Jak przewozić narty. Poradnik od deski do deski (cz. 2)

Co lepiej zda egzamin: klasyczne uchwyty na dach czy box? Na co zwrócić uwagę przy ich wyborze? Czym różnią się najtańsze modele od tych z górnej półki? Czy warto dopłacać do produktów renomowanych marek?

 

Jak przewozić narty. Poradnik od deski do deski (cz. 2)

    Spis treści:

 

Tuż przed weekendem, w pierwszej części poradnika poruszyłem temat przewożenia sprzętu narciarskiego we wnętrzu samochodu oraz w magnetycznych uchwytach. I powoli zacząłem przechodzić do bardziej profesjonalnych rozwiązań. „Powoli”, czyli zajęliśmy się belkami poprzecznymi (jeżeli przegapiliście ten materiał to zachęcam: wystarczy kliknąć tutaj).

Oczywiście same belki nie wystarczą do transportu nart, choć kilka lat temu byłem świadkiem jak na parkingu pod stokiem pewien amator sportów zimowych mocował swoje deski do bagażnika… opaskami zaciskowymi. Najwyraźniej był na bakier ze zdrowym rozsądkiem.

Jeżeli chcecie naprawdę bezpiecznie przewozić swój sprzęt (mam tu na myśli bezpieczeństwo i samych nart czy snowboardów, i wasze, i innych uczestników drogi) to rozwiązania macie dwa: uchwyty montowane do belek lub box dachowy. Każde z tych rozwiązań ma swoje zalety i wady, o których postaram się napisać poniżej. Wiem, że wybór na rynku jest gigantyczny, podobnie jak rozstrzał cenowy. Box może kosztować 300 albo…. 7000 zł. Pytań i jest mnóstwo: Czym różni się od siebie sprzęt tani od tego drogiego? Na co powinniśmy zawracać uwagę przy wyborze konkretnego modelu? Jak spakować „trumnę”? Jak montować narty w uchwytach? Czy są jakieś przepisy, które o tym mówią? Postaram się na nie wszystkie odpowiedzieć.

Pewny (u)chwyt

Skoro mamy belki to możemy zacząć się zastanawiać jakie uchwyty na nich zamontować. Wyroby, których cena różni się tylko o 100 czy 150 zł, potrafi dzielić prawdziwa przepaść, jeśli chodzi o funkcjonalność i jakość. Trzeba zatem zwrócić uwagę na kilka istotnych elementów:

Uchwyty występują w różnych szerokościach mieszczących od 2 do 6 kompletów nart

1. Rozmiar. Uchwyty różnią się od siebie szerokością części roboczej, różnie też bywa jeżeli chodzi grubość nart czy desek, które można bez obaw zamocować w uchwycie. Gdy kupimy tani, niesprawdzony model może się okazać, że nasze narty są do niego… za grube i się nie zamkną! Aby temu zapobiec renomowane marki często stosują zatrzaski o dwustopniowym działaniu – pewnie trzymają one deski snowboardowe i narty o każdej grubości.

2. Sposoby mocowania. Tańsze produkty często wymagają dokręcenia śrub mocujących wkrętakiem (co gorsza, zwykle płaskim), co jest kłopotliwe i może okazać się przykre w skutkach (wystarczy, że śrubokręt się ześliźnie i porysujemy lakier). Lepiej zdecydować się na model, w którym uchwyty dokręca się śrubami wyposażonymi w plastikowe gałki. To eliminuje konieczność używania jakichkolwiek narzędzi. Modele z górnej półki mają czasami specjalne, opatentowane zatrzaski. Przed zakupem warto jednak sprawdzić, czy ich działanie będzie nam odpowiadało – zdarza się, że pracują dość ciężko, albo dostęp do nich jest utrudniony. Wszystko zależy tu od indywidualnych odczuć i upodobań.

Mocowanie pod kątem. Polecane gdy odległość od belki do dachu jest mała

3. Przestrzeń między dachem a belką. Zanim kupimy uchwyty koniecznie powinniśmy sprawdzić wysokość relingów w naszym aucie, a najlepiej – odległość zamontowanych belek od dachu. Kiedy ta wysokość jest nieduża może się okazać, że… wiązania nart będą uderzały o dach samochodu. Warto wtedy zainteresować się produktami, w których deski mocuje się ukośnie – to najczęściej rozwiązuje problem.

4. Zamek zabezpieczający. Większość uchwytów ma go obecnie w standardzie, ale najczęściej zamontowany jest on w plastikowej obudowie i ma słaby mechanizm. Pamiętajmy, że to nie uniemożliwia kradzieży, a jedynie ją utrudnia, wydłużając czas „pracy” potencjalnego złodzieja.

5. Liczba kompletów. Dostępne na rynku modele standardowo mieszczą trzy lub cztery pary nart, ale z łatwością można znaleźć też takie, które mocują aż sześć par lub cztery snowboardy. Trzeba jednak uważać, bo w materiałach reklamowych i katalogach producent często podaje maksymalną ilość kompletów, jakie zmieszczą się na danym uchwycie sugerując się najwęższymi modelami desek. Jeżeli mamy szersze narty może pojawić się problem. Dobrze jest też kupić jaki uchwyt, w którym będziemy mieli miejsce na jedną, rezerwową parę więcej, niż planujemy zabierać.

6. Jak przewozić. Narty zawsze powinny być zamontowane tyłem do kierunku jazdy. W ten sposób zmniejszymy opór powietrza do minimum i jednocześnie maksymalnie eliminujemy wibracje, jakie mogą powstawać przy noskach desek. Dodatkowo, gdyby przypadkowo zamek nie trzymał wystarczająco mocno, to jest szansa że np. podczas gwałtownego hamowania szersze noski zatrzymają narty przed wypadnięciem z mocowań.

Dobrze dobrany bagażnik dachowy powinien nam służyć wiele lat – nawet gdy w międzyczasie zmienimy sprzęt narciarski, albo wręcz co chwilę będziemy wypożyczali inny. Gwarantuje pewność i bezpieczeństwo podczas transportu, a także odpowiednio zabezpiecza sam sprzęt – powinien mieć miękkie gumowe ramiona, które nie porysują powierzchni desek. I duże przyciski, żeby można było łatwo go otwierać i zamykać nawet w narciarskich rękawicach.

Śnieg, sól, deszcz, błoto, wiatr – podczas transportu narty nie mają łatwo

Jakieś wady? Oczywiście! Sól, woda, śnieg, błoto pośniegowe, mróz – przez cały czas transportu nasz sprzęt będzie narażony na zmienne, często skrajne i niekorzystne dla niego warunki. Można spróbować temu zapobiec – przy wyborze uchwytów możemy zwrócić uwagę, czy nasze narty zmieszczą się do niego wraz z pokrowcem. Choć trzeba zdawać sobie także sprawę, że pokrowiec może hałasować od wiatru i dodatkowo wpłynąć na zużycie paliwa.

Ile to kosztuje? Przyzwoitej jakości uchwyt na cztery pary nart lub dwie deski kupimy za ok. 300zł.  Renomowane modele Thule w salonach Kii kosztują od 600 do 700 zł (zależnie od ilości kompletów nart, jakie są w stanie przewieźć), ale najlepiej zadzwonić do lokalnego dealera i zapytać o dokładną ofertę. Może się okazać, że akurat będzie miał promocję. Na przełomie listopada i grudnia wszystkie zimowe akcesoria Kia można było kupić 25 proc. taniej. Bardzo dobry bagażnik Thule na cztery pary nart lub dwa snowboardy kosztował tylko 470 zł!

Komu zależy na wygodzie może zainwestować jeszcze więcej – za sugerowane 900 zł (w praktyce może być taniej) dostanie Thule Extender mieszczący sześć par nart lub cztery deski. Jego fenomen polega na tym, że ma wysuwane poza obrys auta szyny, dzięki czemu dużo łatwiej załadujemy narty i się przy tym nie pobrudzimy, ocierając o samochód. Działa to tak:

Zalety

+ Stosunkowo łatwy montaż

+ Wysoki poziom bezpieczeństwa

+ Rozsądna cena większości modeli, także tych renomowanych

Wady

– Sprzęt po dłuższej jeździe będzie brudny i mokry

– Mogą występować uciążliwe świsty powietrza

– Wyższe zużycie paliwa

Box dachowy. Złoty środek?

Jeżeli mamy już belki poprzeczne to nic nie stoi na przeszkodzie byśmy sprawili sobie box dachowy. Po pierwsze, posłużyć nam może nie tylko zimą na przewozu nart ale i latem podczas wypadu na dłuższe wakacje. Po drugie, zapewnia naszemu sprzętowi większe bezpieczeństwo niż klasyczne uchwyty i schowany do niego więcej niż tylko narty czy snowboard – pomieści także buty, kijki, stroje narciarskie itd. Jednak i w tym wypadku trzeba pamiętać o kilku istotnych rzeczach.

1. Rozmiar. Długie, krótkie, wąskie, szerokie – wybór jest ogromny. Od modeli 300- do nawet 600- litrowych! Nie warto jednak przesadzać i od razu porywać się na największy (bo np. akurat jest na niego promocja). Box powinien być dobrany do samochodu w taki sposób, aby nie przesłaniał widoczności z przodu i nie blokował możliwości otwarcia tylnej klapy bagażnika. Optymalne rozwiązanie zakłada, że nie zachodzi na przednią szybę bardziej niż 10-15 cm i jednocześnie znajduje się 10-15 cm od końca dachu. Taka zasada dotyczy pojazdów typu kombi, hatchback czy SUV. W sedanach jest nieco inaczej – tu box niemal zawsze będzie zachodził nieco nad tylną szybę. Choć to zazwyczaj nie przesłania widoczności ani nie stanowi problemu przy otwieraniu klapy bagażnika.

2. Ładowność. Bardzo ważna jest dopuszczalna ładowność sprzętu, czyli masa bagażu, jaki nim przetransportujemy. Dopuszczalne obciążanie budżetowych modeli 300-litrowych to przeważnie 50 kg, podczas gdy te lepsze, wzmocnione (najczęściej metalowymi szynami w dnie), renomowanych producentów wytrzymują z reguły obciążenie na poziomie 75 kg. Zanim jednak zdecydujemy się dopłacić kilkaset złotych za model o większej ładowności, sprawdźmy jaka jest nośność dachu w naszym samochodzie. Bo może się okazać, że… niższa niż w przypadku samego boxu (a do tego trzeba jeszcze doliczyć wagę jego samego czyli ok. 15 kg).

Prosty system montażu. Box w razie potrzeby można szybko zdjąć

3. Mocowanie do belek. W tańszych modelach służą do tego celu proste obejmy typu U, które cierpliwie za każdym razem musimy przykręcać i odkręcać przy pomocy narzędzi albo motylkami. Pozornie to nie problem. W końcu wyjeżdżamy na narty tylko raz w roku. Wyobraźmy sobie jednak, że dojeżdżamy do zarezerwowanego hotelu i okazuje się, że ma on tylko niski parking podziemny, na który nie wjedziemy z „trumną” na dachu. W takim wypadku szybkość i prostota jej zakładania i zdejmowania odgrywa kluczową rolę. Na szczęście wielu producentów oferuje własne, autorskie sposoby mocowań. Warto więc dokładnie się im przyjrzeć zanim zaczniemy przygodę z boxem.

4. Jakość. Produkty najtańsze różnią się znacząco od tych droższych renomowanych nie tylko mocowaniami, nośnością, zamkami, rozmiarem ale także plastikiem, z którego są wykonane. Produkty za 300-400 zł przetrwają 3-4 sezony, podczas gdy te z porządnych materiałów służyć nam będą nawet ponad dekadę. Do tego dochodzą jeszcze inne czynniki, których nie jesteśmy w stanie sprawdzić przed wyjazdem jak np. szczelność takiego bagażnika czy głośność podczas jazdy. Nie łudźmy się, że najtańsze produkty przeszły testy w tunelach aerodynamicznych czy poddano je testom na kilkugodzinną jazdę autostradą w ulewnym deszczu. A chyba nikt z nas nie chciałby, żeby jego kombinezony, buty i cały bagaż wieziony na dachu dojechał na stok mokry.

Lepsze modele otwierają się z obu stron

5. Otwieranie i zamykanie. Nawet najtańsze boxy powinny być wyposażone w centralny trzypunktowy zamek, który pewnie zamknie pokrywę.  Te z wyższej półki mają ponadto wygodny system otwierania, w którym klapę utrzymują w górze gazowe podnośniki i oferują możliwość otwierania obustronnego (tańsze modele otwierają się na prawą stronę). Niezależnie od modelu dobrze zrobimy, jeżeli box zamocujemy bliżej prawej strony samochodu (bliżej nie oznacza, że na krawędzi) – wówczas będziemy mieli łatwiejszy dostęp do bagażu.

6. Pakowanie. 600 litrów pojemności – robi wrażenie, prawda? Jak bagażnik w naprawdę dużym SUV-ie! Pokusa pakowania do niego wszystkiego, jak leci, jest więc duża. Ale lepiej tego nie robić. Nawet jeżeli zmieścimy się w limicie ładowności to podniesiemy środek ciężkości auta co może niekorzystnie wpłynąć na jego zachowanie na drodze w skrajnych sytuacjach. Warto zatem przestrzegać kilku zasad. Najcięższe przedmioty ładujemy do bagażnika. Na dno boxu wkładamy narty i deski snowboardowe, zawsze porządnie je mocując do dna – jest to banalnie proste bo boxy mają zazwyczaj specjalne taśmy do spinania bagażu (albo można je dokupić). Resztę boxu warto zapełnić lżejszymi rzeczami (np. zimowymi ubraniami i resztą narciarskich akcesoriów), ale tak żeby był pełny – to da nam pewność, że nic nie będzie się przesuwać.

Biorąc wszystkie te aspekty pod uwagę, wniosek nasuwa się sam – nie warto oszczędzać za wszelką cenę. Jakość, czas montażu, rodzaj mocowań, nośność, wygoda użytkowania – wszystko to kosztuje, ale pozwala też oszczędzić mnóstwo czasu i nerwów. I pamiętajmy, że markowe boxy przechodzą odpowiednie testy bezpieczeństwa.

Zalety:

+ Możliwość spakowania kilku kompletów nart wraz z kijkami

+ Nasz sprzęt mino długiej podróży dojedzie suchy i czysty

+ Nie ubrudzimy wnętrza auta

+ Uniwersalność. Przyda się również podczas wyjazdu na letni urlop

+ Pojemność od 300 aż do 600l

+ Mniejsze opory powietrza i większa funkcjonalność od uchwytów

Wady:

– cena

– utrudniony montaż

– podwyższony środek ciężkości auta

– wyższe zużycie paliwa

W promocji porządny 390-litrowy box z atestami (przeszedł nawet testy zderzeniowe) i sygnowany logo Kia można było kupić w salonach 25 proc. taniej – za 1644 zł

Ważne:

– W wielu krajach unijnych obowiązuje przepis mówiący, że sprzęt narciarski nie może wystawać poza obrys samochodu

– Uchwyty i boksy mają swoje ograniczenia prędkości. Informacje o nich powinny znajdować się w instrukcji obsługi.

– Co jakiś czas, podczas postojów należy sprawdzać pewność mocowania sprzętu

 

Udostępnij

facebookxmail

Powiązane

Kia EV3. Pierwsze testy, opinie i wrażenia

Aktualności EV3 Elektryczny (EV) Ekologiczny Miejski Rodzinny SUV/Crossover

Kia EV3. Pierwsze testy, opinie i wrażenia

15 listopada, 2024

Gdyby ktoś kazał mi w trzech słowach opisać najnowszą Kię EV3 po pierwszym kontakcie z nią, powiedziałbym, że to „wielki…

Najlepszy elektryk, jakiego możecie kupić. Kia EV6 za 156 tys. zł

Kia i rynek Aktualności EV9 EV6 i EV6 GT Niro EV Elektryczny (EV) Ekologiczny Rodzinny Sportowy SUV/Crossover

Najlepszy elektryk, jakiego możecie kupić. Kia EV6 za 156 tys. zł

31 października, 2024

Architektura 800V, zasięg ponad 500 km, ultraszybkie ładowanie od 10 do 80 proc. w 18 minut. Do tego najprzestronniejsze w…

Nie musisz mieć ładowarki w domu, aby naładować elektryka

Aktualności EV9 EV6 i EV6 GT EV3 Niro EV Elektryczny (EV) Plug-in Hybrid (PHEV) Ekologiczny Miejski Rodzinny Sportowy Przepisy i porady

Nie musisz mieć ładowarki w domu, aby naładować elektryka

25 października, 2024

Elektryk ma sens tylko wtedy, gdy ma się własny dom – taki argument często pada z ust osób, które mieszkają…