Close

Śnieg w płynie

Czas na drugą część przygotowań do sezonu zimowego. Dziś będzie nieco lżej, co nie znaczy że lekko. Ale czego się nie robi dla ukochanego samochodu. No i oczywiście własnego komfortu i bezpieczeństwa.

Kilka dni temu, we wpisie „Pada śnieg, pada śnieg, dzwonią… ludzie po Assistance” starałem się przybliżyć nieco kwestie związane ze sprawnością akumulatora oraz wydajnością ogrzewania i klimatyzacji. Poza tym zastanawiałem się, czy w dzisiejszych czasach ma sens konserwowanie podwozia (okazuje się, że ma). Teraz czas zająć się nieco mniej skomplikowanym rzeczami. Co nie znaczy, że nieistotnymi.

Płyny eksploatacyjne

Nawet niewielka ilość wody w układzie może całkowicie unieruchomić hamulce samochodu

Hamulcowy – jest higroskopijny, czyli chłonie wodę (wchłania ją przez mikropory w przewodach). Po dłuższym czasie w układzie może być jej już na tyle dużo, że w niższych temperaturach zacznie przymarzać. Efekt: w skrajnej sytuacji hamulce mogą całkowicie przestać działać – pedał zablokuje się i w ogóle nie da się go wcisnąć. A to jest już bardzo niebezpieczne. Ponadto woda w układzie hamulcowym może doprowadzić do korodowania metalowych elementów takich jak przewody hamulcowe czy tłoczki w zaciskach. Z tych względów zaleca się wymianę płynu hamulcowego raz na dwa lata.

Chłodniczy – nowe produkty nie zamarzają nawet przy arktycznych temperaturach. Ale tylko pod warunkiem, że nie dostała się do nich woda. Jeżeli nie wiemy, co np. poprzedni właściciel wlewał do chłodnicy, lepiej wymienić płyn na nowy. Koszt jest niewielki w porównaniu z tym, ile może nas kosztować… wymiana silnika.

Paliwo

Podstawowa zasada – nigdy nie tankujemy na podejrzanych, niesprawdzonych stacjach, gdzie paliwo może być gorszej jakości. Skutkiem mogą być nie tylko problemy z rozruchem auta podczas mrozów (i to tak w przypadku diesla, jak i benzyny), ale dojść może również do uszkodzeń (np. wtryskiwaczy). A jeśli wiemy, że w baku jest dobrej jakości paliwo, a mimo to mamy problem z uruchomieniem silnika?

Silnik benzynowy – pierwszą przyczyną może być słaby akumulator. Rozrusznik jeszcze rozkręci, ale nie starczy energii na wytworzenie iskry.  Inna przyczyna to niesprawny układ zapłonowy. By tego uniknąć warto już teraz sprawdzić stan świec zapłonowych. Jeżeli mają już kilka lat i widoczna jest na nich sadza to znak, że wymagają wymiany. Przy okazji warto sprawdzić także przewody zapłonowe pod kątem tego, czy nie mają gdzieś przebić.

Silnik Diesela – warto zacząć od sprawdzenia stanu świec żarowych – odpowiadają one za wstępne podgrzanie komory spalania. Jest ich tyle, ile cylindrów. Serwis specjalnym urządzeniem (amperomierzem cęgowym) sprawdzi, czy odpowiednio się nagrzewają. Pomiaru dokonuje się dla każdej świecy osobno. Ale i bez specjalistycznego urządzenia można stwierdzić, że jedna czy dwie świece są już w kiepskim stanie – objawem tego może być nierówna praca silnika krótko po uruchomieniu. Inne symptomy: kontrolka w kształcie spirali, która nie gaśnie w krótkim czasie po przekręceniu kluczyka w stacyjce. Świece żarowe na szczęście mają długą żywotność – na wet pół miliona kilometrów. Nie trzeba też wymieniać ich w komplecie, ale pojedynczo. Ponadto, raz na kilka lat wskazany jest również przegląd układu wtryskowego.

Tak wygląda filtr zablokowany przez wytrąconą z oleju napędowego parafinę

Jeżeli samochód jest nowy i/lub w świetnym stanie technicznym, to w zasadzie jedynym źródłem problemów z zapłonem podczas mrozów może być paliwo. W niskim temperaturach z oleju napędowego wytrąca się parafina, która blokować może m.in. filtr paliwa. Koncerny paliwowe w okresie zimowym dostarczają na stacje specjalny ON grupy F lub wręcz arktyczny klasy 2, których temperatury zamarzania wynoszą odpowiednio -20 i -32 stopnie Celsjusza. Ale jeżeli mało jeździmy i nie garażujemy samochodu może się zdarzyć, że przy pierwszych mrozach będziemy jeszcze mieli w baku letni olej. A ten może unieruchomić auto już podczas pierwszych przymrozków. Dlatego warto uzupełnić bak zimowym dieslem na dobrej stacji, gdy tylko prognozy pogody będą mówiły o pierwszych przymrozkach. Inna metoda to dolanie do baku jakiegoś dobrego depresatora – dostaniemy go w zasadzie na każdej stacji. Trzeba jednak pamiętać, aby dodać go przed nadejściem zimniejszych dni i nocy. Zapobiega on bowiem wytrącaniu się parafiny, ale – gdy już do tego dojdzie – nie rozpuszcza jej. Innymi słowy, wlanie go do baku „po fakcie” niczego nie zmieni.

Mycie i woskowanie

Przed zimą warto wyszorować każdy zakamarek

Wielu kierowców wychodzi z założenia, że samochodu na zimę nie warto myć bo przecież za chwilę i tak będzie cały brudny. Prawda jednak jest taka, że przed pierwszymi mrozami trzeba go wyszorować porządniej niż zwykle. A na końcu solidnie nawoskować – najlepiej ręcznie, dokładnie, środkami, A na końcu solidnie nawoskować – najlepiej ręcznie, dokładnie i środkami, które nawet przez kilka miesięcy będą chroniły jego lakier przed trudnymi warunkami atmosferycznymi, solą i chemią, którą posypuje się drogi. W Polsce służby drogowe najczęściej stosują do tego celu chlorek sodu, podczas gdy np. w Niemczech jest to chlorek wapnia, który nie niszczy nadwozia i ma mniejszy wpływ na środowisko. Z tego względu w naszych warunkach warto auto myć i woskować zimą częściej niż latem – w zasadzie zawsze wtedy, gdy jest brudne a temperatura powierza utrzymuje się na plusie. Wówczas karoseria dłużej zachowa wzorowy stan.

Wiecie co? Właśnie nabrałem ochoty na porządne wyszorowanie i nawoskowanie mojego Rio. Zamykam zatem temat zimowych przygotowań. Ale tylko na chwilę. Za kilka dni wracam z trzecią częścią. Już naprawdę lekką i przyjemną.

Powiązane artykuły

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zgoda na przetwarzanie danych osobowych

Zgoda marketingowa