Ale rano wstałem, podrapałem się po głowie i postanowiłem podejść do problemu poważnie. Znamy się z Krzychem jak łyse konie od czasów liceum i wiem, że nie jest typem „sportowca”. Gdy zapytałem go kiedyś, czy wie ile do setki rozpędza się przeciętny samochód niepewnie odpowiedział mi pytaniem: „Minutę?”. Nie chodzi o to, że jest zawalidrogą. Na autostradzie jedzie 140-150, w mieście 50-70. Ale Golf GTI po prostu zmarnowałby się w jego rękach. Za to nie zmarnuje się w nich absolutnie żaden gadżet. Gdy dzień po naszej kiełbasianej uczcie zadzwoniłem zapytać, co miał na myśli mówiąc „dobrze wyposażony kompakt” usłyszałem, że powinien mieć porządną nawigację z dotykowym ekranem, Android Auto i Apple Car Play, automatyczną dwustrefową klimatyzację, podgrzewane fotele, kamerę cofania i dzienne światła w technologii LED. Wspomniał jeszcze o wygodnych fotelach, podłokietniku, ogólnym poczuciu komfortu i bagażniku mieszczącym urlopowe walizki trzech osób. Mówiąc krótko, mojego kumpla mniej interesuje to, jak szybko dojedzie do celu, a znacznie bardziej to w jakich warunkach do niego dotrze.
No więc zacząłem znowu grzebać w cennikach, katalogach, przeglądać listy z wyposażeniem dodatkowym, wyszukiwać realne oferty modeli z wyprzedaży rocznika itd. Dość szybko z listy wypadły wozy takie jak Volkswagen Golf, Mazda 3, Honda Civic, Hyundai i30, Renault Megane, Opel Astra czy Nissan Pulsar. Już ich podstawowe, najtańsze wersje to wydatek ca. 60 tys. zł (albo więcej), a z wyposażeniem dodatkowym bardzo łatwo przekroczylibyśmy 70 tys. zł, a to dla Krzyśka jest już suma nieakceptowana. Im bliżej 60 tys. zł, tym lepiej. A tak tylko z ciekawości – w przypadku Volkswagena otarlibyśmy się o 90 tys. zł.
UPDATE: Sprawdź porównanie nowych samochodów kompaktowych do 65 tys zł dostępnych w wyprzedaży rocznika 2018.
Ostatecznie na placu boju zostało sześć modeli
Kia cee’d 1.4 – najtańsza wersja w ramach wyprzedaży rocznika 2017 kosztuje nieco ponad 52 tys. zł. Za taką cenę trudno dziś kupić miejskie auto, nie wspominając o kompakcie z 380-litrowym bagażnikiem. Dodatkowo do Krzyśka powinien przemówić wolnossący silnik 1.4 o mocy 100 koni (nie ufa tym wszystkim turbosprężarkom itp., chce mieć maksymalnie bezobsługowy samochód) i sześciobiegowa skrzynia.
Ford Focus – sprawdzony model, chętnie kupowany przez floty. Też dostępny z wolnossącym motorem (1.6 litra 105 KM) do tego ceny lepiej wyposażonych egzemplarzy z 2017 r. oscylujące wokół 63-65 tys. zł. Dobrze się zapowiada!
Peugeot 308 – ładne auto, bardzo podoba mi się minimalistyczna deska rozdzielcza. Silnik mocniejszy niż w cee’dzie bo ma 110 koni (jednostka 1.2 z turbo), ale za to skrzynia biegów z tylko pięcioma przełożeniami. Ceny egzemplarzy dostępnych „od ręki” zaczynają się od 66 000 zł. Jest nieźle.
Skoda Rapid Spaceback – długo zastanawiałem się, czy umieścić ją w porównaniu bo sama Skoda przyznaje, że to „low-cost car”, ale skoro ma wymiary kompaktu i można do niej zamówić nawigację to… czemu nie spróbować? Jej plastikowe wnętrze trochę mnie odstrasza, ale wersja za 60 tys. zł może się okazać bezkonkurencyjna pod względem wyposażenia. Choć jednolitrowego, trzycylindrowego, uturbionego silnika generującego 95 koni przestraszyć może się nawet Krzysiek.
Fiat Tipo – powód jest ten sam, co wyżej. Ceny zaczynają się już od niecałych 40 tys. zł, a pod maską pracuje wolnossący silnik. Brzmi jak okazja, prawda?
Toyota Auris – wersja „minimum” czyli Active z silnikiem 1.33 o mocy 95 koni kosztuje 55 900 zł i ma już automatyczną klimatyzację. Super!
Po wybraniu delikwentów do porównania postanowiłem maksymalnie zbliżyć ich do siebie pod względem silników i wyposażenia. Niestety, nie w każdym przypadku się to udało. Np. okazało się, że założony budżet nie pozwoli na zakup lepiej wyposażonej wersji Peugeota. Egzemplarze z automatyczną klimatyzacją, podgrzewanymi fotelami czy nawigacją wyceniono grubo powyżej 70 tys. zł. W przypadku Aurisa w ogóle nie można dokupić mnóstwa opcji, a wyższe wersje wyposażenia dostępne są już tylko przy większych i droższych silnikach. Tak, czy siak – żeby zadowolić Krzyśka i tych którzy szukają taniego, dobrze wyposażonego kompaktu – starałem się zmieścić w widełkach 60-70 tys. zł. W szczegółach wyszło to tak:
Pokrótce: jestem bardzo zaskoczony Peugeotem. Byłem pewien, że za ok. 66 tys. zł dostaniemy znacznie lepiej wyposażonego Francuza, tymczasem dostępne w tej cenie u dealerów wersje z 2017 r. to po prostu „golasy”. To samo tyczy się Toyoty – tu 60 tys. wystarczy na podstawowe wyposażenie plus aluminiowe felgi i lakier metalic (żeby auto „jakoś” wyglądało chociaż z zewnątrz). Ford Focus już ma więcej dodatków, ale jego cena zbliża się do 70 tys. zł, co będzie dużym minusem w oczach Krzyśka. A teraz najlepsze: nawet budżetowe Tipo i Rapid w bogatych wersjach wyposażenia wypadają drożej niż cee’d! Fiat po doposażeniu do poziomu Kii kosztuje aż 68 tys. zł, choć ma też reflektory ksenonowe (ale brakuje mu podgrzewanej kierownicy i alarmu). Z kolei Skoda (również bez alarmu i grzanej kiery) to wydatek 66 tys. zł.
Powiem to jeszcze raz, wyraźnie: przestronny kompakt z wolnossącym 100-konnym silnikiem, nawigacją, automatyczną dwustrefową klimatyzacją, grzanymi fotelami i kierownicą, alufelgami, przyciemnianymi szybami, lakierem metalicznym, czujnikami parkowania, kamerą cofania, siedmioletnią gwarancją i siedmioletnią darmową aktualizacją map oraz wieloma innymi udogodnieniami za 62,7 tys. zł!!!
Aaaa… byłbym zapomniał o jednej, ważnej rzeczy. Kia, Toyota i Fiat jako jedyne w tym zestawieniu mają sześciobiegowe skrzynie biegów. Nie jest to bez znaczenia, gdy jedziecie 140 km/h autostradą. W świetle tego wszystkiego jedyny dylemat mój i Krzyśka dzisiejszego wieczoru będzie brzmiał: do kaszanki też pszeniczne, czy może po porterku?