Close

Ładowanie elektryka może być tanie, proste i efektywne

Słaba infrastruktura, trzeba długo czekać, a do tego jest drogo – to najczęściej pojawiające się argumenty, jakie padają z ust pesymistów w dyskusjach o ładowaniu elektryków. Rzeczywistość nie rysuje się w tak czarnych barwach. Ładowanie elektryka może być szybkie, tanie, a nawet pomóc nam oszczędzić czas. Wystarczy zainwestować zaledwie 1775 zł w ładowarkę domową Kia Charge Home, a przejechanie każdych 100 kilometrów kosztowało nas będzie zaledwie 6-7 złotych! A co w sytuacji, gdy akurat nie możemy ładować się we własnym domu? Kia opracowała szereg rozwiązań i usług, dzięki którym ładowanie może być proste i bezproblemowe dla każdego.  

Od początku było wiadomo, że przesiadka z samochodów spalinowych na elektryczne będzie wymagała inwestycji nie tylko w rozwój nowych silników i akumulatorów, ale także w infrastrukturę do ładowania. W efekcie pod pojęciem elektromobilności kryją się dzisiaj nie tylko auta na prąd, ale także rozwiązania i usługi, które mają po prostu ułatwić kierowcom korzystanie z takich samochodów.

W domu, czyli najtaniej i najlepiej

Własny garaż lub choćby własne miejsce parkingowe z przyłączem elektrycznym to po prostu najlepsza opcja. I to z kilku powodów:

  • W Europie ponad 60 proc. ładowań odbywa się w domu, co oznacza oszczędność czasu, jaki w przypadku auta spalinowego musielibyśmy przeznaczyć na odwiedziny stacji benzynowych;
  • Ładowanie domowe odbywa się w praktyce z mocą od 1,5 do 11 kW. To oznacza mniejsze obciążenie dla akumulatorów i zapewnia im dłuższą trwałość i pełną efektywność przez dłuższy okres czasu;
  • Gdy korzystamy z taryfy nocnej, możemy zaprogramować sobie z poziomu ekranu w aucie lub smartfona (aplikacja Kia UVO), aby na przykład auto zaczynało się ładować po godzinie 22:00. Ma to także wymiar ekologiczny, ponieważ w godzinach nocnych elektrownie mają nadprodukcję prądu;
  • To najbardziej ekonomiczna forma ładowania. W taryfie nocnej za 1 kWh energii zapłacimy średnio 40 groszy. Zatem napełnienie baterii 64 kWh w e-Niro czy e-Soulu kosztowało nas będzie około 30 zł (już uwzględniając straty energii powstające w procesie ładowania).

Jak widać, ładowanie we własnym garażu czy na miejscu parkingowym ma same zalety. Trzeba jednak pamiętać, że nie osiągniemy zadowalających efektów przy pomocy zwykłego gniazdka 230V. Ono dobrze sprawdzi się przypadku plug-in’ów typu Sorento PHEV, ale nie wtedy, gdy mamy elektryka z dużą baterią. Na naładowanie e-Niro do pełna z gniazda 230V potrzebowalibyśmy około 40 godzin. Kia doskonale o tym wie, dlatego ma w ofercie rozwiązanie nazwane Kia Charge Home. Czyli de facto Wallboxa – specjalną ładowarkę instalowaną na ścianie lub na słupku, która znacząco przyspiesza ładowanie baterii.

Jeszcze kilka lata temu za takiego Wallboxa zapłacić trzeba było nawet 10 tys. złotych. Obecnie kupując Kię e-Soul lub e-Niro z rocznika modelowego 2021, za ładowarkę o bardzo dobrych parametrach (moc do 22kW/1F/3F, wtyczka typ2 z prostym przewodem 5m, stycznik 63A, sterownik EVSE) zapłacimy zaledwie 1775 zł. Cena regularna to nadal bardzo atrakcyjne 3550 zł. Dostajemy za to markowe urządzenie, które designem nawiązuje do tylnych świateł modelu EV6. Może być montowane zarówno zarówno wewnątrz, jak i na zewnątrz budynków. Można zrobić z niego urządzenie “smart” doposażając np. w moduł WiFi, obsługę kart zbliżeniowych RFID, a nawet w licznik prądu MID, który pozwala np. rozliczać koszty prądu ze wspólnotą mieszkaniową. Sprawdzi się zatem wszędzie – w prywatnych garażach, na podjazdach, a nawet na miejscach parkingowych z przyłączem energetycznym.

Czas ładowania z takiego Wallboxa znacząco się skraca. W przypadku e-Niro lub e-Soula zajmie to 7 godzin, a w przypadku EV6 o 20-30 minut dłużej. Mówimy o ładowaniu od 0 do 100 proc. W jednym i drugim wypadku wyrabiamy się zatem w taryfie nocnej, która obowiązuje między godziną 22:00, a 6:00 rano. 

W trasie może być szybko. BARDZO szybko

Z europejskich statystyk wynika, że niespełna co trzecie ładowanie odbywa się przy użyciu publicznych ładowarek. Niezbyt często, ale jeżeli już się przydarzy, chcemy aby odbyło się jak najszybciej i bez dodatkowych „atrakcji”. Tymczasem z ust pesymistów najczęściej padają cztery argumenty przeciw: 

  • krótki zasięg i długi czas ładowania, 
  • słaba infrastruktura, 
  • mnogość operatorów i w związku z tym dużo formalności z płatnościami, rozliczeniami etc. 
  • wysokie koszty szybkiego ładowania 

A gdyby tak wszystkie te problemy… rozwiązać równolegle?

Czas ładowania i zasięg. Pięć lat temu poza Teslą rzadko które auto elektryczne było w stanie przejechać na jednym ładowaniu dystans większy niż 150-200 km. Dzisiaj nikogo już nie dziwią zasięgi rzędu 300-400 km. Kia e-Niro i e-Soul na baterii naładowanej do pełna robią 455 km w trybie mieszanym. Nowy model EV6 w wersji z silnikiem o mocy 229 KM będzie przejeżdżał prawie 530 km, a po mieście nawet 600 km! Co więcej, osiągnięcie takich rezultatów nie wymaga spędzenia wielu godzin przy ładowarce.

Maksymalna moc ładowania w przypadku Kii e-Niro i e-Soul to 77 kW. To wystarczy, żeby naładować baterię do 80 proc. w niespełna godzinę. Słabszą ładowarką, o mocy 50 kW (w Polsce są już ich setki) zrobimy to w 75 minut. Moim zdaniem oba wyniki są w pełni akceptowalne. Przy ładowarkach 100 kW i zasięgu na poziomie 455 km, całkowicie realna staje się podróż na drugi koniec Europy. A za chwilę będzie jeszcze lepiej, ponieważ…

…Kia EV6 oferuje ultraszybkie ładowanie. Auto obsługuje ładowarki o mocy 350 kW i napięciu 800V. W praktyce oznacza to, że akumulator można napełnić od 10 do 80 proc. w 18 minut! Tylko 18 minut i w wersji 229-konnej mamy niemal 400 km zasięgu!! Każde 4,5 minuty ładowania pozwalają przejechać 100 km!!! Przyznacie sami, że są to spektakularne wyniki. Pytanie, kiedy takie ładowarki będziemy mieli na wyciągnięcie ręki…

Infrastruktura. Jedni twierdzą, że aby auta elektryczne się upowszechniły, najpierw trzeba zbudować sieć ładowarek. Drudzy odwrotnie – że najpierw muszą być auta, bo bez nich nikt nie będzie stawiał ładowarek. A Kia pojechała równolegle z jednym z drugim. Jest udziałowcem firmy Ionity, czyli szybko rozbudowującej się w Europie sieci szybkich ładowarek. Już teraz w Europie jest kilkaset punktów do ładowania Ionity o mocy 350 kW. W Polsce w tym momencie w budowie jest sześć stacji wzdłuż autostrad A1, A2 i A4 (w obu kierunkach). Dodatkowo własną ultra szybką sieć ładowania rozbudowuje też Greenway. Ich ładowarki już działają i oferują szybkie ładowanie na trasie Katowice – Wrocław oraz Warszawa – Poznań. Tymczasowo operują w obniżonej do „zaledwie” 175 kW mocy, ale docelowo mają oferować 350 kW. Do końca roku liczba ultraszybkich ładowarek powinna osiągnąć poziom kilkunastu, a w następnym roku znacząco przyspieszyć. 

W całej Polsce jest już prawie 1600 publicznych ładowarek o mocach od 22 do 350 kW co daje ponad 3000 punktów ładowania. Co miesiąc przybywa kilkadziesiąt nowych, a do tego trzeba doliczyć takie urządzenia, które nie są objęte odbiorem UDT, a przez to niewidoczne w publicznych statystykach. O ile dawniej powstawały w dużych, rozwiniętych miastach, to obecnie operatorzy coraz częściej stawiają je w mniejszych miasteczkach, a także przy szlakach drogowych. Całkiem spora ilość stacji powstała także jako obowiązek spełnienia wymogów prawnych dla gmin, dla których obecnie Prezes URE wyznacza operatora (więcej można przeczytać na stronie URE). Podróż elektrykiem nad morze czy w góry przestała być wyzwaniem, bo po drodze można doładować się w kilku miejscach.

Mnogość operatorów, problemy z rozliczeniami. W przypadku auta spalinowego zalewamy bak benzyną, płacimy w kasie i jedziemy dalej niezależnie od „znaczka” stacji. Z elektrykami jest trochę inaczej, bo w zasadzie każda publiczna sieć wymaga zarejestrowania się w systemie, zainstalowania aplikacji w smartfonie i osobnych rozliczeń. Do tego dochodzą różne abonamenty i cenniki. Do tego interoperacyjność (sic!) tych stacji wymaga woli i nakładów finansowych na integrację techniczną pomiędzy operatorami. Wszystko to sprawia, że z pozoru banalna czynność, jaką powinno być ładowanie, mocno się skomplikowała. Dlatego Kia postanowiła ją uprościć.

W „pakiecie” z każdą elektryczną Kią możecie dostać usługę Kia Charge. Szerzej i dokładnie opisywałem ją W TYM MATERIALE, więc tutaj tylko streszczę zasadę jej działania. Kia Charge to agregat różnych publicznych ładowarek. Marka wzięła na siebie podpisanie umów z wieloma operatorami, a Wy dzięki temu możecie korzystać z jednej aplikacji, jednego abonamentu, jednej karty zbliżeniowej RFID i jednego cennika. W całej Europie Kia Charge obsługuje już 265 tys. punktów do ładowania w 29 krajach Europy. W Polsce można już korzystać z infrastruktury Greenway, EV Plus i EV Box, a do końca roku do tej grupy mają dołączyć kolejni operatorzy. Jak wyglądają rozliczenia? Na koniec miesiąca dostaniemy tylko jedną, zbiorczą fakturę. I to niezależnie od tego, czy ładujemy się w Polsce, czy również zagranicą.

Ceny. To prawda, że czasami potrafi być nieco drożej niż u pojedynczego operatora, ale w dużej mierze zależy to od abonamentu, jaki wybierzemy. Np. abonament Advanced w Kia Charge wiąże się z opłatą miesięczną w wysokości 29,9 zł, ale potem płacimy tylko 1,95 zł za każdą kWh w szybkich ładowarkach. Po 45 minucie dochodzi jeszcze opłata 30 gr. za każdą dodatkową minutę ładowania. Przy takich założeniach naładowanie Kii e-Niro lub e-Soula do pełna to wydatek około 140 zł. Przejedziemy za to 450 km, co oznacza, że każde 100 km kosztowało nas będzie 30 zł. Czyli równowartość 5-6 litrów paliwa. A jak dobrać właściwy plan taryfowy dla siebie? Warto wcześniej sprawdzić ceny dla poszczególnych operatorów w różnych planach taryfowych. Od teraz jest to możliwe na stronie Kia Charge. Wystarczy najechać na konkretną ładowarkę w części „złącza i ceny”, nie wymaga to wcześniejszej rejestracji w programie. Przy okazji wprowadzono nowy pulpit nawigacyjny, można zarejestrować konto bezpośrednio w aplikacji w telefonie, dostępna jest również ankieta satysfakcji.

Wracając do cen, to w przypadku pakietu Ionity może by jeszcze taniej! Wówczas za 58 zł miesięcznie zyskujemy dostęp do prądu po 1,35 zł za 1 kWh. Pakiet ten dostępny jest do wszystkich modeli elektrycznych Kia, ale decydując się na EV6, przez pierwszy rok będziemy mogli korzystać z niego za darmo – pokrywać trzeba będzie tylko sam koszt prądu. Wówczas w punkcie o mocy 350 kW naładujemy EV6 od 0 do 100 proc. w pół godziny płacąc za to raptem 100 zł. A potem przejeżdżając nawet 530 kilometrów.

Przyznacie sami, że wszystko to brzmi bardziej niż sensownie. Dołóżcie do tego fakt, że właściciele elektrycznych Kii są bardziej zadowoleni ze swoich aut niż właściciele innych elektryków, o czym pisałem TUTAJ. Z kolei e-Niro zostało numerem jeden wśród modeli BEV marek popularnych w badaniu satysfakcji JD Power (więcej na ten temat przeczytacie W TYM MATERIALE). To rezultat tego, że Kia od 10 lat rozwija elektryki, czyli znacznie dłużej niż zdecydowana większość producentów. A klientom stara się dostarczać nie tylko sam produkt, czyli samochód, ale także rozwiązania i usługi, dzięki którym jego użytkowanie będzie łatwiejsze. A także tańsze.  

Powiązane artykuły

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zgoda na przetwarzanie danych osobowych

Zgoda marketingowa