Z liftingiem aut, jest trochę jak z liftingiem twarzy – model(k)om, które część życia mają już za sobą wypełnia się policzki, uwydatnia usta, usuwa zmarszczki i kurze łapki w kącikach oczu. Wszystko po to, by dłużej zachowały atrakcyjność. Pod spodem jednak zazwyczaj nic się nie zmienia. Dlaczego w taki razie w przypadku Sportage’a jest odwrotnie?
Co się stało z Kią Sportage?
Spis treści:
W tym roku koreański SUV skończył 25 lat. Serio, to nie jest żart! Pierwsza generacja tego modelu pojawiła się na rynku na początku 1993 r., a w marcu 2018 r. z taśm montażowych koncernu zjechał pięciomilionowy egzemplarz. Obecna, czwarta generacja auta, po raz pierwszy ujrzała światło dzienne we wrześniu 2015 r. na salonie we Frankfurcie. Od tamtego momentu nie minęły jeszcze trzy lata, a samochód już doczekał się faceliftingu. Co w nim zmieniono?
Wygląd i wnętrze
Gdy zobaczyłem Sportage’a po faceliftingu pierwszy raz z odległości jakiś 30 metrów, pomyślałem że ktoś się pomylił i podstawił „stary” model. Dopiero z bliska można dostrzec kosmetyczne poprawki. Przede wszystkim przeprojektowany zderzak – ma teraz inne wloty powietrza, oprawami świateł przeciwmgielnych i srebrne listwy. Do tego ciut szerszy „tygrysi” wlot powietrza i lekko zmienione reflektory (w bogatszych wersjach Full LED). Z tyłu mamy trochę inne światła i zderzak. Do tego wszystkiego nowe wzory felg i… pięć nowych kolorów lakierów. W środku zmieniono koło kierownicy, przeprojektowano zestaw wskaźników, pojawił się też nieco inny panel sterowania wentylacją i klimatyzacją.
Przyznacie, że niewiele tego. Inni producenci potrafią przy okazji liftingu tak odświeżyć samochód, że wygląda jak zupełnie nowy model. Niestety zdarza się, że nie idą za tym żądne poważne zmiany techniczne. Innymi słowy, dostajemy stary produkt w nowym opakowaniu. Kia pojechała trochę inną drogą – opakowanie tylko lekko podrasowała (bo i po co na siłę zmieniać coś, co nadal wygląda dobrze), ale postanowiła mocniej pogrzebać w jego zawartości.
Silniki, skrzynie, napędy
Dwa benzynowe motory nieco zmodyfikowano, głównie po to aby dostosować je do nowej normy emisji spalin Euro 6d-temp, która od września będzie obowiązkowa dla wszystkich sprzedawanych w Unii samochodów. Oznacza to, że auta przeszły testy na zużycie paliwa i emisję spalin według nowego schematu WLTP – dzięki temu podawane w dokumentacji technicznej zużycie paliwa ma być bliższe rzeczywistości. I jednocześnie niższe, niż w poprzedniku. Jeżeli chodzi o napędy i skrzynie biegów to tutaj nic się nie zmienia: podstawowy wolnossący motor będzie dostępny tylko z 6-biegowym manualem i napędem na przednią oś. Motor 1.6 T-GDI (177 koni) występuje z napędami 2WD i 4WD, można do niego zamówić również siedmiobiegową skrzynię dwusprzęgłową DCT (ale tylko do napędu na cztery koła).
Znacznie więcej zmian jest w dieslach. Przede wszystkim wycofano motory 1.7 CRDi i 2.0 CRDi (136 KM) i zastąpiono je zbudowaną zupełnie od nowa jednostką 1.6 CRDi (tą samą, co w nowym Ceedzie). Wszystko po to, aby spełnić wyśrubowane normy dotyczące emisji spalin. Efekt: to najczystszy motor diesla w historii Kia. Dzięki zaawansowanej technologii i katalizatorowi z selektywną redukcją katalityczną (SCR), ma on wyjątkowo niską emisję NOx i cząstek stałych.
Motor ten występuje w dwóch wariantach mocy: 115 i 136 KM. W pierwszym wypadku nie mamy wyboru i musimy brać auto z napędem na przód i skrzynią manualną. Mocniejsza wersja dostępna jest także z 4WD i skrzynią 7-DCT.
Na szczycie silnikowej drabiny znalazł się diesel 2.0 CRDi o mocy 185 koni. Ale inny. Teraz to tzw. Mild-hybrid czyli – w wolnym tłumaczeniu – łagodna hybryda. Oznacza to, że silnik wysokoprężny pożeniono z niewielkim motorem elektrycznym, który czerpie energię z kompaktowego akumulatora o napięciu 48V (jego pojemność to 0,44 kWh). Po co to wszystko? Ano po to, żeby obniżyć spalanie i poprawić wyniki dotyczące emisji spalin. Elektryka głównie pomaga przy przyspieszaniu, a podczas wytracania prędkości i hamowania układ MHSG (Mild-Hybrid Starter-Generator) odzyskuje energię kinetyczną z wału korbowego silnika i wykorzystuje ją do ładowania akumulatora.
Brzmi to wszystko skomplikowanie, ale w rzeczywistości jest całkowicie bezobsługowe – kierowca nie wie nawet kiedy i jaką czynność wykonuje układ. Wszystko odbywa się automatycznie i płynnie, nie wymaga też dodatkowego serwisowania.
Motor ten oferowany jest wyłącznie z napędem na cztery koła. Do wyboru są dwie skrzynie: standardowy sześciobiegowy manual i nowy, ośmiobiegowy automat, zastosowany już m.in. w Stingerze.
Zawieszenie i prowadzenie
W samym zawieszeniu nic się nie zmieniło. Po prostu nie było sensu kombinować – niezależne zawieszenie każdego z kół (z przodu kolumny McPhersona, z tyłu oś wielowahaczowa) to po prostu obecnie najlepsze rozwiązanie. Auto jest wystarczająco komfortowe na nierównych drogach, ale jednocześnie nie ma tu efektu bujania czy przechylania się na szybciej pokonywanych zakrętach. Moim zdaniem już trzy lata temu inżynierowie Kii osiągnęli świetny kompromis pod tym względem. A jeśli ktoś lubi nieco sztywniejsze nastawy zawsze może wybrać wersję GT Line (choć w żadnym wypadku nie można powiedzieć o niej, że jest niekomfortowa).
Zasadniczo zmieniono natomiast układ kierowniczy. Choć nikt głośno na prezentacji tego nie powiedział, to podejrzewam że stoi za tym Albert Bierman – człowiek, który przez kilkanaście lat odpowiadał za to, jak prowadzą się auta BMW, a kilka lat temu przeszedł na stronę Koreańczyków. Zrobił Stingera, zrobił nowego Ceeda, a potem wsiadł do Sportage’a, przejechał się i wykrzyknął „Tu też trzeba to zmienić!”. W ten sposób do modelu po liftingu trafiło elektryczne wspomaganie układu kierowniczego, którego silnik jest zamontowany bezpośrednio na listwie zębatkowej. Po co zawracam wam głowę takimi technicznym bełkotem? Bo to bardzo istotne z punktu widzenia tego, jak prowadzi się auto. Takie rozwiązanie ma gwarantować szybsze reakcje kół na skręty kierownicą , a kierowca lepiej „czuje drogę”.
Technologie
Do nowego Sportage’a zamówić będzie można szereg najnowszych zdobyczy techniki z zakresu półautonomicznej jazdy. Auto może mieć aktywny tempomat z funkcją Stop&Go (świetna sprawa w korku), system monitorowana zmęczenia kierowcy, utrzymywania auta na pasie ruchu (Lane Keeping Assist), funkcję automatycznego hamowania (Forward Collision-Avoidance Assist), asystenta świateł drogowych (High Beam Assist) i rozpoznawania znaków drogowych (Intelligent Speed Limit Warning). Jest też system Blind Spot Collision Warning (kontroluje martwe pole widzenia lusterek) oraz Rear Cross Traffic Collision Warning (ostrzega przed kolizją przy wyjeżdżaniu z miejsca parkingowego tyłem).
Sporo tego. Ale to najlepszy dowód na to, że pod względem rozwoju technologicznego Kia już nie tylko nie ustępuje kroku swoim europejskim czy japońskim konkurentom, ale niektórych już wręcz wyprzedza.
Ceny i wyposażenie
Jest drożej. Cennik otwiera się od kwoty 79 990 zł za wersję 1.6 GDI w wyposażeniu S – to o 4000 zł więcej niż w przypadku modelu przed liftingiem. Dostajemy jednak za to lepsze wyposażenie. Już w standardzie auto ma:
– Siedmiocalowy kolorowy ekran dotykowy z kamerą cofania, interfejsem Apple CarPlay i Android Auto (wystarczy podłączyć dowolny smartfon i mamy w samochodzie nawigację),
– Bluetooth i zestaw głośnomówiący,
– Wielofunkcyjną kierownicę,
– Światła do jazdy dziennej z czujnikiem zmierzchu,
– System EcoDynamics (automatyczne wyłączanie silnika na postoju).
W wersji przed FL rzeczy te dostępne były w wyższych wersjach wyposażeniowych albo w pakietach.
W przypadku wersji M i podstawowego silnika benzynowego, różnica w cenie jest niższa i wynosi 2500 zł. Ale dla najsłabszego diesla o mocy 115 koni to już 5500 zł. Pamiętajmy jednak, że to zupełnie nowa jednostka – oszczędniejsza, bardziej ekologiczna, spełniająca najbardziej wygórowane europejskie normy. Nie zmienia to faktu, że dorzucamy do tego Pakiet Smart za 3000 zł i mamy kompletnego, nowoczesnego, przestronnego SUV-a za ok. 100 tys. zł. Z automatyczną dwustrefową klimatyzacją, światłami do jazdy dziennej LED, 17-calowymi alufelgami, elektrycznie składanymi lusterkami, skórzaną kierownicą, fotochromatycznym lusterkiem wewnętrznym, czujnikiem deszczu itp.
Komu zaś marzy się tzw. full wypas, powinien zdecydować się na wersję L lub GT Line, które dodatkowo wzbogacać można o pakiety. Szczegóły znajdziecie w załączonym cenniku. Wystarczy, że klikniecie w poniższe zdjęcie.
Jaką wersję ja bym wybrał? Serce podpowiada 177-konnego 1.6 T-GDI z napędem na wszystkie koła i skrzynią 7-DCT, najchętniej w wyposażeniu GT Line. Rozum sugeruje jednak, że powinien to być 115-konny diesel z wyposażeniem M + pakiet Smart.
Cóż, nauczony doświadczeniem wiem, że w moim przypadku łatwiej sercu pokonać rozum, niż rozumowi przekonać serce…
Powiązane
Aktualności EV3 Elektryczny (EV) Ekologiczny Miejski Rodzinny SUV/Crossover
Kia EV3. Pierwsze testy, opinie i wrażenia
15 listopada, 2024
Gdyby ktoś kazał mi w trzech słowach opisać najnowszą Kię EV3 po pierwszym kontakcie z nią, powiedziałbym, że to „wielki…
Kia i rynek Aktualności EV9 EV6 i EV6 GT Niro EV Elektryczny (EV) Ekologiczny Rodzinny Sportowy SUV/Crossover
Najlepszy elektryk, jakiego możecie kupić. Kia EV6 za 156 tys. zł
31 października, 2024
Architektura 800V, zasięg ponad 500 km, ultraszybkie ładowanie od 10 do 80 proc. w 18 minut. Do tego najprzestronniejsze w…
Aktualności EV9 EV6 i EV6 GT EV3 Niro EV Elektryczny (EV) Plug-in Hybrid (PHEV) Ekologiczny Miejski Rodzinny Sportowy Przepisy i porady
Nie musisz mieć ładowarki w domu, aby naładować elektryka
25 października, 2024
Elektryk ma sens tylko wtedy, gdy ma się własny dom – taki argument często pada z ust osób, które mieszkają…