Close

Więc chodź, pomaluj mój miejski świat

Ma zwiększony prześwit, ale nie ma napędu na cztery koła. Ma sporo terenowych akcentów, ale off-roadowe tory lepiej omijać nim szerokim łukiem. Do czego zatem stworzony został Stonic?

15-20 lat temu podział samochodów na segmenty był jasny i czytelny. Mieliśmy maleńkie miejskie wozy klasy A, ciut większe B, kompakty C, klasę średnią wyższą czyli D, limuzyny E, luksusowe F, a do tego vany, SUV-y, terenowe, sportowe i… to by było na tyle. To samo dotyczyło nadwozi: były sedany, kombi, hatchbacki, coupe, kabriolety, vany i terenowe. Koniec. Dziś sprawy przedstawiają się zdecydowanie bardziej skomplikowanie. Producenci zaczęli tworzyć modele, których nie można jasno zakwalifikować wg dawnych zasad – w rzeczywistości są mieszanką kilku różnych segmentów i nadwozi. Jednym z takich samochodów jest właśnie Kia Stonic.

stonic dach

Niektórzy nazywają Stonica crossoverem, a producent mówi wprost, że to przedstawiciel segmentu B-SUV. Oznacza to, że pozycjonowany jest w klasie miejskich samochodów przypominających SUV-y. I faktycznie, trudno nie dostrzec u niego terenowych akcentów – ma relingi, plastikowe nakładki na progach i nadkolach, tylny zderzak w terenowym stylu, a przede wszystkim spory prześwit wynoszący 18,3 cm – 4 cm więcej niż w przypadku modelu Rio. Po co jednak wszystkie te ozdobniki, skoro do auta, nawet za dopłatą, nie można zamówić napędu na cztery koła? Przyznaję, że na początku miałem z tym mały problem. Wydawało mi się nawet, że Stonic udaje coś, czym nie jest – niczym wyrób czekoladopodobny. Ale po tym, jak spędziłem z nim tydzień, zrozumiałem i doceniłem filozofię, według której został zbudowany. Bo jest wyjątkowo praktyczna.

Waga czyni cuda

Zacznijmy od tego, że wedle wszelkich badań i statystyk, aż 95 proc. europejskich klientów, którzy decydują się na crossovera segmentu B wybiera wersję z napędem na jedną oś. Nawet jeśli dostępny jest on także z AWD. Czyli w tym przypadku mija się z celem budowanie płyty podłogowej dostosowanej do obu napędów – to podniosłoby koszty i sprawiło, że auto byłoby cięższe. Jakie są tego realne efekty w przypadku Stonica? Zaryzykowałbym stwierdzenie, że spektakularne. W wersji ze 100-konnym silnikiem 1.4 DOHC, jaką jeździłem, auto waży 1085 kg, podczas gdy podobnie pozycjonowany Ford EcoSport – aż 150 kg więcej. I mówimy tu o wersji 100-konnej z napędem na jedną oś, bo taka AWD jest już cięższa od Kii o 300 kg!

Kia Stonic przód

Nie wierzyłem w to, co piszą inni, ale 100-konnym benzyniak to faktycznie wystarczający napęd do lekkiego Stonica (dla oczekujących więcej emocji jest jeszcze 120-konne 1.0 T-GDI i 115-konne 1.6 CRDi). W mieście dynamika jest wręcz bardzo dobra i nie trzeba przy tym kręcić silnika na 5-6 tys. obrotów, wystarczą 2,5-3 tys. Niedostatek koni i niutonometrów staje się odczuwalny dopiero przy prędkości ok. 120 km/h. Na 6. biegu auto przestaje w zasadzie reagować na gaz, trzeba redukować.  Za to dużym plusem jest spalanie – po tygodniu jazdy przez 60 proc. czasu po mieście i 40 proc. drogami szybkiego ruchu, komputer pokładowy pokazał średnią 6,8 litra. Przy czym temperatura na zewnątrz cały czas utrzymywała się poniżej 0.

Nie ma AWD, ale nie boi się śniegu

Skoro jesteśmy przy jeździe, to wypada powiedzieć, że auto bardzo przyjemnie się prowadzi i ma dopracowane zawieszenie. Z jednej strony komfortowo i miękko wybiera wszystkie dziury, poprzeczne nierówności, świetnie radzi sobie z progami zwalniającymi, a z drugiej – pomimo zwiększonego prześwitu nie przechyla się na szybciej pokonywanych zakrętach. Zawsze pozostaje stabilne i pewne w prowadzeniu. Nawet gdy porządnie sypnęło śniegiem, a pługi i solarki jeszcze nie zdążyły wyjechać na drogi, Stonic radził sobie bez zarzutu – kontrola trakcji wkraczała do akcji praktycznie niezauważalnie, bardzo skutecznie i tylko wtedy gdy celowo ją do tego prowokowałem. Choć jest to zapewne również zasługa opon zimowych, to nie zmienia to faktu, że kupowanie takiego auta w wersji z napędem na cztery koła mija się z celem. Po prostu nie ma żadnego uzasadnienia, jeśli nie mieszamy gdzieś na bieszczadzkim odludziu, gdzie nie dojeżdża żaden pług.

kia stonic tył

Choć bardzo bym chciał, to napędowi Stonica i temu, jak jeździ nie jestem w stanie wytknąć poważniejszej wady. No, może ta ospałość silnika przy wyższych prędkościach jest dokuczliwa i oczekiwałbym nieco więcej dynamiki, ale mówię to jako człowiek zmuszony codziennie pokonywać ok. 40 km drogami szybkiego ruchu. Ale jeżeli wy nie musicie tego robić i 90 proc. czasu jeździcie po mieście to wierzcie mi – 100-konny 1.4 DOHC Was nie zawiedzie. I nie straszna Wam będzie jeszcze inna jego wada, która mnie wpadła w ucho. I to dosłownie. Przy prędkości 140 km/h wskazówka obrotomierza znajduje się w połowie drogi między cyframi 3, a 4, co oznacza hałas we wnętrzu. Nie jakiś dramatyczny, ale jednak. W przypadku turbodoładowanych motorów 1.0 T-GDi i 1.6 CRDi jest na pewno lepiej.

Praktycznie rzecz biorąc

Stonic jest dłuższy od Rio o 7,5 cm, szerszy o 3,5 oraz wyższy o 5 cm. To zaowocowało wyraźnie przestronniejszym wnętrzem, szczególnie na wysokości barków i głów pasażerów. Wygodną pozycję za kierownicą znajdzie nawet facet o posturze boksera wagi ciężkiej, a za nim jeszcze bez trudu zmieści się jakiś nastolatek. Bagażnik ma bardzo przyzwoite 332 litry pojemności, zaś pod podłogą skrywa jeszcze estetycznie wykończony wykładziną spory schowek na szpargały.

Zwiększony prześwit wpłynął bardzo pozytywnie na dwie rzeczy – łatwość wsiadania oraz widoczność. Może nie są to odczucia jak z typowego, pełnowartościowego SUV-a, ale podczas jazdy i tak czujemy się jakby o głowę wyżsi od „normalnych” uczestników ruchu.

stonic wnętrze

Intuicyjność obsługi i ergonomia całego wnętrza typowa dla Kii, czyli wszystko ma być proste i czytelne, żeby człowiek nie musiał się zastanawiać co, jak włączyć i co, do czego służy. Szeroki zakres   regulacji fotela, dotykowy ekran multimedialny, przyciski do ogrzewanie foteli, które można włączyć nawet w rękawicy kuchennej, wyraźne zegary i komputer pokładowy – Koreańczycy są po prostu mistrzami w planowaniu wnętrz i zamiast kombinować z niepraktycznymi nowinkami, udoskonalają sprawdzone rozwiązania. W moim Stonicu dodatkowo pojawiły się pomarańczowe wstawki na desce rozdzielczej oraz przeszycia i takie same przeszycia na kierownicy, podłokietniku i fotelach – to nadało mu wesołości. Jeśli jednak wolicie bardziej stonowane barwy, możecie pójść w szarość.

Uwagę, jaką mogę mieć w tym miejscu to sporo twardych plastików użytych do wykończenia większości elementów. Szczególnie widoczne jest to na boczkach drzwi. No, ale takie są uroki segmentu B i nie ma tu co oczekiwać cudów. Najważniejsze, że podłokietniki (i ten środkowy, i w drzwiach) zrobiono „na miękko”. I że wszystko porządnie ze sobą poskręcano.

Cenny towar

Do testów dostałem wersję L doposażoną w pakiet stylistyczny. Miała na pokładzie m.in. klimatyzację automatyczną, 7-calowy kolorowy ekran dotykowy z Android Auto, Apple CarPlay i Bluetooth, podgrzewane fotel i kierownicę, 17-calowe alufelgi, światła do jazdy dziennej i lampy tylne LED, kamerę i czujniki cofania, skórzano-materiałową tapicerkę, sportową skórzaną kierownicę, wszystkie szyby elektryczne, elektrycznie składane lusterka z kierunkowskazami LED i parę innych dodatków. A to wszystko za 70 000 zł. Do tego oczywiście jedyne na rynku 7 lat gwarancji.

W świetle tego wszystkiego Kia Stonic jawi mi się jako idealny samochód do miasta, z opcją na krótkie wypady poza nie. Zwiększony prześwit ułatwia manewrowanie i parkowanie, przy okazji zdejmując z nas konieczność uważania na krawężniki, progi zwalniające i inne osiedlowe przeszkody. Plastikowe elementy nadwozia nie tylko ciekawie wyglądają, ale też chronią karoserię – przecież błotniki w miejscu nadkola to bohaterowie miejskich „przycierek”. Podobnie rzecz ma się z progami bocznymi.

Jako całość Stonic jest wyjątkowo kompetentnym wozem z nielicznymi i drobnymi wadami. Z jednej strony wpisuje się we współczesną modę na SUVY-y, ale z drugiej robi to niezwykle praktycznie i pragmatycznie. Nie ma tu przerostu formy nad treścią, co nierzadko towarzyszy motoryzacyjnym eksperymentom. Mówiąc krótko, Stonic jest po prostu Kią w ciut radośniejszym wydaniu.

kia stonic cennik

Powiązane artykuły

Komentarz (1) do “Więc chodź, pomaluj mój miejski świat

  1. qba

    taka uwaga.. co do hałasu. przy 120 moze i jest glosniej w 1.4 ale przy 140-160 jest lepiej niz u aut z turbiną, bo turbina “wyje” i robi sie glosno.. a w 1.4 spokojnie mozna jeszcze rozmawiac 🙂 i jeszcze pytanie – jak sprawuje się skrzynia biegów?

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zgoda na przetwarzanie danych osobowych

Zgoda marketingowa