Co odgrywa decydującą rolę przy wyborze nowego samochodu średniej klasy? Osiągi? Zużycie paliwa? Wyposażenie? Marka? Jakość wykończenia? Przestronność? Gwarancja? Bądźmy szczerzy: każdy ma swoje typy i indywidualne wymagania. Jeden będzie chciał głównie zdzierać gumę z opon na światłach, drugi – wozić teściową do kościoła. W bagażniku. Ale bez względu na to, czego oczekujecie od samochodu, najistotniejsze pozostaje tzw. „Value for Money”, czyli relacja jakości do ceny. To, ile i czego dostajecie za konkretny pieniądz. Coś, jak ilość cukru w cukrze.
Nie ulega wątpliwości, że nowy Golf jest świetnie wykonany, dobrze jeździ i ma wizerunek dopracowanego, optymalnego auta na co dzień. Jest legendą. Motoryzacyjnym odpowiednikiem scyzoryka Victorinox. Bez niego nie byłoby innych kompaktów. Pytanie, ile za to wszystko jesteście gotowi zapłacić. Mówiąc wprost: ile może kosztować kawałek materiału 30×5 cm, którym wyłożono kieszeń w bocznych drzwiach Golfa, a którego nie mają konkurenci? Postanowiłem dosyć dokładnie to policzyć.
Tak się składa, że Kia również jest gotowa sprzedać wam auto z lepszym wyposażeniem w niższej cenie. Kupując cee’da w wersji M (druga w kolejności) macie możliwość dorzucenia do niego za 5000 zł pakietu Smart Plus z opcjami wartymi 11000 zł. Czyli zyskujecie 6000 zł. Pytanie, czy wychodzicie na tym do przodu względem Golfa.
Do porównania wykorzystałem cee’da z benzynowym motorem 1.6 GDI (136 koni mechanicznych) i manualną skrzynią biegów. Wersja M ze wspomnianym pakietem zrobiły z niego naprawdę przyzwoicie wyposażony wóz: z automatyczną klimatyzacją, nawigacją, kamerą cofania, czujnikami parkowania, tempomatem, podgrzewanymi fotelami i kierownicą (obszytą skórą) etc. Z opcji dodatkowych dołożyliśmy tylko lakier metaliczny za 2200 zł. Za tak wyspecyfikowany samochód wyszło dokładnie 71.740 zł.
A teraz przyjrzyjmy się, jak to wygląda u Volkswagena. Nie ma Golfa ze 135-konnym benzyniakiem więc musiałem wybierać między 125- a 150-konną wersją motoru 1.4 TSI. Ostatecznie dałem szansę temu słabszemu, głównie ze względu na atrakcyjniejszą cenę wyjściową. Wersja to Comfortline, czyli – podobnie, jak w cee’dzie – druga w kolejności. Plus pakiet Business w promocyjnej cenie, który dał nam czujniki parkowania, radio, alarm i czujnik deszczu. Sęk w tym, że aby Golf dorównał Kii musiałem postawić mnóstwo ptaszków na liście z opcjonalnym wyposażeniem. Ile dokładnie, możecie zobaczyć tu:
Tak, wiem że trudno w to uwierzyć. Ja również spodziewałem się różnicy w cenie, ale na poziomie 4, 5, 7, może nawet 10 tys. zł. Ale 20 tys. zł??? I to za niemal identycznie skonfigurowane wersje?!!! Owszem, Golf ma w standardzie system rozszerzonej ochrony pieszych, czujnik deszczu i czujniki parkowania również z przodu, ale… cee’da dostajecie z siedmioletnią gwarancją (versus skromne dwa w Volkswagenie) i 11 końmi mechanicznych więcej.
20 tys. zł. To ponad 80 pełnych, 53-litrowych baków benzyny. Niech każdy z Was skomentuje to sobie sam. Ja muszę się napić. Kupię sobie jakąś dobrą wódkę. Będzie miała smak, moc i kolor normalnej wódki i identyczną butelkę. Dopłacę 30 proc. tylko za to, że ktoś wsadził ją do kolorowego kartoniku wyściełanego welurem. A następnego dnia będę miał kaca większego niż zwykle…