Czy nam się to podoba, czy nie, unijne normy i wymogi zmuszają producentów samochodów do działań, których dobrowolnie nikt by nie podjął. Silniki mają coraz mniejszą pojemność, wycina się z nich cylindry, dokłada turbosprężarki etc. A wszystko to w imię mniejszego spalania i niższej emisji dwutlenku węgla. Tylko czy to faktycznie działa?
Trzy cylindry w Stonicu. Żart, czy poważna oferta?

Spis treści:
Dawniej sprawy wyglądały prosto. Wiadomo było, że BMW 330i ma trzy litry, sześć cylindrów i jest wolnossące, oznaczenie TDI na bagażniku Volkswagena sugerowało motor 1.9 lub 2.0, zaś w przypadku Mercedesa np. C200 mówiliśmy o dwulitrowym czterocylindrowcu. Dziś wszystko jest – mówiąc kolokwialnie – popaprane. 330i to dwa litry, cztery cylindry plus turbo. TDI może mieć pojemność 1.6 litra. Z kolei C200 to doładowany motorek mający zaledwie 1497 cm3. Przyznacie, że coraz trudniej się w tym połapać. I już nigdy nie będzie łatwiej, bo Bruksela nie przestaje zaciskać ekologicznej pętli wokół szyi producentów. A nie da się spełnić nakładanych przez nią norm unikając downsizingu. I wyraźnie widać to w każdym segmencie i u każdego producenta. Do historii przechodzą już nie tylko duże motory wolnossące, ale także te średnie i małe. Najlepszy przykład: wszystkie benzynowe wersje nowego Forda Focusa (poza topową, usportowioną ST), mają pod maską trzy cylindry – łącznie ze 182-konnym motorem 1.5 EcoBoost.
Kia słynie z tego, że jako jedna z nielicznych marek ciągle oferuje wersje wolnossące w wielu swoich modelach – Optimie, Ceedzie, Sportage, Stonicu, Rio czy najmniejszym Picanto. Niestety, za chwilę część z nich zniknie. Już w przyszłym roku nie będzie Ceeda i Stonica z motorami 1.4 DOHC. Formalnie oferowane są tylko do końca tego roku.

O ile trzeba sobie uczciwie powiedzieć, że w przypadku Ceeda 100-konny wolnossący motor nie jest najlepszym wyborem, to już do charakteru lżejszego o 10 proc. Stonica pasuje znacznie bardziej. Jeździłem tym autem z tym silnikiem kilkukrotnie i za każdym razem, gdy przychodziło mi go opisać, na usta cisnęło mi się jedno słowo: „wystarczający”. Najwyraźniej klienci myślą podobnie, bo 80 proc. z nich wybiera Stonica właśnie w wersji 1.4 DOHC. I kompletnie im się nie dziwię. Nie zmienia to faktu, że za kilka miesięcy decydujący się na ten samochód nie będą mieli wyboru – przez nowe, unijne normy pozostanie im tylko trzycylindrowy 1.0 T-GDi (no i jeszcze diesel 1.6 CRDi). I tu rodzą się pytania, na które sam postanowiłem poszukać odpowiedzi.
Czy czuć i słychać, że to tylko trzy cylindry?
W przeszłości takie jednostki słynęły z przykrej przypadłości, polegającej na tym, że wpadają w wibracje przenoszące się na cały samochód ( im mniejsza pojemność i mniejsze auto, tym bardziej to czuć). Druga rzecz to dźwięk – trzy cylindry pracują jakby surowiej i dość „tanio”, w porównaniu z czterema.

Pierwszą z tych wad możemy dziś wsadzić między bajki. Trzęsą się już chyba tylko Smarty z maleńkimi motorkami. 1.0 T-GDi w Stonicu pracuje bardzo miarowo i łagodnie. Na biegu jałowym i na postoju nawet ekspert nie będzie w stanie z pełną stanowczością stwierdzić, co tutaj gra pod maską – trzy czy cztery „gary”. Podczas samej jazdy do ok. 3000 obrotów też nie ma żadnych różnic i dopiero gdy wskazówka obrotomierza wspina się powyżej tej wartości, daje się rozpoznać że to 1.0, a nie 1.4. Niemniej i tak trzeba się w to wsłuchać, bo w normalnym użytkowaniu nie jest to ani dźwięk drażniący, ani nawet lekko przeszkadzający. Nie zauważa się go i tyle. Co więcej, powyżej 3000 obrotów Stonica T-GDi wkręca się rzadko. Powód jest prosty: maksymalny moment obrotowy jednostka generuje już przy 1500 obr./min. w związku z czym bieg na wyższy zmienia się w okolicach 2500 obr.
I jeszcze jedna, bardzo ważna w mojej opinii rzecz: o ile w wolnossącym 1.4 przy prędkościach autostradowych mocno daje się we znaki hałas dobiegający spod maski (przy 140 km/h wskazówka obrotomierza pokazuje 3500 obr.), to w 1.0 panuje cisza i to większa niż w wielu droższych kompaktach. Różnica jest kolosalna!
Co z awaryjnością?
Jednostka 1.4 DOHC słynęła z solidności, bezawaryjności i długowieczności. A jak jest w przypadku 1.0 T-GDi? Odpowiedzieć muszę szczerze: nie mam bladego pojęcia. Nikt nie ma. Bo to zbyt młody silnik, by móc wyciągnąć jakieś sensowne, daleko idące wnioski. Jednego jednak jestem pewien: Koreańczycy nie pozwoliliby sobie na wypuszczenie bubla. Słyną z tego, że wolą poczekać z wprowadzeniem jakiejś nowości na rynek, dopracowując ją w zaciszu swoich laboratoriów, niż eksperymentować na klientach. Robili tak zawsze i nie widzę powodów, by tym razem miało być inaczej.

Pewną rekomendacją może być fakt, że 1.0 T-GDi Kia wprowadziła do Stonica (to pierwszy model marki z tym motorem) dwa lata po tym, jak Volkswagen zaprezentował jednostkę 1.0 TSI. Jeszcze większą rekomendacją, która powinna uspokoić większość sceptyków, jest fakt, że cały silnik objęty jest 7-letnią (lub 150 tys. km) gwarancją producenta. To absolutny, niepobity rekord na rynku.
Ile to pali?
Silniki turbodoładowane słyną z tego, że są wrażliwe na to, jak obchodzimy się z pedałem gazu – potrafią być bardzo ekonomiczne, gdy traktujemy je łagodnie i zaskakująco paliwożerne, gdy przypieramy je do muru. Zupełnie normalna jazda Stonickiem 1.0 T-GDi ze zmianą biegów w okolicach 2500 obrotów za każdym razem owocowała średnią w przedziale 6-6,5 litra benzyny. Było w tym 50 proc. miasta i 50 proc. autostrad i ekspresówek. Natomiast jadąc bocznymi drogami z prędkościami 70-90 km/h bez trudu schodziłem do 5,5 litra. Autostradowe 140/h owocowało wynikiem na poziomie 6,8-7 litrów. Zaznaczam, że jechałem NORMLANIE, czyli nie starałem się zrobić jak najniższego wyniku. Postarałem się za to o najwyższy – ciśnięcie gazu i kręcenie obrotomierza do cyfry 4 skutkowało 9 litrami na setkę. I tak nieźle.

1.4 DOHC przy normalnej jeździe podczas testu spalał mi około 0,3-0,5 litrów paliwa więcej, ale było też wówczas znacznie zimniej (pełen test tamtego egzemplarza znajdziecie TUTAJ). Można zatem śmiało przyjąć, że różnic w zużyciu paliwa między tymi dwiema wersjami nie ma żadnych. Są za to inne…
Jak to jeździ?
Przy podobnym traktowaniu pedału gazu i spalaniu na podobnym poziomie, motor 1.0 T-GDi jest nieporównywalnie bardziej dynamiczny od 1.4 DOHC. Czuć to na każdym kroku. Pal licho 20 koni więcej i przyspieszenie do setki lepsze aż o 2,3 sekundy (10,3 zamiast 12,6). Prawdziwa tajemnica tkwi w niutonometrach – „wolny ssak” ma ich 133 i dopiero przy 4000 obrotów, zaś trzy cylindry z turbiną – 171 i to już przy 1500 obr./min! Gdybyśmy przeprowadzili doświadczenie, w którym oba auta startują równo, w obu wciskamy gaz na maksa, ale też w obu zmieniamy bieg przy 2500 obrotów, to w sprincie do setki T-GDi wyprzedziłby DOHC o jakieś dwa dni. Praktyczną różnicę w elastyczności pokazuje też przyspieszenie od 80 do 120 km/h – wynosi ona ponad 5 sekund, a to już prawdziwa przepaść. No i do tego wszystkiego dochodzi jeszcze wspomniany wcześniej hałas w 1.4 przy wyższych prędkościach i zaskakująca cisza w 1.0.
Reasumując, turbodoładowanym Stonickiem jeździ się nieporównywalnie przyjemniej niż wolnossącym. Jest dużo bardziej dynamiczny, sprawia wrażenie radosnego i chętnego do życia, przy zachowaniu identycznego zużycia paliwa. I chyba właśnie o taki efekt chodziło.
Ile kosztuje?
Do tej chwili byłem święcie przekonany, że większość klientów decyduje się na motor 1.4 DOHC z powodu wyraźnie niższej ceny. Uznałem, że 1.0 T-GDi, jako ten mocniejszy i nowocześniejszy musi być dużo droższy. Ale dosłownie parę minut temu zerknąłem do katalogu i okazało się, że do T-GDi dopłacić trzeba tylko 4000 zł. Nie waham się powiedzieć wprost, że to wyjątkowo uczciwa cena za nieporównywalnie lepsze doznania z jazdy. W przypadku wersji wyposażenia L oznacza to wydatek 71 490 zł zamiast 67 490 zł.
Czy poza tym to ten sam Stonic?
Tak, dokładnie ten sam. I bardzo spodobał mi się w białym kolorze z czarnymi akcentami. Jest jakby poważniejszy, dostojniejszy, bardziej dojrzały od żółtego, a jednocześnie radośniejszy niż np. grafitowy. Taki złoty środek, tyle że biało-czarny. Jeśli chcecie dowiedzieć się na jego temat czegoś więcej, a nie tylko o silniku, to zapraszam do lektury TEGO materiału. Zaś pełen cennik modelu znajdziecie po kliknięciu w zdjęcie poniżej.

Powiązane

PV5 Kia i rynek Aktualności EV4 Koncepcyjne Inne modele Elektryczny (EV) Plug-in Hybrid (PHEV) Hybrydowy (HEV)
Hybrydy nowej generacji, pickupy, auta autonomiczne i kurierzy-roboty. Tak zmieni się Kia
30 kwietnia, 2025
Kia zaprezentowała strategię rozwoju na najbliższe lata. Wynika z niej m.in. że firma już za dwa lata chce wprowadzić na…

Użytkowy PV5 Aktualności Modele EV6 i EV6 GT Elektryczny (EV)
Poznań Motor Show 2025. Europa się poddała
27 kwietnia, 2025
Po latach posuchy wywołanej pandemią koronawirusa, największe targi motoryzacyjne Polsce nareszcie odżyły. Co wydaje się symptomatyczne, stało się tak za…

Aktualności Modele Ceed Kombi Spalinowy Rodzinny Kombi
Kia Ceed kombi 1.5 T-GDI Tribute. Po prostu bardzo (TEST)
25 kwietnia, 2025
Nie jest najmłodszy, nie powala na kolana osiągami, a jego wnętrze jest – biorąc pod uwagę obecne trendy – bardzo…