Close

Mamy powody do dumy

Nowy Ceed zaskoczy rynek tym, jak się prowadzi i jak jest wykonany – twierdzi Michael Cole, dyrektor operacyjny Kia Motors Europe.

Jest Pan rozczarowany?

Czym?

Tym, że Stinger nie został europejskim samochodem roku.

Szczerze mówiąc, nie bardzo. Ogromnym osiągnięciem z naszego punktu widzenia jest już sam fakt, że Kia znalazła się na krótkiej liście finalistów konkursu. Oczywiście fajnie byłoby wygrać albo chociaż znaleźć się w pierwszej trójce, ale czwarte miejsce Stingera i tak dowodzi, że w ostatnich latach zrobiliśmy ogromne postępy i dziś produkujemy auta, które w niczym nie odstają od tych europejskich.

Stinger bardzo zaskoczył rynek i został przez niego doskonale przyjęty. Design, technika, napęd, silnik – wszystko w nim jest inne, niż w pozostałych modelach Kii.  To bardzo duży krok naprzód dla marki. Zmienia naszą pozycję na rynku. Dowodzi, że nie mamy czego się wstydzić. Przeciwnie – możemy być dumni z naszych produktów.

Ale przyzna Pan, że trudno będzie powtórzyć publiczny, medialny i branżowy sukces, jaki odniósł Stinger. Czym zatem teraz spróbujecie zaskoczyć rynek?

Myślę, że cały czas go zaskakujemy – przede wszystkim tym, jak szybko się zmieniamy i jakie postępy robimy. 11 lat temu na drogi wyjechało nasze pierwsze „europejskie” auto – cee’d. Wyróżniało się przede wszystkim stylistycznie. Klientów przyciągał design i atrakcyjna cena. W przypadku trzeciej generacji auta, która pojawi się w salonach za kilka miesięcy najistotniejsza jest jakość. Tak wykonania i materiałów we wnętrzu, jak i prowadzenia. Myślę, że ten samochód naprawdę zaskoczy rynek tym, jak jeździ. Jak angażuje kierowcę w prowadzenie, jak dobrze skręca, trzyma się drogi i po prostu tym, jak cieszy jeżdżenie nim.

Ale zdaje Pan sobie sprawę, że wiele osób jest lekko rozczarowanych stylistyką nowego Ceeda? Za bardzo przypomina im niemieckie wozy.

Druga generacja cee’da ma pięć lat, a nadal wygląda świetnie. Trudno jest tak dobry projekt uczynić jeszcze lepszym. Zdecydowaliśmy zatem, że pojedziemy w trochę innym kierunku, ale w żadnym wypadku naszym celem nie było to, aby Ceed nabrał niemieckiego charakteru, przynajmniej w zakresie stylistyki. Chcieliśmy, by wyglądał bardziej premium (choć nie lubię używać tego słowa, bo nie jesteśmy marką z tego segmentu). I myślę, że ten cel został osiągnięty. Już sam design auta sugeruje, że mamy do czynienia z czymś porządnym.

Stylistyka, jakość wykonania, sposób prowadzenia – wszystko to jest oczywiście ważne, ale w ostatnich latach producenci znacznie większą uwagę przykładają do nowoczesnych technologii, choćby z zakresu wspomagania jazdy. Dotrzymacie im tempa?

Nie dotrzymamy, a już od dawna dotrzymujemy. Zdecydowana większość naszych modeli może być wyposażona w najnowocześniejsze systemy odpowiedzialne choćby za awaryjne hamowanie w sytuacji zagrożenia czy pomagające utrzymać auto na jego pasie ruchu. A Ceed będzie kolejnym przełomem – to pierwszy kompakt na europejskim rynku z drugim stopniem autonomicznej jazdy. W praktyce oznacza to, że w sprzyjających warunkach będzie w stanie w 100 proc. wyręczyć kierowcę – sam przyspieszy, zahamuje, zmieni bieg i pokona zakręt utrzymując się równo pomiędzy liniami na drodze. Pamiętajmy jednak, że sama technologia to nie wszystko – bo choć my jesteśmy gotowi do budowy w pełni autonomicznego pojazdu, to problemem pozostaje infrastruktura i przepisy.

A co z elektryfikacją? Wierzy Pan w to, że prąd wyprze benzynę i diesla?

W ubiegłym roku 10 proc. sprzedanych przez nas na europejskim rynku samochodów było „zielonych” – czyli były klasycznymi hybrydami, hybrydami plug-in, albo elektrykami jak Soul EV. To zaskakująco duży odsetek, pokazujący w którym kierunku i jak dynamicznie podąża rynek. Nie uciekniemy przed tym. Tylko w tym roku wprowadzimy na rynek dwa modele na prąd: najpierw Niro EV, a później nowego Soula EV.

Nie mówimy o tym głośno i się nie chwalimy, ale obecnie jesteśmy jednym z liderów w rozwoju napędów ekologicznych. Tyle, że nie skupiamy się na jednej technologii. Pracujemy na klasycznymi hybrydami, hybrydami plug-in, pełnymi elektrykami. Niebawem pokażemy auta mogące przejechać na jednym ładowaniu kilkaset kilometrów i ładujące się do 80 proc. w ciągu zaledwie kilku minut.

A ogniwa paliwowe? Wodór?

Od kilku lat pracujemy także nad tą technologią. W Namyang mamy specjalny zespół odpowiedzialny wyłącznie za rozwijanie nowych, alternatywnych napędów. W latach 2020-2025 wprowadzimy na rynek 16 „zielonych” modeli i będą wśród nich także te z ogniwami paliwowymi. A już w przyszłym roku na ulice wyjedzie hybrydowy Ceed kombi w odmianie plug-in. Jak już wspomniałem, nie skupiamy się na jednej technologii. Chcemy rozwijać wszystkie po to, aby klientom dać wybór i być o krok przed innymi producentami.

Nie martwi się Pan o to, że jak już autonomiczne i elektryczne pojazdy będą powszechnie dostępne to… nie będzie na nie klientów? Rynek zaczyna ewoluować w kierunku car sharingu. Młodzi ludzie zamiast kupować samochody coraz częściej wolą je wynajmować – na minuty, godziny czy kilka dni. Nie widzi Pan w tym zagrożenia?

Ma Pan rację w tym, że dzisiaj młodzi ludzie zupełnie inaczej postrzegają samochody niż my kiedyś. Gdy ja miałem 18 lat to pierwszą rzeczą, jaką chciałem mieć było prawo jazdy, a drugą – własny samochód. Dzisiaj moje dzieci studiują w Londynie i samochody są im kompletnie zbędne. Nie potrzebują ich. Powiem więcej: byłby dla nich problemem, a nie udogodnieniem. Dziś w dużych metropoliach znacznie łatwiej, taniej i prościej poruszać się transportem publicznym czy rowerem. A auto zawsze można wypożyczyć – czy to na pół godziny żeby podjechać wieczorem do kina, czy na tydzień żeby wyskoczyć na narty. Z kolei firmy coraz częściej nie kupują pojazdów tylko wynajmują je na zasadzie abonamentu – co miesiąc płacą stałą kwotę za ich używanie, a potem zwracają dealerowi.

Nie traktujemy tych zjawisk jako zagrożenia. To dla nas wyzwanie, które otwiera nowe możliwości. Auta do car sharingu też trzeba dostarczyć i w dodatku wymieniać częściej, bo szybciej się zużywają. Z kolei firmy nie kupują samochodów na własność, ale za to również co 2-3 lata wymieniają je na nowe. No i jeszcze dochodzą nowe, rozwijające się rynki – dzisiaj Azja, a w przyszłości pewnie Afryka. Wszystko się zmienia. A naszym zadaniem jest szybko na te zmiany reagować.

Powiązane artykuły

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zgoda na przetwarzanie danych osobowych

Zgoda marketingowa