Close

Śpieszmy się kochać wolne ssaki, zanim wyginą

Kia Optima 2.0 DOHC, Rio 1.2 DOHC, Stonic 1.4 DOHC, Ceed 1.4 MPI.  Co te wszystkie modele mają ze sobą wspólnego? Pod ich maskami pracują jednostki wolnossące – bez turbosprężarek. To prawdziwe rodzynki we współczesnych czasach. I nadal cieszące się dużym powodzeniem. A mimo to, ich dni są policzone. Kto chce kupić takie auto, musi się spieszyć. I to bardzo. Bo Unia Europejska wydała na „wolne ssaki” wyrok śmierci. I wykona go 31 grudnia tego roku.

Skąd taka data? Otóż 1 stycznia 2020 r. we wszystkich krajach należących do Wspólnoty wchodzą w życie nowe normy emisji dwutlenku węgla przez samochody osobowe – maksimum to 95 g/km. Jeżeli samochody będą produkowały więcej CO2, producenci zapłacą gigantyczne kary – po 95 euro za każdy gram powyżej średniej. Razy liczba sprzedanych w danym roku samochodów. Firma analityczna Jato wyliczyła, że gdyby zastosować taką sankcję w stosunku do pojazdów sprzedanych w Europie w 2018 r. to łączna kara dla wszystkich koncernów motoryzacyjnych wyniosłaby 34 mld euro! Niektóre marki wręcz stanęłyby na krawędzi bankructwa.

Wolnossąca Optima
To już ostatnie chwile…Po 31 grudnia 2019 r. Kia zostanie zmuszona do wycofania ze sprzedaży Optimy z silnikiem 2.0 DOHC.

Większość producentów od lat przygotowywała się na taki scenariusz – ograniczali gamę silnikową, zmniejszali pojemność motorów dokładając do nich jednocześnie turbosprężarki, wycinali z oferty motory wolnossące. Efekt? W klasie premium nie ma ich już od dawna (poza hybrydami np. Lexusa), a w „normalnych” markach należą do kategorii rodzynków. W grupie Volkswagena i w Fordzie poczciwe motory bez turbo dziś spotkać można wyłącznie w budżetowych wersjach w segmencie A i B (np. Skoda Citigo, Seat Ibiza czy Ford Ka+). Francuzi (tak Renault, jak również Peugeot i Citroen) „wypięli się” na nie całkowicie i to już dawno temu. Ulegli nawet Japończycy – nowa Corolla jest dostępna albo z turbo, albo w sporo droższej hybrydzie (tu nadal wolnossący motor). U Nissana nie znajdziemy już niczego bez doładowania poza najtańszą Micrą z 71-konnym motorkiem 1.0, a w Hondzie z „klasyków” został już tylko Jazz i H-RV. A przecież firma ta w oczach wielu kierowców jeszcze kilka lat temu słynęła z produkcji świetnych, wolnossących motorów! Obecnie broni nie złożyła jedynie Mazda, która rozwija i promuje technologię SkyActive mającą zagwarantować niskie spalanie i emisję przy zachowaniu dużej pojemności i braku turbo. Tu jednak problemem jest cena – za najtańszą, dość ubogą wersję nowej kompaktowej „trójki” z motorem 2.0 o mocy 122 koni zapłacić trzeba bajońskie 95 tys. zł.

W zasadzie jedyną marką, która ciągle stara się dawać klientom alternatywę i w zasadzie w każdym segmencie oferuje i wersje turbodoładowane, i klasyczną wolnossącą, jest Kia. A robi to, bo zdaje sobie sprawę, że wielu klientów ufa sprawdzonej przez dziesięciolecia technologii i po prostu nie ma ochoty na żaden technologiczny „upgrade”. Nie potrzebują oni fajerwerków pod maską i tabunów koni rwących się do galopu, tylko samochodu, który sprawnie i zupełnie normalnie przewozi człowieka z punktu A do punktu B. Samochodu, który jest narzędziem, a nie zabawką. Nie potrzebują oni momentu obrotowego już od 1500 obr./min., lubią za to posłuchać jak motor wkręca się na wyższe obroty aby osiągnąć maksimum swoich możliwości. No i wierzą w to, że takie jednostki są – jak to się (nie)ładnie mówi – nie do zarżnięcia. Innymi słowy, chcą auta z jednej strony nowego i nowoczesnego, a z drugiej nieskomplikowanego pod względem budowy. I Kii przez wiele lat udawało się z powodzeniem pogodzić te na pozór sprzeczne ze sobą oczekiwania.

Wolnossący Sportage
Kia Sportage w wolnossącej wersji 1.6 GDI zostaje w ofercie. W swoim segmencie to prawdziwy rarytas

W tym momencie uczciwie muszę przyznać, że osobiście nie jestem fanem „wolnych ssaków” (chyba, że mówimy o Mustangu V8). Jednocześnie jednak znam parę osób, które całkowicie odrzucają motory turbo i szanuję ich zdanie. Generalnie jest to dokładnie taki sam spór, jak o to, co jest smaczniejsze: pasztetowa, czy mortadela. Jeden lubi to, drugi tamto i nie ma tutaj wygranych czy przegranych. Najważniejsza pozostaje możliwość wyboru. I Kia od wielu lat stara się ten wybór kierowcom dawać. Mają do wyboru Ceeda 1.4 MPI albo trzy  turbo: 1.0, 1.4 i 1.6 T-GDi. Optima? Jest 1.6 T-GDi albo 2.0 DOHC. Rio może mieć motor 1.2 DOHC, 1.4 DOHC albo 1.0 T-GDi. Stonic – jedną z tych dwóch ostatnich jednostek. Nawet duży, rodzinny Sportage utrzymał się na rynku w wersji 1.6 GDi (alternatywą jest 1.6 T-GDi). Swoją drogą, jeśli się nie mylę to poza Mazdą CX-5 i Hyundaiem Tucsonem jest to jedyny kompaktowy SUV na rynku, którego nadal można zamówić z wolnossącą jednostką (ma jednak tę przewagę nad konkurentami, że jest sporo tańszy).

Niestety, w końcu nawet Kia musiała się poddać. Nie może ryzykować, że po 1 stycznia 2020 r. jej gama modelowa znacząco przekroczy limity CO2 nałożone przez Brukselę, a co za tym idzie – że będzie musiała płacić horrendalne kary. Dlatego wycofuje ze sprzedaży m.in. Rio w wersjach 1.2 i 1.4 DOHC, Stonica 1.4 DOHC, Ceeda 1.4 MPI i Optimę 2.0 DOHC.  Co to oznacza w praktyce? Że jeżeli chcecie kupić jedno z tych aut to powinniście się pospieszyć. I to bardzo, bo po 31 grudnia tego roku nie będzie można ich już zarejestrować!

Słowniczek

MPI – klasyczna jednostka z pośrednim wtryskiem wielopuntowym (z ang. Multi Point Injection) (pośrednim). Wtryskiwacze są umieszczone w kolektorze dolotowym. Taki motor nadal można zamówić do Ceeda (1.4 o mocy 100 koni mechanicznych)..

GDi – tak Kia oznacza wolnossące silniki z bezpośrednim wtryskiem paliwa (z ang. Gasoline Direct Injection). Paliwo podawane jest bezpośrednio do komory spalania. Z tego typu jednostek pozostała 1.6 GDi (132 KM) montowana w Sportage’u.

DOHC – oznaczenie silnika z podwójnym górnym wałkiem rozrządu (z ang. Double OverHead Camshaft). Jeden z wałków steruje zaworami ssącymi, drugi wydechowymi. Konstrukcja umożliwia zmiany fazy rozrządu, w zależności od prędkości obrotowej i obciążenia silnika. Motor takiej konstrukcji jest jeszcze dostępny w Optimie – 2.0 o mocy 163 koni.

Stonic wolnossący
Do Stonica klienci najchętniej wybierają motor 1.4 DOHC. Za kilka miesięcy podstawową jednostką w tym modelu będzie 1.0 T-GDi

Zamówienia na te wersje polscy dealerzy Kia mogą składać jedynie dosłownie przez kilka najbliższych dni.  A fabryki wyprodukują dokładnie tyle samochodów, ile dostaną zamówień. Oczywiście dealerzy z niejednego pieca chleb jedli, więc pewnie zamówią nieco więcej egzemplarzy niż tylko te, które klienci zadatkowali.  Niemniej – jeżeli zależy wam na czymś wolnossącym – lepiej nie zwlekać i na dniach udać się do najbliższego salonu. Szczególnie, jeżeli zależy wam na konkretnej konfiguracji (linki do cenników i specyfikacji poszczególnych modeli znajdziecie poniżej). No i na pewno takich wolnossących egzemplarzy nie będzie już w „wyprzedaży rocznika”.

Podskórnie czuję, że w komentarzach niektórzy zaczną używać argumentów w rodzaju: „Maździe się udało, a Kii nie” albo: „Ford nadal ma w ofercie Mustanga V8 i nic sobie z tego nie robi”. Wyjaśnię zatem od razu o co chodzi.

Ceed wolnossący
Ceed 1.4 MPI to klasyczny motor z pośrednim wielopunktowym wtryskiem paliwa

Ford może faktycznie nic sobie nie robić ze sprzedaży Mustanga, bo stanowi on promil sprzedaży marki na Starym Kontynencie. A unijne przepisy mówią, że wyliczając kary Bruksela weźmie pod uwagę wszystkie sprzedane w danym roku przez producenta auta, ale nie uwzględniając 5 proc. modeli o najwyższej emisji. To ukłon głównie w stronę niemieckich marek premium i wozów takich jak BMW 760i, Audi RS, duże Mercedesy czy Porsche. Ale skorzystają na nim również inni producenci, jak choćby właśnie Ford i jego Mustang, czy… Kia ze Stingerem GT.

A fakt, że Mazda nadal robi motory wolnossące? To globalna strategia i filozofia Japończyków, a w Europie sprzedają za mało aut, by ją łamać. Marka nie pojawia się nawet w statystykach ACEA (a to największe europejskie moto-stowarzyszenie) czy Jato, dotyczących sprzedaży nowych samochodów. Mimo to już w zeszłym roku stanęła przed groźbą zapłacenia kary za przekroczenie limitu CO2, choć ten wynosi obecnie 130 g/km. Przed sankcjami uratowała ją… Toyota, która włączyła średnią Mazd do swojej puli (choć zapewne nie zrobiła tego charytatywnie). Niemniej powtórzenie tego manewru w latach 2020-2021 będzie raczej niewykonalne.

Kia Rio wolnossąca
Jak jeździ Rio ze 100-konnym motorem 1.4 DOHC możecie przeczytać TUTAJ

Oczywiście z technicznego punktu widzenia Kia mogłaby pozostawić w ofercie jednostki wolnossące i zapłacić za nie kary. Tyle, że by je sobie zrekompensować, musiałaby podnieść ceny samochodów, a na tym straciliby klienci. Zresztą nie miałoby to sensu z ekonomicznego punktu widzenia. Rozpatrzmy to na przykładzie Optimy 2.0 DOHC i 1.6 T-GDi. Ta pierwsza jest tańsza o 7000 zł, ale emituje średnio o 16 gramów CO2 więcej. 16 gramów pomnożone przez 95 euro daje 1520 euro, czyli… prawie 7000 zł. Zatem za taką samą cenę dostawalibyśmy słabsze o prawie 20 koni auto z manualną skrzynią zamiast automatu 7DCT. Przyznajcie sami, czy miałoby to sens? Szczególnie przy 7-letniej gwarancji?

Reasumując, śmierć „wolnych ssaków” jest przesądzona. Czy nam się to podoba, czy nie. I nie jest to wina – jak niektórzy usiłują dowodzić – producentów, tylko przepisów. Na osłodę pozostaje jedynie fakt, że jeszcze przez chwilę zwolennicy klasycznych motorów bez turbo mogą znaleźć w Kii coś, co odpowiada ich oczekiwaniom jeśli chodzi o gabaryty, moc i cenę. A w obecnych czasach taka możliwość wyboru, jeśli chodzi o motory wolnossące, to już prawdziwa rzadkość.

Powiązane artykuły

Komentarz (1) do “Śpieszmy się kochać wolne ssaki, zanim wyginą

  1. Oblatywacz

    Chodzą plotki że optima w ogóle wypada z produkcji po nowym roku i nie tylko ssaki ale po prostu model…. jakieś wieści na ten temat?

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zgoda na przetwarzanie danych osobowych

Zgoda marketingowa