Close

Elektryfikacja to nie tylko auta elektryczne 

Czy kolejna generacja Stingera będzie hybrydą? Kiedy podobna technologia trafi do Ceeda? Czy silniki Diesla mają jeszcze jakąkolwiek przyszłość? Jaką część rynku mają szansę zawojować samochody na prąd? Jakie napędy wprowadzi do oferty Kia w najbliższych latach? Na te i inne pytania odpowiada Michael Winkler, szef działu rozwoju silników w Kia Motors Europe.

Elektryczna Kia

Dlaczego nowy Soul będzie oferowany w Europie wyłącznie jako elektryk, podczas gdy w USA dostępna jest też klasyczna wersja benzynowa?

To wynika ze specyfiki rynku. W ubiegłym roku sprzedaliśmy w Europie więcej Souli poprzedniej generacji w wersji na prąd, niż na benzynę czy olej napędowy.

Serio? W takim razie jesteście ewenementem! No, może poza Nissanem, który sprzedaje większość Leafów w elektryce, ale wyłącznie dlatego, że nie ma jego wersji benzynowej.

Oczywiście nie były to jakieś wielkie liczby i miało to miejsce głównie w krajach skandynawskich, niemniej dowodzi to tego, że elektryfikacja motoryzacji to nie jest jakaś mrzonka czy pieśń odległej przyszłości. To się już dzieje – tu i teraz. Fakt, że nowy Soul będzie sprzedawany w Europie wyłącznie jako EV, a wręcz będzie się nazywał e-Soulem to po prostu znak czasów.

Twierdzi Pan, że elektryka to przyszłość, a z drugiej strony dosłownie przed chwilą wprowadziliście na rynek Stingera V6 – coś, czego w segmencie aut popularnych już się nie spotyka. Coś mi tu nie gra…

Pod hasłem „elektryfikacja” nie kryją się wyłącznie auta na baterie, czyli te w pełni elektryczne. Tak naprawdę zaczyna się ona już na etapie mild-hybrid, czyli „łagodnych hybryd”, w których stosujemy 48-voltową baterię wspomagającą ruszanie, odzyskującą energię podczas hamowania i ograniczającą w ten sposób zużycie paliwa i emisję spalin. Tę technologię mamy póki co przy dieslu 2.0 CRDi, ale gama modeli w których będzie stosowana, stopniowo będzie się zwiększała. Jeszcze w tym roku trafi do Ceeda z silnikiem 1.6 CRDi. Wierzymy, że to pierwszy krok do elektryfikacji i zobaczymy, jak ona się rozwinie.

Wprowadzenie 48-voltowych baterii do diesla to odważny krok. Sporo ryzykujecie. Przecież „ropniaki” są na wygnaniu. Ich sprzedaż od kilku lat wyraźnie spada, coraz częściej pojawiają się głosy, że już nie ma dla nich miejsca na współczesnym rynku.

Diesel jeszcze długo się nie skończy, a niewykluczone, że nawet będziemy musieli się z nim przeprosić. Bo tak naprawdę to w nim nadzieja branży na to, że za dwa lata uda się jej zmieścić w normach emisji dwutlenku węgla. Badania ADAC sprzed kilku tygodni dowodzą, że samochody z najnowocześniejszymi jednostkami tego typu, jak choćby nasz Ceed CRDi są czystsze niż benzyniaki, a w wielu przypadkach zawartość tlenku azotu w ich spalinach jest zerowa. Do tego produkują dużo mniej CO2 niż auta na benzynę. No i proszę spojrzeć na segment popularnych SUV-ów – jeszcze przez długi czas tylko i wyłącznie stosowanie w nich diesli pozowli ograniczyć emisję i spalanie, przy jednoczesnym zachowaniu rozsądnej ceny. Elektryki z tego segmentu kosztują po kilkaset tysięcy złotych!

Brzmi jak zapowiedź, że Kia będzie rozwijała diesle. To ma pomóc w osiągnięciu celu unijnego, jakim jest emisja CO2 poniżej 95 g/km do 2021 roku?

Owszem, będziemy rozwijali naszą nową rodzinę motorów wysokoprężnych, której pierwszym członkiem w ubiegłym roku został 1.6 CRDi. Ale prawda jest taka, że nikt nie jest w stanie spełnić unijnych norm wyłącznie w oparciu o diesla. Stąd dalej idący proces elektryfikacji – wspomniane łagodne hybrydy, klasyczne hybrydy, hybrydy plug-in i wreszcie auta w pełni elektryczne. I wszystkie takie auta Kia już oferuje. Oraz ma zamiar je udoskonalać i rozwijać. Np. technologia mild-hybrid pojawi się niebawem nie tylko w Ceedzie 1.6 CRDi, ale także w autach z motorami benzynowymi. Do tego będą nowe hybrydy, plug-iny, a do 2025 r. na drogi wyjedzie kilka zupełnie nowych modeli, od podstaw zaprojektowanych jako EV.

Czy taka dywersyfikacja źródeł napędu oznacza, że nie wierzycie w to, że samochody na baterie to przyszłość?

Raczej to, że nie wiemy, co przyniesie przyszłość. Nikt dzisiaj nie jest w stanie przewidzieć co będzie za 20, 30 czy 40 lat – jak wówczas będzie wyglądał rynek, jakie będzie rzeczywiste zapotrzebowanie na auta elektryczne i jak będzie kształtowała się ich podaż. Bo tutaj również jest wiele pytań – choćby o dostępność i ceny litu do baterii. Z tych powodów staramy się przygotować na różne scenariusze i nie zamykać na jedną technologię. Co więcej, cały czas szukamy jeszcze innych dróg – rozwijamy np. technologię ogniw paliwowych.

30 czy 40 lat to faktycznie odległa perspektywa. Ale co będzie za 10?

Tu jesteśmy w stanie przewidzieć nieco więcej i bez dwóch zdań w tej perspektywie jest miejsce dla aut elektrycznych. Prognozy mówią, że w 2030 r. co trzecie auto sprzedane w Europie będzie jeździło na prądzie.

A co z resztą?

Zostaną zelektryfikowane, czyli będą hybrydami w różnych postaciach.

Czyli kolejny Stinger będzie hybrydą?

Ale niekoniecznie klasyczną, czy plug-inem. Duży potencjał widzimy w technologii mild-hybrid opartej na wspomnianych 48-voltowych bateriach. Kierowca kompletnie nie odczuwa jej działania podczas jazdy, a poprawa w spalaniu i emisji spalin jest wyraźna. Do tego dochodzą znacznie lepsze odczucia z działania systemu start/stop, który nie ma drażniących opóźnień.

Proszę sobie wyobrazić, że jest rok 2021. Nowe normy emisji, nowa rzeczywistość, nowa jakość. Przychodzę do salonu Kii i… co może mi Pan zaproponować?

Jest za wcześnie by odpowiedzieć na to pytanie w detalach. Niemniej za niecałe dwa lata będzie już można kupić w naszych salonach auto na wodór, kilka modeli w pełni elektrycznych, do tego klasyczne hybrydy i plug-iny, a w zasadzie każdy model będzie dostępny z 48-voltową baterią, która usprawni ruszanie i ograniczy spalanie.

Jak działa mild hybrid

Powiązane artykuły

Komentarz (1) do “Elektryfikacja to nie tylko auta elektryczne 

  1. Dżyszla

    Od kilku lat powtarzam, że to właśnie hybrydy staną się popularne łącząc ekologię z możliwością szybkiego uczynienia auta zdolnego do dalszej podróży, nie ograniczając zasięgiem. Elektryki są dobre na miasto. Ale do czasu, gdy nie będzie stać wszystkich na dwa auta (czyli bardzo, bardzo długo), to nikt nie kupi elektryka po to, by nie móc nim jechać nawet raz w roku dalej na wakacje (lub podróż taka miała trwać cały dzień). Takie już nastawienie ludzi. Dlatego właśnie hybrydy mają potencjał. Choć nie rozumiem, dlaczego obecnie znacznie szerzej nie wykorzystuje się hamulców elektrodynamicznych… Na razie tylko kilka eksperymentów z odłączaniem alternatora przy przyspieszaniu. Dobry krok, ale mało znaczący. A przecież to nie aż taki duży koszt. Ja bym z chęcią w coś takie poszedł.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zgoda na przetwarzanie danych osobowych

Zgoda marketingowa