Close

Czy Ceed ma szansę zostać samochodem roku?

Car of the Year (COTY) to bez dwóch zdań najbardziej prestiżowy konkurs w branży motoryzacyjnej. Już samo zakwalifikowanie się do jego finału uznawane jest za duże wyróżnienie. Drugi rok z rzędu udało się to Kii. Pytanie, czy nowy Ceed ma w ogóle jakiekolwiek szanse w starciu z sześcioma konkurentami. Szczególnie, że są naprawdę mocni.

Na początek krótkie i treściwe wytłumaczenie, na czym polega cała zabawa w europejskie COTY. No więc sześćdziesięciu doświadczonych dziennikarzy motoryzacyjnych z 23 krajów Starego Kontynentu (w tym dwóch z Polski – Wojciech Sierpowski i Maciej Ziemek) bierze „na warsztat” wszystkie nowe modele, jakie oficjalnie wjechały na europejski rynek na przestrzeni ostatniego roku. W najnowszej edycji było ich 41. I to spośród nich kilka tygodni temu wybrano finałową siódemkę. Teraz te najciekawsze – zdaniem jurorów – samochody, będą przez nich dokładnie sprawdzane. Co to oznacza w praktyce? Oczywiście testy.

Każdy z dziennikarzy organoleptycznie sprawdza, jak samochód jeździ, jak jest wykonany, przestronny i generalnie co sobą reprezentuje, a następnie przyznaje mu punkty – od 0 do 10. Sęk w tym, że łącznie ma do dyspozycji 25 pkt na wszystkich kandydatów, a 10 może przyznać tylko jednemu z nich. Nie może np. dać 2  x 10, a pozostałych 5 pkt. rozbić na pozostałych kandydatów. Jak zaskakujące bywają efekty takich zasad, dość dobrze pokazuje przykład BMW serii 5 z ubiegłego roku. Jeden z brytyjskich dziennikarzy przyznał mu maksymalną notę (czyli 10 pkt.), podczas gdy Holender i Włoch uznali, że nie zasługuje na żaden punkt. Ale właśnie o to w tym konkursie chodzi. O różnorodność. Indywidualne podejście jurorów do aut wcale nie oznacza, że są niewiarygodni. Przeciwnie. 60 subiektywnych głosów pozwala wyciągnąć… obiektywny wniosek. Ostateczny werdykt jest tu po prostu szczerą, rzetelną wypadkową wielu, często skrajnie różnych od siebie opinii. Podobnie, jak to ma miejsce w muzyce, sztuce, kinie czy modzie – wygrywa to, co podoba się większości. A z drugiej strony nie oznacza to, że mniejszość nie ma racji.

No dobra! Znamy już zasady, więc czas dokładniej przedstawić siedmiu kandydatów do tytułu COTY 2019. Tak się składa, że miałem już okazję pojeździć pięcioma z nich, a w pozostałym dwóm przyjrzeć się z bliska. Mam świadomość, że fotel jurorski to zdecydowanie „za wysokie progi na moje nogi” niemniej nie mogę sobie odmówić przyjemności subiektywnego podzielenia się z Wami moimi spostrzeżeniami. No to jedziemy. Alfabetycznie.

Alpine A110

Niech nie zraża Was fakt, że tę francuską, utytułowaną i pożądaną w latach 60. i 70. markę reaktywowało Renault. Bo to nie jest Renault. To cudowny wóz z centralnie umieszczonym silnikiem, napędem na tylne koła i charakterem, którego pozazdrościć mu mogą znacznie droższe i mocniejsze samochody. Jeśli mam być szczery, to podoba mi się bardziej niż Porsche Cayman, przy czym jest od niego dużo, dużo tańsze. Oraz lżejsze – waży raptem 1100 kg. To jedno z tych aut, w które wsiadasz i zaczynasz szukać pustej drogi z jak największą ilością zakrętów. Tak, jest niepraktyczne, mieści tylko dwie osoby, a wykonanie miejscami mogłoby być ciut lepsze. Ale zapomnicie o tym wszystkim zaraz po wciśnięciu przycisku Start/Stop – gdy usłyszycie, jak tuż za waszymi plecami do życia burzliwie budzą się 252 konie mechaniczne. I gdy poczujecie, jakiego kopa potrafią wam dać.

Moja subiektywna ocena: 9

Citroen C5 Aircross

Rok temu w gronie finalistów COTY znalazł się Citroen C3 Aircross, w tym zaszczyt ten spotkał jego starszego brata. Bez dwóch zdań z zewnątrz auto wygląda bardzo oryginalnie, zaś w środku – luksusowo. Nie do końca przemawia do mnie obsługa niemal wszystkiego z poziomu ekranu dotykowego, ale być może po prostu jestem staromodny (za to każdy komputerowy geek będzie zachwycony). Bardziej niepokoi mnie fakt, że w – jakby nie patrzeć – sporym samochodzie podstawowy silnik będzie miał tylko trzy cylindry i 1,2 litra pojemności. No i nie wiem, czego spodziewać się po prowadzeniu i zawieszeniu. Jeżeli będą w stylu Peugeota 3008 to będzie naprawdę dobrze, ale jeżeli podobnie jak w DS 7 to… dyplomatycznie powiem, że kiepsko.

Moja subiektywna ocena: brak, ze względu na to, że nie miałem jeszcze okazji pojeździć.

Ford Focus

Kompaktowy Ford od zawsze zbierał wysokie noty za sposób w jaki się prowadzi. Tak jest także w przypadku najnowszej generacji. Sęk w tym, że nie czuć tutaj wyraźnego postępu względem poprzednika. Natomiast zdecydowanie samochód wyładniał, tak z zewnątrz, jak i w środku – dziwaczną, wyglądającą tandetnie deskę rozdzielczą wreszcie zastąpiło coś na poziomie. Choć nadal nie jest to poziom czołówki w tej klasie (ciągle mam zastrzeżenia co do jakości niektórych plastików). Obsługa jest intuicyjna, zostało sporo fizycznych przycisków, przestronność bez zarzutu, a do tego rewelacyjne wyciszenie wnętrza. Naprawdę przyjemnie się tu spędza czas. Problemem są silniki benzynowe – wszystkie, łącznie ze 182-konnym 1,5 EcoBoost mają tylko trzy cylindry. 182 konie z trzech cylindrów?! Owszem, osiągi są w porządku, ale brak jednego cylindra pozostawia psychiczny i słuchowy niedosyt – takim jednostkom Forda po prostu brakuje kultury. W miejskiej Fieście jest to wytłumaczalne, ale w kompakcie? Za ca. 110 tys. zł oczekiwałbym czegoś więcej. Generalnie Focus to dobre auto, a pod względem prowadzenia nadal stanowi czołówkę. Problem w tym, że nie ma tu żadnej „rewolucji”. To tylko ewolucja polegająca głównie na wycięciu jednego cylindra. A to chyba za mało na to, by zasłużyć na tytuł COTY 2019. Szczerze mówiąc, to nie bardzo rozumiem dlaczego to auto w ogóle wjechało do finału konkursu.

Moja subiektywna ocena: 2

Jaguar I-Pace

400 koni mechanicznych, od zeta do setki w 4,8 sekundy i zasięg na jednym ładowaniu zbliżony do 500 km. Okay, w polskiej rzeczywistości to raczej 400 km, ale i tak Jaguarowi należą się wielkie brawa. I za odwagę (to pierwszy w pełni elektryczny i zarazem pełnowartościowy SUV dostępny na rynku), i za wykonanie – wszystko jest tu takie, jakie być powinno w aucie tej klasy: hektary skóry, aluminium, chromu itd. No i naprawdę świetnie jeździ – choć waży 2,2 tony to pozostaje zwinny, szybki i stabilny w każdych warunkach. Jednym słowem, Brytyjczycy odwalili kawał dobrej roboty. Problem w tym, że… nie byli pierwsi. Tylko rozwinęli i powiększyli to, co BMW czy Nissan pokazały już dawno temu w i3 oraz Leafie. Nie wspominając o amerykańskiej Tesli, która ma w swojej ofercie model X, w dodatku o jeszcze bardziej spektakularnych osiągach i z większym zasięgiem niż I-Pace. Innymi słowy mamy tu bardzo dobrego i drogiego Jaguara na prąd, który niczego nowego do motoryzacji nie wnosi. Choć niewątpliwie Brytyjczykom choć raz udało się wyprzedzić Niemców.

Moja subiektywna ocena: 3

Kia Ceed

Gdy debiutowała w czerwcu, wiele osób zarzucało Koreańczykom, że całkowicie odeszli od dotychczasowej stylistyki i zbytnio „ugrzecznili” nowy model, upodobniając go do produktów niemieckich. Ale właśnie taki był cel – pokazać, że Ceed to już nie cee’d. O ile poprzednik aspirował do czołówki europejskich kompaktów, to nowy po prostu do niej wjechał. I to z impetem. A to dlatego, że rewolucja objęła nie tylko wygląd, ale przede wszystkim – technikę. Auto ma jedno z najlepszych zawieszeń i układów kierowniczych w klasie – osiągnięto zaskakujący kompromis między komfortem, a wręcz sportowymi wrażeniami z prowadzenia. Do tego dochodzi jedna z najlepszych w świecie kompaktów jakość materiałów i wykonania plus świetnie działające systemy wspomagające kierowcę. Nowy 140-konny silnik 1,4 T-GDI ma właściwą liczbę cylindrów i w zupełności wystarczy do codziennej jazdy, a oczekujący więcej emocji wkrótce będą mogli wsiąść do 204-konnej wersji GT. Z kolei oszczędni i robiący duże przebiegi mają do dyspozycji jednego na najczystszych i najekonomiczniejszych na rynku diesla – całkowicie nowe 1,6 CRDi. Najważniejsze jednak jest to, że Ceed to kolejny model po Stingerze, który dowodzi, że w europejskiej lidze Kia nie jest już tylko rezerwowym graczem. Wbiegła na boisko i zaczyna strzelać gole przeciwnikom.

Moja subiektywna ocena: 7

Mercedes A

Bez dwóch zdań to najbardziej multimedialne auto, jakie w tej chwili można kupić. Potrafi nawet… rozmawiać z kierowcą. Jeżdżąc nim miałem wrażenie, że jest inteligentniejsze ode mnie. Wielkie ekrany i możliwości systemu MBUX robią takie wrażenie, że czujecie się jakbyście prowadzili auto z przyszłości. Niestety, feeria barw i świateł bijących od tych ekranów sprawia, że jednocześnie nie możecie pozbyć się uczucia, że jedziecie dyskoteką na kołach. Ja w tym zelektronizowanym świecie czułem się trochę nieswojo, a nocą wręcz rozproszony. No i kompletnie nie odpowiada mi ostentacyjna estetyka całego wnętrza – jakby chciało powiedzieć: „Patrzcie, jestem zrobione ze skóry, drewna i chromu, więc jestem lepsze od Was. Pochodzę ze szczytu drabiny społecznej i nawet po domu latam w kapciach od Prady”. Osobiście jestem zwolennikiem bardziej dyskretnego luksusu. Ale nie zmienia to faktu, że doceniam Mercedesa za to, że szuka swojej drogi w pędzącym do przodu świecie motoryzacji. Szczególnie, że nowa klasa A fajnie się prowadzi, dobrze wygląda i wreszcie z ręką na sercu można powiedzieć, że jest wykonana jak na Mercedesa przystało.

Moja subiektywna ocena: 4

Peugeot 508

Pamiętam moment, gdy pierwszy raz zobaczyłem to auto na targach w Genewie w marcu ubiegłego roku. Stanąłem jak wryty i poczułem, jak moje ślinianki zaczynają pracować na najwyższym biegu. Dawno nie widziałem czegoś tak pięknego. Bity kwadrans chodziłem wokół auta jak zaczarowany, podziwiając wszystkie jego łuki, załamania, lampy, reflektory, detale. Autentycznie zapragnąłem go mieć. Ale sekundę później wsiadłem do środka i wiedziałem, że nie mogę. Bo jak na sedana segmentu D jest klaustrofobicznie mały w środku. Gdy wepchałem się za kierownicę i ustawiłem fotel do w miarę wygodnej pozycji, okazało się, że za mną może usiąść już wyłącznie ktoś bez nóg. I bez głowy.

Nie mogę na razie wypowiedzieć się na temat tego, jak jeździ nowy 508 bo jeszcze nie miałem okazji przekręcić kluczyka w stacyjce, ale w recenzjach dziennikarzy motoryzacyjnych próżno szukać zachwytów. Przeważa rozczarowanie lub umiarkowany optymizm. Mimo to ja wstrzymam się z oceną. Wszak w COTY najważniejsze są subiektywne odczucia. Więc, kto wie – może mnie 508 urzeknie ostatecznie tak bardzo, że wygryzie z podium Jaguara I-Pace?

Moja subiektywna ocena: brak, ze względu na to, że nie miałem jeszcze okazji pojeździć.

Podsumowanie

No dobra, rozdałem 25 punktów, choć dwóch aut tak naprawdę nie mogłem wziąć pod uwagę, bo jeszcze ich nie prowadziłem. No i nikomu nie przyznałem 10 punktów. Dlaczego? Po prostu uważam, że na najwyższą notę zasługują produkty rewolucyjne, wnoszące do motoryzacji coś zupełnie nowego, dotychczas niespotykanego. A w tym roku takiego auta nie widzę. I nie wydaje mi się, żeby nagle miał się nim okazać Peugeot 508 czy Citroen C5 AirCross. Choć przyznaję – jestem bardzo ciekaw tego, jak jeżdżą. Jeszcze bardziej jednak interesuje mnie to, jak Wy ułożylibyście taką listę. Piszcie w komentarzach, który z tych samochodów waszym zdaniem ma największe szanse na zwycięstwo w COTY 2019. No i dlaczego:-)

Staszek T.

Powiązane artykuły

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zgoda na przetwarzanie danych osobowych

Zgoda marketingowa