Kia Picanto GT Line. Czasami mniej znaczy więcej (TEST)

Ma tylko 3,6 metra długości i zaledwie 160 cm szerokości, ale nie to czyni nowe Picanto idealnym samochodem do poruszania się po zatłoczonych ulicach. Żadne inne auto w tym segmencie nie oferuje takiego wyposażenia z zakresu komfortu i wyposażenia.

Kia Picanto GT Line. Czasami mniej znaczy więcej (TEST)

    Spis treści:

Segment A zawsze był tym najmniejszym, najuboższym i najsłabszym w związku z czym od jego przedstawicieli nigdy zbyt wiele nie oczekiwaliśmy. W zasadzie tylko czterech kół, kierownicy i niskiej ceny. Wyposażenie, osiągi, komfort czy kwestie bezpieczeństwa schodziły na dalszy, czasami bardzo odległy plan. Po prostu w tej klasie nikt nie przywiązywał do nich wagi. Aż do teraz.

Kia Picanto. Wyposażenie

Zazwyczaj opisuję je na samym końcu, ale w tym wypadku czuję się w obowiązku zrobić wyjątek. A to dlatego, że w tym segmencie absolutnie nikt nie jest w stanie zaoferować Wam więcej. Jeździłem wersją GT Line i miała na pokładzie szokująco dużo – jak na ten segment – dodatków. Automatyczną klimatyzację, ogrzewane siedzenia, a nawet kierownicę, cyfrowe zegary, fabryczną nawigację z dotykowym ekranem i możliwością podłączenia smartfona (Android Auto i Apple Car Play), tapicerkę ze skóry ekologicznej, indukcyjną ładowarką do telefonu, trzy porty USB (w tym dwa USB-C), reflektory i tylne lampy w technologii LED, elektrycznie składane lusterka i wiele więcej.

Największe wrażenie zrobiło jednak na mnie wyposażenie z zakresu bezpieczeństwa. Już podstawowe Picanto ma:

  • System autonomicznego hamowania z funkcją wykrywania pojazdów i pieszych (FCA)
  • Asystenta utrzymania auta pośrodku pasa ruchu (LFA)
  • Przednie reflektory projekcyjne z asystentem świateł drogowych (HBA)
  • System ostrzegania o zmęczeniu kierowcy (DAW)
  • System rozpoznawania znaków ograniczeń prędkości i inteligentnego dostosowania prędkości (ISLA)

Wersja GT Line dodatkowo dostała system autonomicznego hamowania również na skrzyżowaniach (zapobiega wymuszeniu pierwszeństwa), system monitorowania martwego pola w lusterkach (BCW) z monitorowaniem ruchu pojazdów podczas cofania z funkcją automatycznego zatrzymania (RCCA) i systemem bezpiecznego opuszczania pojazdu dla pasażerów drugiego rzędu (SEW).

Skwitować mogę to krótko: szok! Tego typu systemy nie są oczywistością w autach wyższych segemtnów, a ma je małe, miejskie Picanto. Co więcej, działają i pomagają nie tylko w sytuacjach kryzysowych. Na przykład asystent utrzymania auta pośrodku pasa ruchu świetnie sprawdza się na co dzień. Po prostu pomaga Wam cały czas jechać idealnie między liniami. Z kolei BCW i RCCA znacząco ułatwiają wyjeżdżanie z miejsc parkingowych tyłem oraz zmianę pasa ruchu.

Dzięki tym wszystkim dodatkom nowe Picanto jest zdecydowanie najbezpieczniejszym autem w swoim segmencie. Najbardziej komfortowym również, zważywszy na dodatki, które po prostu ułatwiają jazdę nim i czynią ją po prostu przyjemniejszą. Nawet system audio, który ma zaledwie sześć głośników, wydaje się grać nadzwyczaj dobrze, jak na samochód tej klasy, a nawigacja i multimedia mają usługi on-line i Kia Live, które dostarczają przydatnych informacji choćby o korkach, radarach, parkingach, pogodzie, a nawet… wynikach ulubionych drużyn sportowych! Mało? No to dołóżmy do tego jeszcze możliwość sprawdzania statusu auta (np. czy je zamknęliśmy albo ile paliwa zostało w baku) z poziomu aplikacji Kia Connect w smartfonie i w dowolnym miejscu na świecie.

Kia Picanto. Wnętrze

Nie bez znaczenia jest to, że pomimo tak bogatego wyposażenia, wszystko obsługuje się bardzo intuicyjnie. Jest klasyczny panel klimatyzacji, wszystkie pokrętła i przyciski umieszczono w łatwo dostępnych miejscach, te na kierownicy uporządkowano w taki sposób, aby każdy od razu wiedział do czego służą. Nic nie sprawia tu problemów, nie odwraca uwagi, każdy od razy się tu odnajdzie i po pięciu minutach będzie mógł obsługiwać wszystko z zamkniętymi oczami. Bezcenne doświadczenie w czasach, gdy często trzeba przebrnąć przez menu multimediów aby np. włączyć odmrażanie tylnej szyby.

Pomimo niewielkich gabarytów zewnętrznych w Picanto udało się wygospodarować zaskakująco dużo miejsca. Nawet osoby o wzroście 180-185 cm zajmujące przednie siedzenia nie będą narzekały na brak przestrzeni. Fotele mają wystarczająco wysokie oparcia ale siedziska mogłyby być o te kilka centymetrów dłuższe. Plus za to, że pomiędzy siedzeniami znalazło się miejsce na niewielki podłokietnik (przesuwany!) ze schowkiem. Zaskakująco dużo miejsca jest nad głowami, do tego dochodzi jakby lekko podwyższona pozycja za kierownicą, co skutkuje świetną widocznością w każdym kierunku. To też zasługa dużych lusterek bocznych i dużych powierzchni szyb, także tej czołowej. Gdy połączymy to z niesamowitą wręcz zwrotnością (dzięki krótkiemu rozstawowi osi Picanto zdaje się zawracać w miejscu), seryjną kamerą i czujnikami cofania, otrzymujemy auto, którym bez trudu wciśniemy się w każde miejsce parkingowe i wjedziemy bez stresu tam, gdzie żadne większe auto po prostu się nie zmieści.

Tylna kanapa zdecydowanie przeznaczona jest dla dzieci i to niezbyt wyrośniętych, ale stosunkowo łatwo zajmuje się na niej miejsce dzięki szeroko otwieranym drzwiom. Na krótkich dystansach nikt nie powinien narzekać, ale na dłuższe trasy z czterema osobami na pokładzie Picanto nie jest przygotowane. Za to jest pięcioosobowe, podczas gdy wiele aut tego segmentu ma tylko cztery miejsca.

Sporym zaskoczeniem okazał się bagażnik. Na papierze mieści tylko 255 litrów, ale w rzeczywistości jest zaskakująco praktyczny. Ma podwójną podłogę, a niżej znalazło się nawet miejsce na dojazdowe koło zapasowe! W praktyce bagażnik Picanto pomieści duże zakupy, kilka walizek kabinowych, wózek-parasolkę po złożeniu a nawet złożoną elektryczną hulajnogę. Jeżeli będziemy potrzebowali więcej miejsca, możemy złożyć oparcia kanapy i wówczas pojemność przestrzeni bagażowej rośnie do imponujących 1010 litrów.

Jeżeli chodzi o jakość materiałów i wykonanie, to można powiedzieć, że „wszystko porządnie wykończono przy użyciu plastiku”.  Fotele, kierownica i środkowy podłokietnik to jedyne „miękkie miejsca”, cała reszta po prostu jest twarda. Nawet podłokietniki w przednich drzwiach, choć tapicerowane, wydają się dość twarde. Ale taki urok tego segmentu. Najważniejsze, że nic nie trzeszczy, nie odpada, nie rusza się, zostało solidnie poskręcane, a sam plastik jest bardzo dobrej jakości i nie wygląda tandetnie. Przeciwnie, ma miłą w dotyku i dla oka fakturę, a np. w GT Line wiele elementów wykończono na wysoki połysk, co znacznie poprawia odbiór całości.

Kia Picanto. Silnik i skrzynia biegów

Egzemplarz, który testowałem wyposażony był w mocniejszy z dwóch dostępnych silników, czyli 1.2 DPI. To już rzadko spotykany współcześnie wolnossący motor, co wróży mu długowieczność i brak jakichkolwiek problemów eksploatacyjnych. 79 koni i 112 Nm raczej nikomu nie podniosą stężenia adrenaliny, ale zważywszy na niską masę auta (raptem 915 kg), potrafią zaskoczyć swoim wigorem. Pod warunkiem, że wybierzemy wersję z manualną skrzynią biegów, która do setki przyspiesza w 13,1 sek.

Trochę gorzej jest w wersji z pięciobiegową skrzynią zautomatyzowaną. Ze względu na charakterystyczną konstrukcję, bardzo długo i wyczuwalnie zmienia ona przełożenia i w efekcie czas sprintu do 100 km/h wydłuża się do 16,5 sekundy. W mieście to nie przeszkadza, bo do prędkości 50-70 km/h auto i tak wydaje się żwawe. Niemniej 5 AMT zmienia biegi w taki sposób, że trzeba się do tego przyzwyczaić. A najlepiej podczas zmiany przełożenia na chwile odpuścić gaz, wtedy wrażenia są znacznie lepsze. Specyficznie też parkujemy. Nie ma położenia „P”, więc trzeba ustawić ją na „N” i zaciągnąć hamulec ręczny.

Plusy? W mieście skrzynia 5 AMT się sprawdza, bo całkowicie uwalnia lewą nogę i prawą rękę, jest lekka (samochód waży tylko 1 kg więcej niż ten z manualem), a do tego tania (dopłata do niej wynosi tylko 3500 zł) i nie wpływa na zwiększenie zużycia paliwa. W mieście Picanto zużywa około 6-7 litrów paliwa, zależnie od stylu jazdy i natężenia ruchu. Jak było pusto, światła mi sprzyjały i jechałem płynnie, to bez żadnego wysiłku schodziłem poniżej 5 litrów. A na bocznych drogach pod miastem komputer pokładowy pokazywał wynik 4,5 litra. Przyjmując, że średnie zużycie paliwa wynosiło będzie 6 litrów, na 35-litrowym zbiorniku przejedziecie 500-600 km. Ładny wynik.

Dużym zaskoczeniem jest prowadzenie Picanto. Spodziewałem się chybotliwości i podskakiwania, tymczasem nawet przy prędkościach autostradowych ten maluch zachowywał się bardzo stabilnie i bezpiecznie, jechał pewnie po zadanym torze jazdy. Inna sprawa, że przy 140 km/h silnik ma już 4000 obr./m.in. więc bardzo cicho niestety nie jest, niemniej zawieszenie i układ kierowniczy oceniam wzorowo. Szczególnie, że kierowcy z żyłką do zabawy, pojadą tak, że… przy odjęciu gazu w ostro pokonywanym zakręcie, wywołają lekką nadsterowność. To zasługa tylnej belki skrętnej. Dałbym sobie głowę uciąć, że na kilku winklach udało mi się oderwać tylne wewnętrzne koło od ziemi i przyznaję – miałem banana na twarzy.

Generalnie zawieszeniowo Picanto nie pozostawia żadnego niedosytu. Przeciwnie, radzi sobie świetnie i z szybszą jazdą po zakrętach, i z dziurami, i z koleinami, i z progami zwalniającymi, a dzięki stosunkowo wysokiemu prześwitowi, nie straszne mu też wysokie krawężniki i inne miejskie  przeszkody.

Kia Picanto. Cena i podsumowanie

Podstawowa wersja Picanto z silnikiem 1.0 DPI i wyposażeniem L kosztuje 68 000 zł. Topowe, kompletnie wyposażone GT Line z mocniejszym silnikiem i skrzynią zautomatyzowaną to wydatek 90 500 zł. I wiecie co? To świetnie wydane pieniądze. Tak, nie żartuję. Nie twierdzę, że to dobra opcja dla każdego. Ale istnieje grupa ludzi, która nie potrzebuje dużego samochodu. Chcą czegoś małego, zwinnego do jazdy przede wszystkim po mieście. Czegoś, w czym nie będą musieli się stresować, co będzie łatwe w parkowaniu, zawracaniu, manewrowaniu w ciasnych uliczkach. Jednocześnie nie chcą rezygnować z komfortu, bezpieczeństwa i udogodnień, jakie oferują znacznie większe i droższe auta. I dokładnie z myślą o takich kierowcach powstało Picanto. Świetnie wygląda, w kabinie i bagażniku oferuje zaskakująco dużo przestrzeni, jak na takiego „malucha”, ma niespotykane w tej klasie wyposażenie i… po prostu cieszy. To jest w tym samochodzie najdziwniejsze. Bo nie spodziewałem się, że auto tego segmentu może dawać człowiekowi radość. Ale jeżdżąc nim po mieście autentycznie się śmiałem. Sam do siebie i jednocześnie z innych kierowców, szczególnie tych w dużych SUV-ach, którzy jeździli w kółko szukając miejsc do parkowania, zawracali na trzy razy, a de facto w aucie wozili dokładnie to, co ja – głównie powietrze. Po prostu czasami mniej znaczy więcej. A jednocześnie to więcej nie oznacza, że dostajecie mniej.

Udostępnij

facebookxmail

Powiązane

Kia EV3. Pierwsze testy, opinie i wrażenia

Aktualności EV3 Elektryczny (EV) Ekologiczny Miejski Rodzinny SUV/Crossover

Kia EV3. Pierwsze testy, opinie i wrażenia

15 listopada, 2024

Gdyby ktoś kazał mi w trzech słowach opisać najnowszą Kię EV3 po pierwszym kontakcie z nią, powiedziałbym, że to „wielki…

Najlepszy elektryk, jakiego możecie kupić. Kia EV6 za 156 tys. zł

Kia i rynek Aktualności EV9 EV6 i EV6 GT Niro EV Elektryczny (EV) Ekologiczny Rodzinny Sportowy SUV/Crossover

Najlepszy elektryk, jakiego możecie kupić. Kia EV6 za 156 tys. zł

31 października, 2024

Architektura 800V, zasięg ponad 500 km, ultraszybkie ładowanie od 10 do 80 proc. w 18 minut. Do tego najprzestronniejsze w…

Nie musisz mieć ładowarki w domu, aby naładować elektryka

Aktualności EV9 EV6 i EV6 GT EV3 Niro EV Elektryczny (EV) Plug-in Hybrid (PHEV) Ekologiczny Miejski Rodzinny Sportowy Przepisy i porady

Nie musisz mieć ładowarki w domu, aby naładować elektryka

25 października, 2024

Elektryk ma sens tylko wtedy, gdy ma się własny dom – taki argument często pada z ust osób, które mieszkają…