Close

Dwa kółka na cztery kółka

Osobiście nie przepadam za jednośladami. Niestety moje dzieci wdały się w tym względzie w żonę. Jako, że są na etapie doskonalenia swoich umiejętności, to co chwilę żądają bym pokazał im jak się jeździ bez trzymanki, na jednym kole albo stoi w miejscu bez podpierania nogami. Nie chcę stracić autorytetu w ich oczach, więc wlewam do bidonu wodę utlenioną, sakiewkę wypycham plastrami opatrunkowymi, zmawiam parę zdrowasiek i próbuję sobie przypomnieć jak się robi rzeczy, którymi ostatni raz zajmowałem się w czasach, gdy zamiast rower, mówiłem „łoweł”. Ale nie to jest najgorsze…

Największy problem polega na tym, że pewnego dnia cała rodzina (tylko ja i pies byliśmy przeciwni) zażądała by zabierać rowery na każdy wypad poza miasto. I nie była to subtelna prośba, a raczej coś w rodzaju: „Chcemy rowerów, albo nowego ojca!”. Innymi słowy, stanąłem przed wyzwaniem wybrania porządnego bagażnika rowerowego. Co znaczy „porządnego”? Po pierwsze, miał być w stanie bezpiecznie przetransportować kilkadziesiąt kilogramów żelastwa. Po drugie, nie złamać mi kręgosłupa podczas załadunku. Po trzecie, powinno się go zakładać prościej i szybciej niż buty na rzepy. I wreszcie po czwarte: oczekiwałem, że nie będę musiał poruszać się z nim autostradą w tempie żółwia morskiego, który wyszedł na plażę.

Dokonać właściwego wyboru nie jest łatwo, choćby z racji tego, że producenci oferują kilkadziesiąt modeli. Ale z grubsza można podzielić je na trzy grupy: wersje dachowe, montowane na klapie bagażnika oraz mocowane na haku holowniczym. Jako, że przetestowałem każdy z nich mogę z czystym sumieniem opowiedzieć wam o ich wadach i zaletach.

Na klapie, czyli tanio ale z sercem w gardle

Niestety, takie rozwiązanie lepiej wygląda niż działa

Na pierwszy rzut wybrałem model, który wydawał mi się najrozsądniejszy. Po pierwsze, nie trzeba siłować się z wrzuceniem rowerów na dach, po drugie – powoduje mniejsze opory powietrza, co oznacza niższe spalanie i teoretycznie wyższą prędkość jazdy. Tyle teorii. W praktyce szlag mnie trafiał już podczas montażu, który wymaga wiązania jakiś linek, dokręcania tego, odkręcania tamtego, przesuwania, mierzenia, na oko, na centymetr, znowu na oko etc. A i tak jest krzywo, źle albo się telepie ustrojstwo na boki jak kloszard w trzecim dniu od odstawienia ostatniej butelki. Jak sobie pomyślę, że miałbym to zakładać co tydzień, przed każdym wyjazdem na weekend, to już chyba wolałbym żeby moje dzieci faktycznie miały innego ojca…

Co gorsza, takimi bagażnikami łatwo uszkodzić karoserię, albo w najlepszym wypadku porysować lakier. A to dlatego, że opierają się o zderzaki, klapy, a czasami i szyby. Podczas jazdy cały czas zastanawiałem się czy coś gdzieś się nie obluzowało i autentycznie bałem się, że za chwilę moje rowery znajdą się na szybie auta, które jedzie za mną.

Za plus uznać można stosunkowo atrakcyjne ceny: markowe proste urządzenia kupić można już za 300 zł. Wyższa półka, ze stabilniejszymi i opatentowanymi mocowaniami to wydatek ponad 1000 zł.

Plusy:

  • nie złamiecie sobie kręgosłupa przy zakładaniu rowerów
  • niektóre modele można stosować także na autach typu sedan
  • nie ma konieczności montowania haka holowniczego
  • mniejsze opory powietrza
  • atrakcyjna cena

Minusy:

  • sposób montażu
  • możliwość uszkodzenia karoserii
  • ograniczony dostęp do bagażnika

Na hak, czyli… gdybym tylko miał hak

Z punktu widzenia wygody, prostoty i szybkości nie ma absolutnie nic lepszego. Montaż jest banalny jak parzenie herbaty – po prostu wsadzacie bagażnik na hak, zaciskacie i podłączacie do zasilania auta. Takie urządzenia są porządne do tego stopnia, że posiadają własne światła oraz miejsce na tablicę rejestracyjną. I mieszczą bez trudu od 2 do 4 rowerów.

Z zegarkiem w ręku komplet czterech jednośladów zakładałem trzy minuty, a po powrocie do domu zdjąłem je w najwyżej dwie. Plus pięć sekund na odpięcie bagażnika z haka i postawienie go w kącie garażu. Szybkość montażu nie oznacza w tym wypadku, że coś się trzyma na przysłowiowe słowo. Przeciwnie. Stabilność jest wzorowa, zużycie paliwa było niezauważalnie wyższe, a przy prędkościach 140-160 km/h w ogóle nie czujecie, że coś tam z tyłu dodatkowego macie. Raz autentycznie zapomniałem o rowerach i chwała Bogu przypomniała mi o tym tylna kamera podczas cofania…

Bardziej zaawansowane modele mają możliwość odchylania, co ułatwia otwarcie bagażnika

To naprawdę idealne rozwiązanie dla tych, którzy nie chcą przez cały sezon jeździć z rusztowaniem na klapie lub dachu. Pod warunkiem, że godzą się na pewne niedostatki. Takie mocowanie powoduje, że w deszczowej pogodzie cały brud spod samochodu trafia prosto na rowery. Pal licho, jeśli uprawiacie down hill – wtedy nikt nawet tego nie zauważy. Ale biała stylowa damka ze skórzanym siodełkiem w kolorze pistacji przełamanej wanilią może po parku kilometrach wyglądać jakby ktoś utopił ją w bagnie…

No i jeszcze te ceny. Najprostsze bagażniki tego typu, mieszczące 2-3 jednoślady kosztują ok. 1000 zł. Jeśli coś jest tańsze, niech was ręka boska broni choćby na to spojrzeć. Zapewne jest wykonane tak, że ujedziecie 20 km od domu i będziecie musieli wracać z powrotem, zbierając po drodze części ze swoich jednośladów. Za 1500-2000 zł kupi się już naprawdę porządny sprzęt. Dla przykładu w salonach Kii dostaniecie markowego Thule’a (wersję z możliwością odchylania) na dwa rowery za ok. 1900 zł brutto.

Problem w tym, że do tego doliczyć trzeba koszt haka. A tanio nie jest. Owszem, Pan Zdzisiek z Ząbkowic skazuje Was na dwie stówki, ale hak będzie przeszczepiony z żuka, a zasilanie na baterie paluszki. Przyznacie sami, że głupio sobie zeszpecić Sportage’a, Sorento czy Optimę czymś takim. Jeżeli ma być porządnie, solidnie, kompatybilnie z elektroniką auta (a to bardzo ważna rzecz), z opcją odpinania haka i z zachowaniem gwarancji na auto to najrozsądniej będzie zlecić to zadanie ASO.

Odpinany hak jest trochę droższy, ale nie szpeci auta gdy nie jest potrzebny

Opcje są dwie:

  1. Droższa: oryginalny hak za 2800 zł (z gniazdem 7-pinowym) lub 120 zł więcej (gniazdo 13-pinowe)
  2. Tańsza: 2100 zł za hak renomowanej firmy Westfalia razem z elektryką.

Do tego należy doliczyć koszt montażu ustalany indywidualnie. Zanim powiecie, że to „ceny wołające o pomstę do nieba” pozwólcie, że wspomnę o kilku istotnych kwestiach. Dostajecie porządny, sprawdzony i atestowany produkt, nie tracicie gwarancji na auto i wszystko jest zrobione jak Pan Bóg i podręczniki do inżynierii przykazały. A, i jeszcze jedno! Hak trzeba wbić w dowód rejestracyjny, a także wyrobić dodatkową tablicę rejestracyjną na bagażnik. Po co? O tym w „Uwagach” poniżej tekstu

Plusy:

  • Banalny, szybki i stabilny system montażu
  • Mniejsze opory powietrza niż w przypadku bagażnika dachowego = niższe zużycie paliwa + autostradowe prędkości

Minusy:

  • Podczas deszczu cały bród spod auta leci prosto na rowery
  • Ograniczony dostęp do bagażnika w przypadku większości modeli
  • Konieczności montażu haka holowniczego
  • Wysokie ceny lepszych wersji

Na dachu, czyli jak najadłem się strachu

Wiecie po co są szklane dachy w samochodach? Nie, wcale nie po to żeby promyki słońca muskały waszą twarz podczas porannej przejażdżki przez wioski. One zostały stworzone dla takich debili jak ja, którzy próbują wjechać do garażu podziemnego z rowerami na dachu… Tak, naprawdę kilka lat temu miałem taką przygodę. I nie miałem wówczas w aucie szklanego dachu.

Na szczęście w Sportage’u, na którym sprawdzałem ile warte są nowoczesne bagażniki dachowe szklany dach był. Niestety, były też problemy z kręgosłupem. Bo z punktu widzenia łatwości montażu nie jest najszczęśliwsze rozwiązanie – od 30 lat nic nowego w tym zakresie nie wymyślono. Rower trzeba podnieść siłą własnych mięśni, a później jeszcze zamocować. W cee’dzie, Picanto czy Optimie jeszcze ujdzie, ale w przypadku Sportage’a potrzebowałem drabinki. A także paru treningów na siłowni i koksu, ale za późno się zorientowałem.

Najpierw belka do relingów, potem uchwyt do belki, a na końcu rower do uchwytu i to w trzech miejscach. Może się nie pogubię…

Kolejna wada: jeśli nie chcecie przez cały sezon jeździć z rusztowaniem na dachu to w każdy piątek zarezerwujcie sobie trochę cennego czasu na zakładanie bagażnika. A w niedzielę na jego demontowanie.

Pozostają jeszcze nieszczęsne opory powietrza. Sportage z trzema rowerami na dachu palił o ponad litr więcej, a więcej niż 130 km/h po prostu bałem się jechać bo przez szklany dach zaobserwowałem, że góra zaczyna żyć własnym życiem. Można temu zapobiec kupując uchwyty, które trzymają rower za widelec. Trzeba tylko wówczas zdemontować przednie koło. Tylko, że… Na mój gust nie po to kupuje się bagażnik na rower, żeby następnie jego połowę wozić oddzielnie w normalnym bagażniku.

Tak, wiem że na pierwszy rzut oka wydaje się, że bagażnik dachowy ma same wady. Tyle, że dla tych, którzy wożą rowery raz na jakiś czas (np. tylko na urlop, albo dosłownie kilka razy w sezonie) jest najrozsądniejszym rozwiązaniem. Stosunkowo tanim i uniwersalnym (do belek poprzecznych możecie zamocować boks dachowy albo uchwyty na narty). No i nie trzeba montować haka. Kompletny ekonomiczny zestaw dla trzech rowerów sprawdzonej firmy to wydatek rzędu 1200 zł – wykonany będzie ze stali.

ProRide to najnowszy model mocowania. Ma tylko jedno, za to bardzo stabilne ramię

Aluminiowy sprzęt renomowanych marek jest nieco droższy, za to lżejszy i bardziej odporny na warunki atmosferyczne. W salonach Kii za bardzo dobre, aluminiowe belki poprzeczne firmy Thule zapłacicie nieco ponad 600 zł – w dodatku do ich montażu nie będziecie potrzebowali żadnych narzędzi, po prostu zakłada się je równo na relingi i przykręca wmontowanymi “motylkami”. Prosto i skutecznie. Za jeden uchwyt rowerowy zapłacić trzeba – zależnie od modelu – od 300 do 600 zł.

Jednocześnie chciałbym przestrzec Was przed kupowaniem bagażników nieznanych producentów w podejrzanie niskich cenach (widziałem komplety po 400-500 zł). Podobno spełniają swoją funkcję równie dobrze co taśma dwustronna.

Plusy:

  • Rowery z docierają na miejsce znacznie czyste, niż w przypadku mocowań na haku i klapie. Co nie znaczy, że całkowicie czyste
  • Uniwersalne (na belkach można też zamocować np. boks dachowy)
  • Nie utrudniają dostępu do bagażnika

Minusy:

  • Mniejsza stabilność niż bagażników na hak
  • Podnoszą zużycie paliwa
  • Trzeba uważać na niskie przeszkody: tunele, garaże, drzewa etc.

Uwagi

  1. Z przepisów jasno wynika, że żaden bagażnik nie może przesłaniać świateł i tablicy rejestracyjnej auta. Choćby z tego względu nie warto kupować sprzętu w ciemno, choćby w Internecie. A jeżeli zamierzacie to zrobić bo jest taniej, to lepiej najpierw podjedźcie do jakiegoś stacjonarnego sklepu, powybrzydzajcie, wróćcie do domu i zamówcie w sieci.
  2. W przypadku gdy bagażnik zasłania tablicę rejestracyjną, trzeba wyrobić jej trzeci egzemplarz. Za wypisanie na kartce papieru numeru rejestracji i umieszczenie jej na bagażniku grozi mandat 100 zł. Wtórnik kosztuje 53 zł.
  3. Nie kupujcie sprzętu nieznanych firm, bez atestów i gwarancji. Chodzi nie tylko o bezpieczeństwo wasze, ale także ludzi którzy za wami jadą.

A jeżeli Was nie przekonałem i nadal chcecie kupić coś taniego, nieznanej firmy i tłumaczycie to sobie typowym „No bo co takiego może się stać?” to…  Zresztą co ja będę się wymądrzał. Zobaczcie sami, co musi wytrzymać porządny bagażnik rowerowy:

 

 

 

 

Powiązane artykuły

Komentarz (1) do “Dwa kółka na cztery kółka

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zgoda na przetwarzanie danych osobowych

Zgoda marketingowa