Close

Auto Świat znika. Bez niego świat już nie będzie taki sam

W poniedziałek 19 grudnia ukazał się ostatni numer tygodnika Auto Świat. Po niemal 28 latach do historii odeszła nie tyle kolejna drukowana gazeta, co marka sama w sobie. Marka, która miała ogromny wpływ na rozwój polskiego rynku samochodowego. Można wręcz powiedzieć, że wychowała miliony polskich kierowców. W tym mnie.

Był 1995 rok. Miałem wtedy zaledwie 12 lat, ale już wiedziałem, że – w przeciwieństwie do moich rówieśników – bardziej od piłki nożnej i przeglądania potajemnie „Twojego Weekendu”, kręcą mnie samochody. Tyle, że wtedy niełatwo było rozwijać tę pasję. Bo nie było internetu, YouTube’a, salonów Empiku, a na drogach ciągle królowały Maluchy, Polonezy i ewentualnie produkty niemieckie z lat 80. Przyklejałem się więc do bocznej szyby każdego nowszego zagranicznego auta, jakie spotkałem na swojej drodze. Chodziłem po salonach różnych marek i żebrałem o katalogi i prospekty. Oglądałem na ZDF czy innym RTL-u programy motoryzacyjne po niemiecku, choć wówczas w tym języku znałem tylko sformułowania „Ruf mich an” oraz „Oh, ja!” (to z innych kanałów).

Z polskich pism wydawanych w pierwszej połowie lat 90. pamiętam tylko miesięcznik International Auto. Wiem, że istniał wówczas również Motor czy Auto Technika, ale one za bardzo zalatywały mi PRL-em, smarem i benzyną ołowiową. A International Auto pachniał Wunderbaumem. Zachodem. Żelkami Haribo. Niestety był dość drogi, jak na kieszeń 12-letniego chłopaka. W 1995 r. kosztował 29 500 zł, czyli 2,95 zł. Tymczasem za Auto Świat, który właśnie debiutował, zapłacić trzeba było 9000 zł (czyli 90 groszy)! I ukazywał się co tydzień, a nie co miesiąc. Zatem wydając w skali miesiąca tylko 20 proc. więcej, miałem aż cztery razy więcej czytania. Cztery razy więcej samochodów. Cztery razy więcej przyjemności! 

Nie ma co owijać w bawełnę – w 1995 r. Auto Świat zrewolucjonizował polski rynek prasy motoryzacyjnej. Wniósł doniego nową jakość. Tak pod względem estetyki, jak i zawartości. Za niewielką kwotę dał nam możliwość bliższego poznania wszystkich samochodów – od używanych po prototypy. Takich, które były w naszym zasięgu finansowym, jak i takich, do których mogliśmy tylko wzdychać i o nich marzyć. Auto Świat testował, porównywał, sprawdzał i badał. Był odpowiednikiem Playboya dla samochodziarzy. Kształtował nasz motoryzacyjny gust i dawał liznąć przez papierek cukierka, którego prawdziwego smaku większość z nas i tak nigdy by nie poznała. To dzięki niemu znałem dane techniczne w zasadzie wszystkich nowych samochodów, poznałem zasadę działania turbo czy katalizatora i stworzyłem listę wymarzonych modeli. W środku co prawda nie było plakatów i rozkładówek do wyrwania i powieszenia nad łóżkiem, ale bez dwóch zdań Auto Świat stał się moim podstawowym źródłem informacji o samochodach. Zaraz po gumie Turbo oczywiście.

Od samego początku AŚ z jednej strony pełnił rolę wychowawczą, z drugiej opiniotwórczą, a z trzeciej – liczył się z opiniami i zdaniem czytelników. Ta rola wychowawcza czy – jak kto woli – edukacyjna, doskonale widoczna była w akcjach takich jak „As bezpiecznej jazdy”, które angażowały i zachęcały kierowców do doskonalenia swoich umiejętności. Opiniotwórczość? Wystarczy wspomnieć „Wielki Test Salonów” – jedyne na polskim rynku tak obszerne i profesjonalne badanie jakości obsługi w salonach wszystkich marek. Z kolei samym czytelnikom pozwalano m.in. decydować o tym, które samochody zasługują na wyróżnienie i są ich zdaniem najlepsze w swojej kategorii – tę rolę pełnił początkowo konkurs „Auto nr 1”, który następnie przekształcono w „Złotą Kierownicę”.

Nie będzie nadużyciem czy przesadą, jeżeli napiszę, że AŚ wychował dwa pokolenia polskich kierowców. I to w czasach, gdy cały świat bardzo dynamicznie i chwilami diametralnie się zmieniał. Ten motoryzacyjny i jego bezpośrednie otoczenie również. Wystarczy wspomnieć, że w 1995 roku wokół Warszawy nie było ani kilometra autostrady czy drogi ekspresowej! Dzisiaj stolica ma obwodnicę południową (S2) oraz zachodnią (S8), bezpośredni dostęp do autostrady A2 na Wschód i Zachód oraz do ekspresówek S8, S7 i S17.

Wraz z gazetą przeżywaliśmy wprowadzenie obowiązku stosowania katalizatorów w samochodach (rok 1995), wycofanie benzyny ołowiowej (2004), wejście do UE i uwolnienie importu aut z Zachodu (2004), obowiązek montowania ABS (2005), jazdy na światłach przez całą dobę (2007), czy systemu eCall i filtrów GPF w autach spalinowych (2018). A kariera pisma kończy się pod koniec roku, w którym Bruksela zdecydowała o całkowitym wycofaniu aut spalinowych i pełnej elektryfikacji wszystkiego, co ma cztery koła (ma to nastąpić do 2035 r.). Zaskakująca paralela.

Strony AŚ zawsze pozostawały otwarte dla wszystkich marek. Tanich i drogich, luksusowych i budżetowych, starych wyjadaczy i debiutantów. Już w 1997 r., czyli pierwszym roku działalności Kia na polskim rynku, Auto Świat pisał o jej trzech modelach Sportage, Sephii i Ceresie. Poniżej macie kilka skanów testów z roku 2000. Dają one ciekawy obraz tego, jak 22 lata temu postrzegana była Kia. Szczególnie ubawiłem się zdaniem na temat Shumy: „Koszt użytkowania auta sprawił, że po przejechaniu 500 km niektóre mankamenty samochodu wydały się mniej kłopotliwe”. To tak, jakby powiedzieć, że „drzazgi w kebabie były mniej kłopotliwe, jak sobie człowiek uświadomił, że kosztował tylko 5 zł”.

Nie ma co ukrywać i próbować zaklinać rzeczywistości – Kie z końca lat 90. były paskudne i tandetne, ale miały jedną zasadniczą zaletę. Kosztowały znacznie mniej niż ich europejscy czy japońscy konkurenci. I Auto Świat uwzględniał to w swoich ocenach. Co znamienne, te 20 lat temu AŚ porównywał auta Kia z Daewoo, Dacią, Suzuki czy Fiatem. Dzisiaj na łamach AŚ Ceed wygrywa z Golfem i Focusem, Stinger zestawiany jest z BMW, Mercedesem i VW Arteonem, a Kia EV6 z Audi e-tronem i Porsche Taycanem. To znak czasów dowodzący, jak wiele w motoryzacji zmieniło się przez te dwie dekady. 

Na rynku prasowym zmieniło się w tym czasie równie dużo, szkoda tylko, że nie na plus. Auto Świat padł ofiarą powszechnej cyfryzacji, do której w ostatnim czasie doszły rosnące koszty druku. Księgowe kalkulacje po prostu wzięły górę nad niemal 28-letnią historią pisma, za którym zwyczajnie będę tęsknił. Choć przyznaję bez bicia, że sam dawno go nie kupowałem. Dlatego część winy za jego zniknięcie z kioskowych półek muszę wziąć na siebie. I Wy również. Dlatego chociaż na koniec zróbmy przyjemność ludziom, którzy tworzyli ten tygodnik (w kilku przypadkach od samego jego początku). Doceńmy ich pracę. Lećmy do sklepów, kiosków, na stacje benzynowe i kupmy ostatni 1356 numer AŚ. Jest napakowany newsami ze świata motoryzacji, testami, a przede wszystkim – wspomnieniami. 5,99 zł to nie jest duża kwota za prezent, jaki możecie zrobić ekipie AŚ na święta. I na koniec pewnego etapu w ich życiu. Oraz koniec pewnej epoki w polskiej motoryzacji. Dziękujemy Ci Auto Świecie.

Powiązane artykuły

Komentarze (2) do “Auto Świat znika. Bez niego świat już nie będzie taki sam

  1. Tomek Okurowski

    Wyśmienity tekst. Czytało się znakomicie podczas wciągania paczki Haribo. Z tym większą przyjemnością dziękuję. Tomek Okurowski. Auto Świat.

  2. Piotr

    AŚ na początku ukazywał co dwa tygodnie. Ja odkąd można było zamówić wersję elektroniczną to ją zacząłem czytać, natomiast wersję papierową kupowałem raz na dwa miesiące jak chciałem “poczuć” papierowe wydanie. Początkowo myślałem, że zaprzestaną wydawania wersji papierowej i pozostaną przy wersji elektronicznej pisma, ale niestety. Wielka szkoda że już nie można nawet w wersji elektronicznej poczytać. Strona internetowa to nie to samo co (nawet elektroniczne) pismo.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zgoda na przetwarzanie danych osobowych

Zgoda marketingowa