy zrobić, żeby światło w naszych domach nigdy nie zgasło. 

Powiązane artykuły

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zgoda na przetwarzanie danych osobowych

Zgoda marketingowa