Zdaniem socjologów i ekspertów koronawirus może na zawsze zmienić wiele naszych przyzwyczajeń. I przyspieszy rewolucję technologiczną, przez co nasze życie stanie się łatwiejsze. Przykłady? Masowo zaczęliśmy robić zakupy w internecie. Okazało się, że wiele spraw urzędowych da się załatwić online. Konto bankowe można otworzyć w 5 minut nie ruszając się z fotela. A home office – wbrew prognozom pesymistów – w wielu przypadkach zaskakująco dobrze zdało egzamin. Wszystko to pozwala nam oszczędzać czas. I pieniądze na dojazdy. Już nawet nowe samochody w salonach możemy oglądać na żywo, nie ruszając się przy tym z domu. A potem w taki sam sposób je kupować.
Czy zaczniemy kupować auta przez internet?
Spis treści:
Jeszcze nigdy rynek e-commerce nie rozwijał się tak szybko, jak obecnie. Sklepy internetowe nie nadążają z realizacją zamówień, a firmy kurierskie – z dostarczaniem towaru klientom. Na przestrzeni kilku tygodni okazało się, że w sieci można kupić nie tylko nową bluzkę czy buty, ale także mleko, środki chemiczne, papier toaletowy albo mąkę i drożdże do upieczenia własnego chleba. Podczas gdy w sklepach stacjonarnych tych produktów brakowało, to w internecie było ich pod dostatkiem. To przekonało nawet sceptycznych.
Tradycyjny handel i usługi oczywiście nigdy nie przejdą do lamusa (bo włosów przez internet obciąć się nie da). Ale na pewno spora część biznesu przeniesie się do świata cyfrowego albo zacznie szerzej i chętniej z niego korzystać. Zrozumiały to nawet koncerny motoryzacyjne, które dotychczas wychodziły z założenia, że „auta sprzedaje się wyłącznie twarzą w twarz”. Podobnie myśleli zresztą klienci. Bo przecież tu potrzeba kontaktu człowieka z człowiekiem, należy obejrzeć samochód na żywo, przyjrzeć się detalom, przejechać się etc. Dziś okazuje się, że jedno (sprzedaż przez internet) nie wyklucza drugiego (kontaktu z żywym człowiekiem i oglądania auta „na żywo”).
Zaczęło się od tego, że po tym, jak odwołano targi motoryzacyjne w Genewie, wiele firm zdecydowało się na premierę nowych modeli w internecie. Ale nie na zasadzie „tu macie zdjęcia i informacje, ściągnijcie je sobie”. Były wideoprezentacje na żywo, przedstawiciele koncernów zabierali głos, można było zadawać pytania on-line etc. Tak wyglądała choćby premiera nowej generacji Kii Sorento.
A Ferrari w ogóle poszło po bandzie, urządzając premierę swojego nowego modelu Roma w… konfiguratorze na oficjalnej stronie internetowej. Całe przedsięwzięcie cieszyło się taką popularnością, że serwery marki nie nadążały ze sprawnym obsłużeniem wszystkich, którzy chcieli natychmiast sprawdzić, jak ich wymarzony wóz wyglądałby w kolorze czerwonym (trudno mi sobie wyobrazić, by ktoś zechciał przymierzyć np. biały albo srebrny).
A skoro prezentacje on-line się udały, to… czemu miałoby się nie udać przynajmniej częściowe przeniesienie sprzedaży samochodów do sieci? – Sklepy ze sprzętem AGD, z komputerami czy z grabiami i łopatami robią to z powodzeniem, to i my spróbujmy! Lepszego momentu na to nie będzie – pomyślały koncerny. I przystąpiły do działania.
Jedne już od jakiegoś czasu oferują na swoich stronach internetowych wyszukiwarkę nowych, dostępnych od ręki samochodów, o których można dowiedzieć się więcej u konkretnych, wskazanych dealerów i je zarezerwować. Część marek zachęca do telefonicznego lub mailowego kontaktu z konsultantami, którzy zdalnie przedstawiają ofertę, pomagają w skonfigurowaniu auta, doradzają, odpowiadają na pytania etc., a na końcu można podpisać umowę kupna bez ruszania się z domu, zaś samochód przyjedzie prosto pod drzwi. Najdalej poszła garstka marek, które uruchomiły pełnowartościowe „salony wirtualne” i chwalą się, że proces oglądania, wyboru i zakupu samochodu w nich przebiega dokładnie tak, jak w normalnym salonie. A nawet szybciej, sprawniej, nowocześniej i bezpieczniej. Wśród tych marek jest też Kia. Jak zatem wygląda to w praktyce?
1. Na stronie internetowej (kia.pl) wybieramy model, który potencjalnie nas interesuje oraz salon, w którym chcielibyśmy go obejrzeć (np. położony najbliżej miejsca naszego zamieszkania). Powiedzmy, że chcielibyśmy zobaczyć Kię Niro PHEV.
2. Doradca z wybranego salonu kontaktuje się z nami, pyta o nasze oczekiwania i uzgadnia dogodny dla nas termin wideorozmowy.
3. Wybranego dnia i godziny doradca łączy się z nami za pośrednictwem jednej z kilku aplikacji. To czy korzystamy w tym celu ze smartfona, tabletu czy komputera jest bez znaczenia. I teraz najważniejsze: doradca pokazuje nam konkretny model Niro PHEV, który stoi w salonie. Nie jakieś wirtualne, ale prawdziwe, istniejące auto. Jako, że wszystko dzieje się na żywo, możemy poprosić, by otworzył bagażnik, pokazał co jest pod jego podłogą, zaprezentował działanie nawigacji, trzasnął drzwiami, kopnął w oponę, otworzył maskę, a nawet – jeśli to możliwe – uruchomił silnik, byśmy mogli usłyszeć i ocenić jak pracuje. Wszystkie (no, powiedzmy że prawie wszystkie) chwyty i prośby są dozwolone. Niczym nienormalnym nie będzie nawet pytanie o to, ile doradca ma wzrostu i poproszenie, by usiadł na tylnej kanapie i pokazał ile ma miejsca nad głową czy na nogi. Czyli sprawdzi wszystko to, co Wy byście sprawdzali będąc osobiście w salonie. A Wy zobaczycie to na ekranie swojego komputera, tabletu czy telefonu. Na żywo.
4. A teraz wyobraźmy sobie, że oglądając ten pokaz możliwości Niro, mignął Wam gdzieś w tle XCeed. Też w wersji plug-in. I pytacie nieśmiało doradcę, czy może go wam pokazać. Ależ proszę bardzo, nie ma żadnego problemu! W ten sposób płynnie przechodzicie od Niro do XCeeda. Albo do czegokolwiek innego, co akurat jest w salonie i chcielibyście to zobaczyć. Nie ma ograniczeń. Fakt, że w formularzu na samym początku zaznaczyliście „Niro PHEV” nie oznacza, że tylko to auto możecie obejrzeć z bliska. W wirtualnym salonie wolno wam wszystko to, co w tradycyjnym. Nawet chodzić (tyle, że używając nóg doradcy) od auta do auta w celu np. porównania bagażników. Albo rodzaju tapicerek.
6. Gdy w końcu uda się „złożyć” właściwy model i wersję, przychodzi czas na poznanie rodzajów finansowania. Wiadomo, że auto nie zawsze kupuje się za gotówkę i doradcy też są na to przygotowani. Przedstawią wszystkie opcje (leasing, kredyt,, rabaty dla grup zawodowych etc), ich wady i zalety, zaprezentują szczegóły, łącznie np. z dokładną wysokością raty, ceną ubezpieczenia, kosztami serwisu, usług dodatkowych etc.
5. Jeśli któryś z modeli szczególnie nas zainteresował możemy przejść do kolejnego kroku. Konfiguracji konkretnej wersji. Doradca przedstawi wszystkie możliwe opcje – silnika, wyposażenia, kolory lakieru, tapicerki, akcesoria etc. Wszystko oczywiście razem ze zdjęciami i video. Jeżeli w katalogu spodoba się Wam np. kolor czerwony, możecie zapytać czy taki samochód stoi np. na placu dealera. Jeśli tak, to – tak, zgadliście – doradca Wam go pokaże. To samo dotyczy rodzaju tapicerki czy wyposażenia. Wahacie się między wersją M albo L? Jeżeli salon dysponuje akurat autami w obu wersjach, nic nie stoi na przeszkodzie by doradza wam je pokazał, przedstawiając różnice na żywo.
7. Jeśli wszystko zostanie uzgodnione i będziecie usatysfakcjonowani ofertą, to pozostaną już tylko formalności związane z samym zakupem. A one to też – nomen omen – formalność, którą będzie można załatwić bez wychodzenia z domu. Wszystkie dokumenty zostaną Wam dostarczone i od Was odebrane.
8. Nowe auto przyjedzie pod drzwi. Na lawecie. Zdezynfekowane od wentyli po antenę dachową. Bezpieczne i pachnące.
Zobacz na filmie, jak to działa:
Fakt, że tego typu internetowe salony to nie tylko „potrzeba chwili” wynikająca z sytuacji, ale stały trend, świadczą deklaracje koncernów, które mówią wprost: „W taki sam sposób, bez wychodzenia z domu, będzie można kupować auta także po ustaniu epidemii”. Oczywiście sama usługa też będzie ewoluowała. Osobiście spodziewam się, że w niedalekiej przyszłości do zdalnej prezentacji aut wykorzystana zostanie rzeczywistość rozszerzona. Zakładając specjalne gogle (ich ceny zaczynają się już od 200-300 zł) będziemy mogli oglądać auto, jakbyśmy widzieli je w realu. A być może również go „dotykać”, czyli np. uruchamiać nawigację, radio i inne urządzenia pokładowe.
Oczywiście sprzedaż samochodów nigdy nie przeniesie się całkowicie do internetu, a będzie po prostu dodatkowym kanałem. Zresztą sama Kia nawet w czasach koronawirusa nie zamyka stacjonarnych salonów przed swoimi klientami. Nadal działają i można je odwiedzać z zachowaniem odpowiednich środków ostrożności. Pamiętamy o maseczkach, dystansie i dezynfekujemy ręce (służące do tego płyny są u każdego dealera).
Póki co, najważniejsze jest to, by klient czuł się w wirtualnym salonie – bez względu na markę – swobodnie, jak w tradycyjnym. Warto pamiętać o trzech istotnych rzeczach:
- Czas nie gra roli. Nie masz „pięciu minut i do widzenia”. Masz tyle czasu, ile potrzebujesz na poznanie wszystkich samochodów, które Cię interesują.
- Możesz prosić o wszystko to, o co prosiłbyś podczas wizyty na miejscu.
- Wideorozmowa nie obliguje Cię do żadnej decyzji. Po zakończeniu prezentacji możesz po prostu podziękować i dać sobie czas na zastanowienie.
Bo w końcu powiedzenie „klient nasz Pan” obowiązuje nie tylko w realu, ale także w świecie cyfrowym. A przynajmniej tak być powinno.
Powiązane
Aktualności EV3 Elektryczny (EV) Ekologiczny Miejski Rodzinny SUV/Crossover
Kia EV3. Pierwsze testy, opinie i wrażenia
15 listopada, 2024
Gdyby ktoś kazał mi w trzech słowach opisać najnowszą Kię EV3 po pierwszym kontakcie z nią, powiedziałbym, że to „wielki…
Kia i rynek Aktualności EV9 EV6 i EV6 GT Niro EV Elektryczny (EV) Ekologiczny Rodzinny Sportowy SUV/Crossover
Najlepszy elektryk, jakiego możecie kupić. Kia EV6 za 156 tys. zł
31 października, 2024
Architektura 800V, zasięg ponad 500 km, ultraszybkie ładowanie od 10 do 80 proc. w 18 minut. Do tego najprzestronniejsze w…
Aktualności EV9 EV6 i EV6 GT EV3 Niro EV Elektryczny (EV) Plug-in Hybrid (PHEV) Ekologiczny Miejski Rodzinny Sportowy Przepisy i porady
Nie musisz mieć ładowarki w domu, aby naładować elektryka
25 października, 2024
Elektryk ma sens tylko wtedy, gdy ma się własny dom – taki argument często pada z ust osób, które mieszkają…