Close

Chodzi o to, żeby jak najmniejszym kosztem pobiec jak najszybciej

Brązowy medalista Igrzysk Olimpijskich z Tokio w biegu na 800 metrów. Od 10 lat rekordzista Polski w sprincie na 400 metrów. A do tego świeżo upieczony tata i kierowca Kii Sportage. Patryk Dobek opowiedział mi o swoich doświadczeniach sportowych i motoryzacyjnych.

Jesteś dumny?

No pewnie. Każdy sportowiec byłby dumny w takiej sytuacji. Cieszę się przede wszystkim, że dobrze wybrałem i wyznaczyłem sobie nowy cel. Wcześniej przez wiele lat trenowałem biegi sprinterskie i brakowało mi już satysfakcji. Zdecydowałem się na zmianę dystansu i trenera. Ta decyzja okazał się słuszna. Od początku byłem pewny, że to jest to, co chcę robić. Nie wahałem się. Nie robiłem tego, bo muszę, ale dlatego, że chcę. To było dla mnie coś nowego. A coś nowego – jak wiadomo – zawsze w jakiś sposób dodatkowo motywuje. 

Co było najtrudniejsze w Japonii? Wielu sportowców narzekało przede wszystkim na warunki atmosferyczne. Upał i wilgotność powietrza obniżyły ich efektywność.

Ja generalnie lubię startować w Azji. Dobrze mi się tutaj biega. Oczywiście pierwsze dni aklimatyzacji są dość specyficzne i niełatwe, ale można przez to przejść. Mnie pomogła na przykład dieta, gównie świeżo wyciskane soki. Ale też nie bez znaczenia jest fakt, że trenowałem w przeszłości w RPA, gdzie warunki pogodowe były podobne. Czyli niełatwe.

Skąd zamiłowanie do biegania? Jak to się zaczęło?

Już w szkole podstawowej i gimnazjum byłem bardzo ruchliwym dzieciakiem. I zaangażowanym, z naturalnym zamiłowaniem do rywalizacji. Jeśli chodzi o sport, to nikt nigdy do niczego nie musiał mnie namawiać. Bez względu na to, czy były to biegi przełajowe, mecz piłki nożnej, czy siatkowej, zawsze stałem pierwszy w kolejce. I po prostu to uwielbiałem.

Ale nadal były to dziecięce zabawy. Jak wszedłeś na poziom profesjonalny?

Moje gimnazjum w Karsinie brało udział w programie Olimpijska Energa. Organizowali zawody lekkoatletyczne więc wystartowałem, jako reprezentant swojej szkoły. Wygrałem dwa czy trzy razy sprint na 100 metrów. Później zaproponowano mi udział w zgrupowaniu kadry wojewódzkiej w pomorskim. Pierwsze poważniejsze zawody w jakich brałem udział to U18 czyli mistrzostwa świata juniorów młodszych. Miałem wtedy 17 lat. Zdobyłem 3. miejsce na dystansie 400 metrów. Poprawiłem rekord Polski, który pozostaje aktualny do dzisiaj. To było dekadę temu we francuskim Lile. Zapamiętałem tę imprezę, jako furtkę do wszystkiego, co wydarzyło się później.

Który zdobyty tytuł, poza brązowym medalem z Igrzysk w Tokio, jest dla Ciebie najważniejszy?

Bez dwóch zdań tytuł Mistrza Europy w halowych mistrzostwach, które odbyły się w Toruniu w 2021. No i jeszcze złoty medal w biegu na 400 metrów przez płotki oraz srebrny medal ze sztafetą 4 x 400 metrów na młodzieżowych mistrzostwach Europy w Tallinnie w 2015 r. 

Wiele osób sądzi, że w bieganiu najważniejsze są nogi, ale ponoć dużą rolę odgrywają też inne części ciała. A najważniejsza – paradoksalnie – jest głowa.

Wszystko odgrywa swoją rolę, musi być na swoim miejscu. To musi grać ze sobą. Muszę mieć spokój ducha. Trzeba być przygotowanym mentalnie, nastawionym pozytywnie. To najważniejsze. Często trening fizyczny jest niepotrzebny, bo pod względem kondycji ciała jestem świetnie przygotowany, ale wówczas pojawia się stres. I trzeba popracować nad psychiką. Każdy mięsień musi współpracować z głową. Tak jest w każdym sporcie.

A czym jest taktyka w bieganiu?

Trener powtarza mi, że chodzi o to, by jak najmniejszym kosztem i wysiłkiem pobiec jak najszybciej. Żeby „nie nadrabiać metrów”. Niemniej każdy bieg jest inny i trener stara się ostrzegać mnie przed ewentualnymi zaskoczeniami.

Jakie to zaskoczenia?

Na przykład gdy spodziewasz się, że bieg będzie szybki, a okazuje się wolny.

To zaskoczenie? Chyba dla Ciebie to dobrze!

Nie zawsze. W takiej sytuacji często muszę trochę zwolnić. Po to, żeby kontrolować innych zawodników. Obserwuję ich ruchy, oddech, zachowanie, prędkość. Żeby mnie nie zaskoczyli. 

Czy za kierownicą też jesteś taki szybki, jak na bieżni?

Nie. Na drodze nigdzie się nie spieszę. Mój trener jest byłym instruktorem jazdy. Ostatnio jechał ze mną i powiedział, że – cytuję – w miarę dobrze i bezpiecznie prowadzę auto. I chyba to „bezpiecznie” jest najważniejsze. Szczególnie, gdy jeżdżę z rodziną. A rodzina mi się powiększyła zaledwie trzy tygodnie temu. Akurat, gdy byłem w Tokio. Mam już nie tylko żonę, ale też córeczkę.

Powiesz kiedyś córeczce, za którym razem zdałeś egzamin na prawo jazdy?

Nie mam zamiaru przed nikim ukrywać, że za drugim. Podczas pierwszego egzaminu wymusiłem pierwszeństwo. I to już pod sam koniec, jak wracaliśmy do ośrodka. Do pełni szczęścia zabrakło dosłownie kilkuset metrów. Natomiast przygodę z motoryzacją zacząłem znacznie wcześniej. Jak miałem dwa lata to tata zostawił mnie w Maluchu. Jakimś cudem go odpaliłem i ruszył. Na szczęście po chwili zgasł. Zaznaczam, że w tym zdarzeniu nie ucierpiało żadne życie, zdrowie ani mienie.

Świadomie po raz pierwszy prowadziłem, jak byłem nastolatkiem. U wujka i u kuzyna pomagałem przy gospodarstwie, więc siłą rzeczy prowadziłem choćby traktor i inne maszyny. Ale otwarcie muszę też przyznać, że motoryzacją jako taką nigdy  specjalnie się nie interesowałem. Znałem marki aut, jedne mi się podobały, inne nie, jak każdy młody facet marzyłem o super furach, ale nigdy nie przybrało to formy hobby.

Czyli, jak mniemam, nigdy nie kolekcjonowałeś samochodów, a raczej traktowałeś je przedmiotowo.

Dokładnie tak. W całym moim dorosłym życiu miałem dwa auta. Pierwszym był Golf Variant VI generacji, który sprezentowali nam teściowie w dniu ślubu. Garażowany, niebity, teściu tylko do kościoła jeździł. Teraz mam Kię Sportage w wersji GT Line. Dzięki uprzejmości Kia Polmotor ze Szczecina, która od lat rozwija program „Sport to My”. Cieszę się, że mogę być ambasadorem firmy, która tak mocno wspiera sportowców.

Skoro nie interesujesz się autami, to wiesz chociaż, jaki ma silnik Twoja Kia Sportage?

No jasne! Benzynowy o pojemności 1.6 litra. I ma 177 koni. Żwawa jest. I granatowa. Ale co do tego ostatniego mogę się mylić, bo jestem facetem. Najbardziej lubię w niej dach panoramiczny – w dzień mega rozjaśnia wnętrze, a w nocy pięknie widać przez niego rozgwieżdżone niebo. Uwielbiam to. I wygodne fotele – przejeżdżam z Warszawy do Szczecina na raz i wysiadam wypoczęty, co nie jest oczywiste w innych autach. 

Brzmi to wszystko tak, jakbyś w aucie stawiał przede wszystkim na komfort.

Dokładnie tak jest. Samochody traktuję przedmiotowo, mają zapewniać mi spokój podczas podróży. A przez obostrzenia związane z pandemią jeżdżę w ciągu ostatnich dwóch lat naprawdę dużo. Sportage po prostu czyni to podróżowanie łatwiejszym, przyjemniejszym i mniej męczącym. Na przykład bardzo często korzystam w nim z aktywnego tempomatu. Jeden przycisk i samochód na autostradzie sam utrzymuje się w pasie ruchu, przyspiesza, hamuje etc. De facto wymaga ode mnie tylko trzymania rąk na kierownicy. Jest bezpiecznie, wygodnie i bezproblemowo i to w nim najbardziej lubię. 

Czyli nie zamieniłbyś go na nic innego?

Ależ oczywiście, że bym zamienił! Ostatnio przejechałem się Sorento Piotra Liska i skradło moje serce. Tym, że jest hybrydowe. Ogromne w środku. Ma wielki bagażnik. Super wykonanie. Oraz wygodne fotele i szklany dach, a to w końcu chyba najważniejsze, prawda?

* Kia Polmotor od kilku lat prowadzi program „Sport to My”, którego celem jest wspieranie młodych, lokalnych sportowców. Tyczkarz Piotr Lisek jeździ Kią Sorento, biegacz Marcin Lewandowski Kią Stinger, a Patryk Dobek Kią Sportage. Sportowcy sami wybierali sobie samochód, jaki im najbardziej pasuje z gamy Kia. Oprócz tego Kia Polmotor jest partnerem tytularnym hali tenisowej Kia Polmotor Arena i organizuje wraz z Akademią Tenisa Promaster oraz Szczecińskim Klubem Tenisowym cykl turniejów w kategorii Tenis 10, czyli Kia Polmotor Kids Cup. Ponadto dealer wspiera Kia Polmotor Running Team, czyli grupę młodych zawodników przygotowujących się do startu w zawodach głównie biegowych, a także Szczeciński Klub Sportowy Głuchych KORONA. Współorganizuje wydarzenia sportowe w Szczecinie

Powiązane artykuły

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zgoda na przetwarzanie danych osobowych

Zgoda marketingowa